George Clooney prawdopodobnie nie zaliczy tego tytułu do swoich największych sukcesów, natomiast film zdecydowanie ma inspirującą, optymistyczną wizję miasta przyszłości.
Film to podróż w czasie przez trzy epoki. Zaczynamy na Wystawie Światowej w 1964, gdzie młody chłopak, Frank Walker, próbuje wygrać swoim wynalazkiem, plecakiem odrzutowym, główna nagrodę konkursu innowacji w wysokości 50 dolarów. Zdobywa coś o wiele cenniejszego, wejściówkę do ukrytego miasta przyszłości, gdzie największe umysły kultry, sztuki, inżynierii pracują wspólnie by stworzyć lepsze jutro. Następnie wydarzenia są przeplatane z rokiem, nomen omen, 1984 oraz współczesnym nam 2014.
Pierwsze spojrzenie na Krainę jutra, to trwająca kilka minut scena, kiedy młody Frank Walker oblatuje odrzutowy plecak swojego wynalazku. Plecak jest z roku 1964, jego młody twórca jako komory spalania wykorzystał obudowy odkurzaczy Electrolux. To świetny zabieg fabularny, by futurystyczne miasto oglądać z lotu dziecka. Ekipa od efektów specjalnych pracowała przez 10 miesięcy, aby powstał efekt końcowy tej jakże widowiskowej sceny.
Kraina jutra nie powstała wyłącznie w komputerze, choć oczywiście jest tu dużo cyfrowej obróbki. Filmowana była między innymi w Hiszpanii, w ultranowoczesnym Mieście Sztuki i Nauki w Walencji autorstwa architekta Santiago Calafravy. Filmowe miasto przyszłości jest niezwykle przestrzenne, obfituje w lewitujące pociągi, startujące rakiety, jednocześnie jest zielone, ludzie są uśmiechnięci, nowoczesne city otaczają malownicze pola kukurydzy, aż miło popatrzeć.
Mniej więcej pośrodku filmu bohaterowie wstępują do małego sklepiku z memorabiliami z filmów SF. Sklepik został zbudowane od zera w studiu przez ekipę filmową. Przedmioty na witrynę i półki sklepowe były zbierane miesiącami. Część jest oryginalna, kupiona na serwisach aukcyjnych, cześć została wyprodukowana jako repliki na potrzeby filmu, a część pochodziła z prywatnej kolekcji reżysera. Są tu figurki, komiksy, plakaty filmowe, prawdziwy popkulturalny przegląd ostatnich 50 lat. Takie nostalgiczne spojrzenie na historie kina dla fanów gatunku.
Wizualizowanie przyszłości jest trudne i łatwo popaść w banał lub śmieszność. Twórcy filmu mieli do dyspozycji 200 milionów dolarów budżetu i nie bali się go użyć. Na pewno pomogła infrastruktura „Krainy jutra”, atrakcji tematycznej w parkach rozrywki Disneya. Jest tu kilka oryginalnych pomysłów, takich jak baseny antygrawitacyjne, jest twórczo rozwinięta moda przyszłości, różnorodnie i raczej wiarygodnie w filmie przedstawione są roboty. Od tych przemysłowych, wielkich niczym koparki, a precyzyjnych jak pałeczki od sushi po te humanoidalne. Fabuła może trochę kuleje, szczególnie pod koniec, ale warto rzucić okiem na tytułowego bohatera filmu.
Źródło grafiki: Walt Disney Studios
Wiele filmów sf miało słabą fabułę a piękne miasto przyszłości, choćby Captain Sky.
Zanim sobie ponarzekam, konieczne wydaje się zaznaczenie jednej, absolutnie w tym kontekście elementarnej, rzeczy. „Kraina jutra” nie jest filmem dla mnie, tylko dla osób o jakieś dziesięć lat ode mnie młodszych. Ta grupa – piętnasto, szesnastolatków – z większą swobodą przymknie oczy na jawne wady tego filmu, a tych mniej oczywistych być może w ogóle nie zauważy. A w takim wypadku istnieje spora szansa, że jej przedstawiciele wyjdą z kina bardzo zadowoleni. Młodsi widzowie mogą nie wyłapać wszystkich niuansów i wątków, fabuła „Krainy jutra” jest bowiem wbrew pozorom całkiem złożona. Starszych z kolei najpewniej mierzić będą nieciekawe klisze, ściągnięte z innych dzieł popkultury, tryskające z ekranu banały i wreszcie – nachalne przesłanie filmu.