Warszawska ulica Mazowiecka, 7 marca 1941 roku. Trzech mężczyzn w szarych płaszczach, i czapkach nasuniętych na oczy minęło dozorcę, po czym weszli do bramy.
Przystanęli w mroku korytarza, zapalili papierosy. Przez chwilę szeptem rozmawiali. Niedługo potem na czwartym piętrze tej kamienicy zginął Igo Sym, słynny polski aktor, a zarazem jeden z najbardziej aktywnych kolaborantów z III Rzeszą. Na przedwojennym zdjęciu widzimy go (z prawej) w towarzystwie Hanki Ordonówny i pianisty Leona Boruńskiego na łódzkiej ulicy.
Poprzednik Armii Krajowej, czyli Związek Walki Zbrojnej wydał na niego wyrok śmierci, podobnie jak wydawano dziesiątki innych wyroków na zdrajców i szmalcowników. Z Symem był tylko ten problem, że nikt nie chciał się przyznać do bezpośredniego wydania takiego rozkazu. Być może bano się represji ze strony Gestapo. A te faktycznie nastąpiły – hitlerowcy rozstrzelali przypadkowych ludzi, pozamykali warszawskie teatry, a na dodatek uderzyli w środowisko artystyczne. Twórcy tej klasy co Leon Schiller czy Stefan Jaracz trafili do niewoli. Ten ostatni zresztą zmarł zaraz po wojnie w wyniku gruźlicy, której nabawił się w obozie koncentracyjnym. Pomysł, żeby zlikwidować grającego antypolskie role Syma i werbującego do grania ich innych Polaków, przyniósł tyle krwi i nieszczęść, że powinien dać dowódcom podziemia do myślenia. To była lekcja co się może stać, gdy drażni się hitlerowskich morderców. To był moment, gdy można było nie dopuścić do tego, co się wydarzyło w Warszawie trzy i pół roku później.
Proponowano zresztą otrucie Syma, ale komenda główna Związku Walki Zbrojnej optowała za rozstrzelanie w celu utrzymania mocniejszego efektu propagandowego. Organizacja chciała tym samym pokazać również, że prężnie funkcjonuje. Nie przejmowano się konsekwencjami…
Igo Sym w 1940 roku został poproszony o odegranie roli agenta castingu, pomagającego werbować aktorów do propagandowego nazistowskiego filmu fabularnego „Heimkehr – Powrót do ojczyzny” opowiadającego o tym, jak w 1939 roku Polacy odebrali Niemcom na Wołyniu szkołę. Na odegranie głównej roli Polaka zgodził się aktor Bogusław Samborski, prawdopodobnie po to, by chronić żonę pochodzenia żydowskiego. Po wojnie PRL-owski sąd skazał go na dożywocie, ale aktor zdążył wyemigrować do Argentyny. Nieco lepiej poszło stryjowi Marka Kondrata, Józefowi, który również wystąpił w „Heimkehr”, ale później przyłączył się do ruchu oporu i po wojnie mógł zostać i działać w kinie i teatrze.
Życiorys Syma to pasmo dramatów, również prywatnych. W latach 30. zmarł mu syn na zapalenie opon mózgowych, a w następstwie tego wydarzenia samobójstwo popełniła żona. To prawdopodobnie pozbawiło go hamulców moralnych i spowodowało oprócz wymienionych wyżej czynów pomoc w aresztowaniu na początku wojny słynnej Hanki Ordonówny, którą następnie osadzono na Pawiaku. Została uwolniona dopiero dzięki układowi Sikorski-Majski. Ordonówna była przedwojenną koleżanką Syma. Aktor zarządzał też podczas okupacji kinem Palladium, a przecież jeszcze podczas obrony wrześniowej trzymał stronę Warszawiaków, pomagając kopać rowy przeciwlotnicze. Po kapitulacji przeszedł na stronę silniejszego.
Igo Sym tuż przed wybuchem wojny w polskim filmie
Źródło grafiki: NAC
Po gębie widać, że paskudna to kreatura.
Temat potraktowany jakoś tak po macoszemu 😉 Nic o dziadku Damięckim, nic o plotce, że był kochankiem Marleny Dietrich, że grał na poziomie Afflecka ;-), że grał w Szpiegu w masce, czyli jednym ze słynniejszych filmów przedwojennych, na dodatek szefa kontrwywiadu (sic!) 🙂 a tak naprawdę był prawdopodobnie szpiegiem niemieckim przed wojną, itd, itp. 🙂
Był na usługach urzędu propagandy Generalnej Guberni. Na zlecenie
nazistów werbował aktorów do propagandowego, antypolskiego filmu „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”), w którym „spokojni i kochający pokój” Niemcy są prześladowani przez Polaków.
Co ma uklad Sikorski-Majski do zwalniania ludzi z Pawiaka? Ktos wyjasni?
Potem została zwolniona i następnie ponownie aresztowana i odesłana do łagru.
I tak oto za niemiecką kanalię życie straciło 21 Polaków. A ilu zakładników zmarło w Oświęcimiu? Większość z nich nawet Igo Syma nie znała. Warto było ? I takim oto sposobem miliony Polaków ginęły bo panom partyzantom bardzo łatwo przychodziło szafowanie czyimś życiem . To takie polskie nie ważne straty ważne że jedną niemiecką kanalię mniej. A że potem giną zakładnicy ….a kogo to obchodzi? Powstanie Warszawskie 200 tys zabitych Polaków i 2 000 zabitych straty po stronie niemieckiej.
Był pomysł żeby typa otruć, ale nie -wybrano wariant na pokaz, by Niemcy byli bardziej wściekli.