Na rynku jest już szósty tom „Złotej kolekcji” Kajka i Kokosza, wieńczący najbardziej kompletną serię z przygodami wojów Mirmiłła.
Dla mnie wszystko to rozpoczęło się w 1981 roku wraz z numerami Świata Młodych, w którym ruszył drukowany w odcinkach komiks „Kajko, Kokosz i Miluś”. Ciężko po latach powiedzieć, co w nim tak bardzo urzekało ośmiolatków i czy trafiał też do dwudziestolatków, ale chyba chodziło o jego swojskość i naturalność dialogów. Może był trochę przegadany, ale na pewno nie tak jak komiksy Jerzego Wróblewskiego, a poza tym potrafił szczerze zaskoczyć, nie tak jak bajeczki Disneya. Komiks był znany w kolejnych, albumowych już edycjach jako „Skarby Mirmiła” albo „Cudowny lek”, co zresztą stało się domeną także innych opowieści Janusza Christy, także tej, od której Egmont rozpoczął teraz wydawanie superkolekcji jego dzieł. „Złoty puchar” ukazywał się pierwotnie w Wieczorze Wybrzeża jako pozbawione kolorów „Złote prosię”, bo faktycznie tytułowy artefakt był o wyglądzie dorodnej lochy. Cenzurze się to skojarzyło i stąd nastąpiła zmiana tytułu – nie pierwsza rzecz, jaka przydarzyła się autorowi podczas kontaktów z włodarzami PRL.
Z okazji pięćdziesiątej rocznicy pojawienia się Kajka i Kokosza w popołudniówce Wieczór Wybrzeża Egmont w 2021 roku zaczął wydawać edycje zbiorcze komiksów Janusza Christy. Ukazują się one w zdobionych hardcoverach, zawierających materiały dodatkowe w postaci wspomnień i historii opisujących kulisty powstawania legendarnego komiksu. I nie są to strona czy pięć, lecz po kilkadziesiąt bogato ilustrowanych stron, dla wielu stanowiących najważniejszy element tej serii wydawniczej.
Zbiór wieńczy tom szósty zwierający opowieści „Dzień Śmiechały”, „Srebrny denar”, „Mirmił w opałach” oraz „W krainie borostworów”. Ten ostatni tom ukazał się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych jako samodzielne wydanie i pamiętam, że mimo że był cieniutki jak kilka złączonych Światów Młodych, wydawał się czymś niezwykłym, wkroczeniem w nową rzeczywistość. Tematyka wydawała się ekologiczna, wyprzedzająca peerelowski spleen, i można było się spodziewać, że woje Mirniłła spotkają w kolejnych tomach kosmitów jak Binio Bill albo przynajmniej polecą w kosmos jak Kajtek i Koko. Tymczasem dziś, także dzięki historiom dodatkowym opowiedzianym w „Złotej kolekcji” wiemy, że mniej więcej w tym czasie Janusz Christa stracił zapał do tworzenia nowych przygód swoich bohaterów.
Szczerze mówiąc, w tomie szóstym materiały dodatkowe są najsłabsze w całej serii, a to głównie z powodu nadmiernie nasączonych megalomanią wspominek Macieja Kura, próbującego zastępować Mistrza w rysowaniu kontynuacji przygód Kajka i Kokosza. Nie mam nic przeciwko jego twórczości, ale nie wydaje mi się, żeby fantomy takiego na przykład Toma Clancy’ego uznawały się za równych z człowiekiem, którego nazwiskiem się posługują. Znacznie bardziej podobały mi się zamieszczone we wcześniejszych tomach historie Tomasza Kołodziejczaka czy skromnego kronikarza, Krzysztofa Janicza. Tym niemniej każdy, kto w odpowiednim momencie przeżył ich przygody, będzie musiał ustawić tomy z serii „Integrale” na swojej półce. Wystarczy kilka spojrzeń na dawno niewidziane rysunki, żeby wszystkie wspomnienia ożyły.