Na rynku ukazała się pierwsza książka Dariusza Baliszewskiego o katastrofie gibraltarskiej. Oczekiwania były wielkie, tym większe jest też rozczarowanie.
Rzecz nazywa się „Gibraltar. Tajemnica Sikorskiego” i zamiast powiedzieć, kto, co i jak, snuje cały czas te same teorie i mity. Już w jednym z pierwszych akapitów pada, że Andrzej Chudzyński powiedział autorowi, kto dokonał zamachu na Sikorskiego, ale dalej nie zostaje napisane choćby zdanie rozwinięcia na ten temat. Powielane są za to brednie o zamordowaniu Sikorskiego w pałacu gubernatora, co już 9 lat temu obaliła przeprowadzona w Polsce ekshumacja. Szczególne miejsce w teorii Dariusza Baliszewskiego zajmuje trupa aktorska, która miała rzekomo za zadanie udawać generała i jego polską świtę na potrzeby startu Liberatora z lotniska na Gibraltarze. „Cazalet i inni Anglicy zostali poświęceni na ołtarzu historii” – dodaje autor. Ciekawe, w jaki sposób wyobraża sobie, że to nastąpiło? Aktorzy wsiedli z resztą załogi do Liberatora i ci ostatni nie zorientowali się, że nie mają do czynienia z prawdziwym Sikorskim? I jak ci aktorzy uciekli potem z samolotu? To oraz wiele innych rzeczy w twórczości Dariusza Baliszewskiego wciąć woła o pomstę do nieba.
Są w książce unikalne zdjęcia – Jana Gralewskiego, Tadeusza Zażulińskiego czy Henryka Karbowskiego aka Henry’ego Carra. Nie ma w niej za to słowa o „Operacji Mur” ani Tadeuszu Stoklasie, które to hasła padły w filmie dokumentalnym Baliszewskiego „Generał”. Najwyraźniej coś się w tej teorii popsuło, bo właśnie rozwinięcia tych wątków czytelnicy oczekiwali najbardziej przez to tym większe rozczarowanie towarzyszy lekturze. Właściwie w całej książce nie ma niczego, o czym by nie napisał wcześniej Tadeusz A. Kisielewski w swoich publikacjach. „Tajemnica Sikorskiego” oznacza tajemnicę, jak możliwe było napisanie tak jałowej książki, tak bardzo rozjechanej ze stawianymi wcześniej obietnicami spod znaku „ujawnię wszystko”.
Jedną z historii powielanych przez Baliszewskiego jest rzekome pochowanie Sikorskiego w bieliźnie, którą to wersję pierwotnie rozpowszechniał Ludwik Łubieński, w wielu innych sprawach mijający się z prawdą. Potem co prawda podobnie twierdził Tadeusz Szumowski podczas pierwszej ekshumacji w 1993 r., co jest zastanawiające, bo to bardzo wiarygodny świadek, ale nr 6/2017 magazynu Historia DoRzeczy przynosi bardzo ciekawy wywiad z kierownikiem Zakładu Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ Tomaszem Konopką. To on prowadził sekcję Władysława Sikorskiego w 2008 roku. Człowiek jest całkowicie wiarygodny, nie zajmujący stanowiska po żadnej ze stron sporu o Gibraltar. Otóż według relacji Konopki, ciało, które trafiło na stół, było odziane w letni mundur wojskowy – taki jasny, prawdopodobnie ten sam, który był widoczny na tych kilku dostępnych oficjalnie zdjęciach z 4 lipca 1943 r.
Instytut Polski i muzeum im. generała Sikorskiego w Londynie mieści się przy Kensington Road. Czasem placówka ta bywa nazywana nieprecyzyjnie „instytutem Sikorskiego”. W jej zbiorach znajduje się – i to jest kolejna zagadka – mundur Sikorskiego (ciemnozielony) wyłowiony w Gibraltarze, podobnie jak mundur Zofii Leśniowskiej. Jak wiadomo, ciała tej ostatniej nie odnaleziono i teoria doktora Kisielewskiego mówi o tym, że w ogóle nie znalazła się na pokładzie Liberatora, gdyż miała udać się w misję dyplomatyczną do Moskwy. Przy Kensington Road jest też m.in. papierośnica wyłowiona z wód otaczających Gibraltar oraz wiele innych pamiątek i zdjęć, jak choćby prezentowane fotografie Churchilla oraz diuka Kentu.
„Gibraltar. Tajemnica Sikorskiego” to największe rozczarowanie ostatnich lat, rzucenie białego ręcznika przez człowieka, który zaplątał się w sieci wymyślonych spisków. „Historia o tym nie wie” – to sformułowanie często przewija się przez karty książki. Pewnie, że nie wie, bo ciężko, żeby wiedziała o nietrzymających się kupy teoriach. Dariusz Baliszewski to sympatyczny człowiek, którego opowieści słucha się na żywo z dużą przyjemnością. Ma też wspaniałą cechę zjednywania sobie ludzi oraz pozyskiwania archiwów – i za to mu chwała – jednak jego zdolności dedukcyjne stoją na niewystarczającym poziomie, żeby rozszyfrować gibraltarską plątaninę. Tu potrzeba brzytwy Ockhama i umiejętności oddzielania faktów ważnych od pobocznych.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Początek jest obiecujący. Wydaje się, że na kolejnych kartach poznamy prawdę na temat katastrofy. Niestety, w miarę lektury dowiadujemy się o coraz większej liczbie możliwości, aż w końcu Baliszewski wraca do punktu wyjścia, przyjmując za prawdziwą pierwotną wersję katastrofy lotniczej. Można mieć o to do niego pretensje, ale taki chaos wynika z niejasnych okoliczności śmierci Naczelnego Wodza, uporczywego mataczenia świadków, uczestników akcji ratunkowej, wreszcie samych Polaków zaangażowanych w zamach. Autorowi należą się słowa uznania nie tylko za wieloletni (i do tej pory, nie z jego winy, daremny) trud włożony w rozwikłanie zagadki, lecz i za udaną próbę obiektywnej oceny gen. Sikorskiego. Nie jest łatwo prowadzić procesu poszlakowego, mając do dyspozycji dziesiątki, o ile nie setki sprzecznych założeń, a jeszcze trudniej pisać na ten temat. Panu Baliszewskiemu życzę, aby rząd brytyjski spełnił obietnicę odtajnienia akt sprawy w 2043 i aby któraś z jego hipotez okazała się tą rzeczywistą. A nam wszystkim – żeby prawda, o ile wyjdzie wreszcie na jaw, była możliwa do przełknięcia.
Dariusz Baliszewski nie pisze kolejnej biografii Naczelnego Wodza, skupia się jedynie na wybranych wątkach z życia Sikorskiego by wyjaśnić pewne jego decyzje i rolą jaką odgrywał w strukturach rządu londyńskiego. Wiele miejsca pozostawia autor na opis agenturalnej przeszłości Sikorskiego z okresu I wojny światowej, konfliktu z Józefem Beckiem i karierze wojskowej w latach dwudziestolecia międzywojennego. Ponadto znajdziemy artykuły poświęcone okolicznością związanymi z pobytem generała w Afryce Północnej, rozmowom Sikorskiego z Rooseveltem, sytuacji geopolitycznej i relacji Naczelnego Wodza z przywódcami aliantów. Narracja autora zostaje ubogacona o wątek opozycji wobec Sikorskiego wśród polskiego rządu na uchodźstwie, która chciała jak najszybciej odsunąć go od władzy.
Zwracałem się wielokrotnie przez różne redakcje do p. Baliszewskiego z prośbą o kontakt i wskazanie źródeł jego „informacji”. Nigdy nie otrzymałem odpowiedzi.
Pan Dariusz przede wszystkim nie powinien chomikować materiałów, które udało mu się pozyskać. Tu chodzi o wspólne dobro – być może inni analizując je, odkryliby rzeczy, które mu umknęły. Bo przy sympatii do niego jako człowieka i podziwie wobec zdolności przekonywania różnych ludzi do przekazania mu archiwów, jego zdolności do wyciągania wniosków są dość ograniczone.