W filmach, po dłuższym locie w przestrzeni międzygwiezdnej, astronauta bywa lekko zdrętwiały, jednak szybko otrząsa się i jest gotowy do akcji. W rzeczywistości nie ma tak dobrze.
W latach 1970-tych rosyjscy kosmonauci po powrocie z warunków nieważkości narzekali na trudności z zasypianiem, budzili się z wrażeniem zsuwania się z łóżka. Na Ziemi grawitacja naturalnie ściąga krew z okolic głowy na dół do nóg. Bez grawitacji ciśnienie krwi w głowie jest nieco większe. Kosmonautom pomagało przechylanie łóżka głową w dół i stopniowe codzienne wyrównywanie do poziomu. Ustalono że optymalnym kątem odwzorowującym „napuchnięcie” głowy w warunkach niskiej grawitacji to 6 stopni.
Dłuższe pobyty w kosmosie maja też inne niepożądane skutki. Brak ziemskiej grawitacji powoduje postępującą atrofię mięśni, ponieważ przemieszczanie się oraz manualne zajęcia wymagają dużo mniejszego wysiłku. Następuje też dużo szybsza niż na Ziemi demineralizacja kości. Próbuje się temu przeciwdziałać reżimem ćwiczeń. Astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do dwóch godzin dziennie spędzają na obowiązkowych zajęciach ruchowych. Dodatkowo pomaga odpowiednia dieta.
Aby opracować optymalne ćwiczenia i dietę, potrzebne są badania, a te o wiele taniej i wygodniej jest wykonać na Ziemi. Agencje kosmiczne takie jak NASA czy ESA co jakiś czas werbują ochotników na dłuższe wylegiwanie się. Nie ma to jednak nic wspólnego z leniuchowaniem, to naprawdę ciężka praca, wymagająca wielkiego samozaparcia. Ochotnicy muszą w zależności od badania leżeć ciągiem od 20 do nawet 90 dni na łóżku pochylonym głową w dół o wspomniane 6 stopni, co symuluje dostatecznie dobrze efekty nieważkości na krążenie. Słowo ciągiem należy rozumieć bardzo dosłownie, wszystkie czynności w tym ubieranie się, prysznic, załatwianie potrzeb fizjologicznych, ćwiczenia, jedzenie wykonywane są w pozycji leżącej głową z głową w dół. Oczywiście jest to kłopotliwe i każda z tych czynności wymaga większego wysiłku niż normalnie. Dodatkowo całą dobę jest się monitorowanym przez sztab specjalistów, nie ma się żadnego wpływu na jadłospis i trzeba codziennie wypełniać szczegółowe kwestionariusze. Ludzie próbują wykorzystać ten czas na czytanie, oglądanie filmów, naukę języka, jednak bardzo szybko odczuwa się nudę i dyskomfort.
Za takie poświęcenie dostaje się wynagrodzenie, przykładowo NASA płaci za takie wylegiwanie się około 5000 dolarów miesięcznie. Niby niemało, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że po trzech miesiącach leżenia, następują kolejne miesiące stopniowego powrotu do życia w pionie i spania w poziomie. Z początku ochotnicy nie są w stanie samodzielnie wykonać nawet kroku. Potrzebne jest stawianie do pionu w łóżku, masowanie dawno nieużywanych partii mięśni. Pierwsze kroki powodują odciski, bóle mięśni. Po długich tygodniach statycznego leżenia, ma się wrażenie, że wszystko dookoła nagle płynie. Do czynników fizycznych dochodzą też psychologiczne. Do tej pory wszystkie decyzje podejmowali naukowcy, a teraz trzeba z powrotem stanowić o sobie. Wszystko było za darmo, nagle trzeba zacząć płacić. Interakcje z ludźmi były ograniczone, potem trzeba wrócić do rodziny, znajomych, zetknąć się z tłumem na ulicy. Wcześniej cisza i spokój w odizolowanym oraz w pełni kontrolowanych pomieszczeniu, a na zewnątrz feeria bodźców i hałasów. Najczęściej po badaniu i rekonwalescencji trzeba też szukać nowej pracy, bo mało który szef toleruje kilkumiesięczną nieobecność.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Króliki doświadczalne nadal w modzie 🙂