Przyjeżdżają w wielkiej czarnej gablocie na fałszywych numerach. Cechy rozpoznawcze: ciemna cera, białe koszule do czarnych garniturów i kapeluszy oraz sztywny chód.
Relacje o przybyciu Ludzi w czerni z wizytą do świadków, którzy wcześniej mieli widzieć UFO, powtarzają się od wczesnych lat pięćdziesiątych. Absolutnie wszyscy świadkowie podczas wizytowania są jednak sami, zazwyczaj też znajdują się na wiejskim odludziu. Ludzie w czerni ostrzegają ich, żeby nie mówić nikomu o spotkaniu UFO i w ogóle zapomnieć o tym zdarzeniu. Zwykle przybywają w trzyosobowych zespołach. Wyciągają tajemnicze pudełko, które ustawiają na stole, a następnie zabierają ponownie ze sobą. Świadkowie tych wydarzeń są wystarczająco skołowani, żeby zapamiętać wszystkie szczegóły rzekomych wizyt Ludzi w czerni. Coś jednak pamiętają.
Dość obszernej relacji z rzekomej wizyty Ludzi w czerni dostarczył Albert Bender, prezes działającej w stanie Connecticut organizacji zajmującej się tropieniem UFO. Posłuchajmy go przez chwilę: „Wyglądali jak duchowni, ale nosili filcowe kapelusze z lekko podwiniętym rondem. Ich twarze nie były wyraźnie rozpoznawalne, ponieważ owe kapelusze były nasunięte na czoła. Uczucie strachu opuściło mnie, gdy nagle oczy wszystkich trzech osobników zapaliły się jak żarówki latarki, i wszystkie skupiły się wprost na mnie. Przepalały moją duszę na wskroś, aż ból stał się nie do zniesienia. Poczułem, że telepatycznie przekazują mi wiadomość”.
Trzeba sobie jasno powiedzieć: nie istnieje żaden materialny ślad (odciski opon, zdjęcia, relacje więcej niż jednego świadka z danego spotkania), który mógłby potwierdzać istnienie Ludzi w czerni. Mamy za to do czynienia z zupełnie realnymi sprawozdaniami ludzi. Można jak zwykle przyjąć, że wszyscy oni zwariowali albo szukają taniej sławy, ale można się też zastanowić co mogło być przyczyną głoszonych przez nich rewelacji.
Hipotezy są z grubsza dwie. Badacze zjawisk paranormalnych, Jerome Clark i Bill Moore zasugerowali, że za całą mistyfikacją stoi Air Force Special Activities Center, wojskowa jednostka lotnicza przeprowadzająca tajny eksperyment o wpływaniu na psychologię ludzi. Mówiąc krótko, mieliby oni badać możliwość oddziaływania na ludzi. Czy wydaje się to możliwe? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Druga hipoteza, że wizyty Ludzi w czerni są jedynie omamem, wynikiem szoku, jakiego ludzie doznali po swych rzekomych widzeniach UFO, wydaje się równie mało prawdopodobna.
Ludzie w czerni funkcjonują więc na zasadzie mitu, od pewnego czasu sążniście wykorzystywanego przez popkulturę. Jeśli kiedykolwiek ich spotkacie, lepiej się do tego nie przyznawajcie, bo staniecie się pośmiewiskiem. *Błysk* Przecież tak naprawdę ich nie ma i nigdy nie było.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Ciekawy dokument o MiB. Po rusku, ale z angielskimi napisami. http://www.youtube.com/watch?v=jYY68vI7vzU
Najsłynniejsza swego czasu sprawa nękania przez ludzi w czerni dotyczyła Alberta K. Bendera (1921-2002) – amerykańskiego lotnika i wydawcy pisma „Space Review”, w którym publikowane były najnowsze doniesienia o obserwacjach UFO. W 1953 r. Bender ogłosił na jego łamach, że udało mu się definitywnie rozwiązać zagadkę latających talerzy, jednak niedługo potem w bardzo dziwnych okolicznościach zwinął działalność i zniknął. Jak potem przyznał, zagadkowi „agenci w czerni” zmienili jego życie w piekło. Współpracujący z nim pisarz Gray Barker (1925-1984) starał się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Jak ustalił, MIB mieli wymusić na Benderze rezygnację z dalszego zajmowania się UFO. Wkrótce, w niezbyt ambitnej książce pt. „Ci, którzy wiedzieli za dużo o latających spodkach” Barker nakreślił podstawy legendy o ludziach w czerni. Powoli na jaw zaczęły wychodzić także inne dziwne incydenty. Kolekcjonerem relacji o spotkaniach z MIB był John A. Keel (1930-2009) – amerykański pisarz i dziennikarz zajmujący się zjawiskami z pogranicza. Z zebranego materiału wynika, że były to przypadki bardzo barwne i zróżnicowane. Świadkowie twierdzili, że ludzi w czerni wyróżniał nie tylko strój. Zwykle wyglądali oni jak Azjaci lub południowcy, mówili z silnym akcentem lub zachowywali się tak dziwnie, iż niektórzy wątpili w ich ziemskie pochodzenie.