Jest 30 września 1955 r. Sportowe Porsche Spyder Jamesa Deana zalicza czołowe zderzenie z pędzącym z naprzeciwka samochodem.
Znajdujący się na siedzeniu pasażera mechanik Rolph Wutherich wylatuje jak z procy ponad maską. Zdoła przeżyć. Dean nie ma tyle szczęścia – zatrzymuje go kierownica, łamiąc kark i pozostawiając umierającego w sprasowanym jak harmonijka wozie. W tym momencie rodzi się legenda i jednocześnie zaczyna mówienie o sprawach osłoniętych wcześniej welonem tajemnicy. Dean pokazywał się publicznie z wieloma kobietami, za jego dziewczynę uchodziła sama Maila Nurmi – późniejsza prowadząca „Vampiria Show”, znana także z udziału w niesławnym filmie Eda Wooda „Plan 9 z kosmosu”. Podobno zerwał z nią mówiąc, że nie chce chodzić z papierową postacią z komiksu. I mimo że Martin Landau i Dennis Hopper publicznie oświadczają, że ich przyjaciel był tak samo męski jak oni, to jednak plotki się mnożą i w końcu znajdzie się człowiek, reżyser Rogers Brackett, będący dowodem na to, co podejrzewano. To on wprowadził Deana w wielki świat kina, a także w początkowym okresie kariery, przed zagraniem w „Na wschód od Edenu” dzielił z nim mieszkanie oraz alkowę. „Kochałem go nad życie, a on kochał mnie” – powie po latach.
Wyznania Bracketta potwierdza wiele innych faktów tworzących w miarę spójną układankę. Kariera przez łóżko – jakież to banalne i niesprawiedliwe! Część fanów krzyczy, że to nieprawda, inni oświadczają, że nie ma to dla nich znaczenia. Mają rację. Dla nich Dean jest najprawdziwszym z aktorów, naturszczykiem grającym zawsze samego siebie. Niepogodzonym ze światem, pozostającym na uboczu i mówiącym wszystkim, że chce żyć inaczej. Ale jak? Tego sam nie wie. Raz wygłoszonego dialogu nie potrafi powtórzyć w ten sam sposób. Często opuszcza plan, trudno nad nim zapanować, pije. I jeździ też, za szybko. „Too fast to live, too young to die” – zaśpiewają The Eagles. Morrissey zadedykuje swojemu idolowi już pierwszy singiel z debiutanckiej solowej płyty. Suedhead opowiada o powracających wspomnieniach z przeszłości. W finałowej zwrotce pada: „Czy naprawdę musiałeś zakradać się do mojego pokoju i czytać mój dziennik? Żeby zobaczyć, tylko po to, żeby zobaczyć te rzeczy, które i tak wiedziałeś, że pisałem o tobie”. Teledysk kończy się ujęciem Morrisseya siedzącego na pustym cmentarzu w Fairmount przy mogile Deana.
Faktycznie, niektórych tajemnic nie ma co rozgrzebywać. Gdy mając kilkanaście lat obejrzałem po raz pierwszy „Na wschód od Edenu”, nie znałem jeszcze biografii gwiazdora i odebrałem go jako znakomity film. James Dean nie stał się dla mnie takim bohaterem jak McQueen czy Brando, ale jego niezwykłość była, jest i będzie niezaprzeczalna. Dziś ten odbiór będzie zapewne skażony tym co przeczytałem o nim, próbą wyłapania w jego grze jakichś fragmentów ze świata rzeczywistego. Dlatego szczęśliwi, którzy jeszcze nie widzieli filmów z Deanem i wiedzą o nim niewiele. Przeżyjecie ciekawą historię.
Telewizyjny wywiad z Jamesem Deanem
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Z Hudsonem słabo się dogadywał na planie Giganta… Chemii między nimi nie było.
Wielu twierdzi, że nad autem tym wisiała klątwa. Trudno się z tym nie zgodzić, gdy prześledzi się jego dalsze losy. Już krótko po wypadku, kiedy odstawiano wrak, wypadł z niego silnik łamiąc nogi mechanika. Silnik ten zakupił potem do swojego auta wyścigowego pewien lekarz, który zginął podczas wyścigu. Mało tego! Podczas tych samych zawodów zabił się także inny kierowca, który w swoim samochodzie miał z kolei zamontowany wał, pochodzący z auta Deana. Garaż, w którym przechowywano i naprawiano nieszczęsne porsche, spłoną. Auto udało się naprawić i wystawiano go nawet w Sacramento, gdzie zsunął się z podestu łamiąc biodro oglądającego go właśnie nastolatka. Pechowe porsche dokonało swego żywota cztery lata po śmierci Deana. Choć ciężko w to uwierzyć, spadając z podestu, rozpadło się na 11 części.
James Dean ikona która dla mnie zawsze będzie wspaniałym przykładem charyzmatycznego Artysty. Artysty kompletnego, który potrafi jednym spojrzeniem przekazać emocje i sprawić że nawet przeciętny odbiorca pochłonie je każdym zmysłem. „Nie sądźcie mnie jako Jamesa Byrona Deana. Jestem tym, kogo chcieliście we mnie zobaczyć, postaciami, które grałem. Jestem młody, samotny i zagubiony. Jestem częścią każdego z was, was, którzy mnie znacie.”
Od jakiegoś czasu co raz więcej homoseksualistów , po Deanie czy Brando , ostatnio dołączył Paul Newman , trochę to podejrzane i jakoś dziwnie sprzyjające forsowanej
ideologii lgbt
Gdzie Brando i Newman byli gejami? Brando zdarzało się raz zagrać geja (W zwierciadle złotego oka), ale to wszystko. Jedynie Dean należał do klubu.