To coś więcej niż okoliczne kąpieliska i kempingi, niż bazarowe Władysławowo czy nagusy w Chałupach. Tutaj wykuwała się historia.
Tutaj, czyli w Jastrzębiej Górze, obecnie zamieszkiwanej przez około półtora tysiąca ludzi i nawiedzanej w sezonie letnim przez kilkadziesiąt tysięcy przybyszów. W XVIII wieku te dzikie tereny znane były jako Pilense. Z czasem utrwaliła się nazwa odnosząca się do najwyższego, liczącego prawie 70 metrów n.p.m. Kępy Swarzewskiej, czyli skarpy otaczającej wybrzeże na wschód od Pucka. Zapewne fruwały tam jastrzębie, stąd malownicza nazwa (Habichtsberg), którą niemieccy właściciele określali dzikie zagony, na których przeważały gęsi. Przed 1920 rokiem ludzie tam nie zamieszkiwali.
Jednak 10 lutego tegoż roku nastąpiło kluczowe dla rozwoju teren wydarzenie: tak dobrze znane z podręczników zaślubiny Polski z morzem. Uroczystość prowadził Józef Haller, ale do Pucka, gdzie się to wszystko odbywało, przybyło wiele znanych osobowości z generałem Rozwadowskim na czele. Znalazł się wśród nich także były żołnierz legionów Jerzy Osmołowski, mason i państwowiec w jednej osobie, który krążąc po okolicznych włościach, zakochał się w terenach na zachód od Hallerowa, czyli obecnej dzielnicy Władysławowa. Odkupił ziemie od niemieckiego właściciela Haneumanna, wraz z generałem Rozwadowskim (dowodzącym wojskami podczas Cudu nad Wisłą) oraz trzecim wspólnikiem zakładając spółkę „Jastgór – kąpiele na wielkim morzu” i rozpoczynając parcelowanie terenu. Pierwszym wybudowanym domem w Jastrzębiej Górze była w 1921 roku Kaszubka (na zdjęciu). Powstawały kolejne pensjonaty, z Mewą, Bałtykiem, Madonną na czele, a od 1928 roku do miejscowości zaczęła zjeżdżać warszawska elita polityczno-wojskowa. Zameldował się osobiście Józef Piłsudski, który otrzymał nawet od Osmołowskiego w podarunku dom. Własne posiadłości kupili Jarosław Iwaszkiewicz i Tadeusz Rozwadowski. Z tarasu przyporządkowanego do pokoju numer 6 w nadmorskiej willi Victor śpiewał Jan Kiepura. W kurorcie wypoczywał marszałek Rydz-Śmigły, na plaży brylowała aktorka Zofia Buczyńska w niesamowitym białym kostiumie i minispódniczce, która wyglądała na lata osiemdziesiąte, a nie trzydzieste.
Rozwojowi kurortu sprzyjała poprowadzona w latach 1928-32 droga z Hallerowa. W kolejnych latach zbudowano wieżę z wyciągiem umożliwiającym łatwe przemierzanie jastrzębskiej góry, by dotrzeć na plażę. Potem przyszła wojna i sława „nowej Warszawy” poszła w zapomnienie. A przecież historia tego miejsca sięga 1594 roku, kiedy w pobliskim wąwozie Lisi Jar wylądował król Zygmunt III Waza po nieudanej wyprawie po koronę Szwecji. Do dziś znajduje się u wejścia do jaru obelisk upamiętniający to wydarzenie.
Jastrzębia Góra to nie tylko fontanna i grający obok niej Peruwiańczycy, a także dziesiątki lepszych i gorszych knajpek. Przed wojną była ulubionym nadmorskim kurortem warszawskich elit.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Centralny deptak dochodzi do przepięknego klifu gdzie mamy: 2 ławeczki, latryny (standard z lat ’80) z lewej i rudery z prawej strony. Kilkadziesiąt metrów w prawo znajduje się obelisk Gwiazda Północy do którego nie można się stąd dostać – trzeba wracać przez miasto.
W Jastrzębiej Górze są również łagodne zejścia i szersza plaża wraz z nową alejką (zachodnia część). Miejsce bardzo ładne jednak co z tego skoro nie można się tam z centrum bezpiecznie dostać z wózkiem (do wyboru jest ruchliwa droga bez chodnika i pobocza lub zejścia łagodnymi schodami gdzie nie ma pochylni dla wózków). Brak tam również jakichkolwiek sanitariatów.
2 lata pózniej……zgadza się tylko początek do „dwie ławeczki”, a teraz zmiany na lewo od punktu widokowego deptak prowadzący aż do pensjonatu Viktor obok odrestaurowanej Mewy przed która jest obelisk, tablica i postać Józefa Piłsudskiego. Na prawo kawiarnia z pięknym widokiem i przeszklonym ogrodzeniem i deptak prowadzący do kolejnych ławeczek z widokiem na morze wzdłuż pięknie zagospodarowanego terenu ośrodka Promenada. Więcej …trzeba przyjechać i zobaczyć ile się zmieniło na korzyść.
W tym roku ludzi jakby trochę mniej (odżyła Turcja?), namiot kulturalny z centralnej pozycji przeniósł się na uliczkę odchodzącą od głównej przy Domu Whisky, a Indianie zaczynają swe serenady później niż zwykle. Nadal jest to jednak piękne miejsce.
Pisze Pan o willi „Madonnie” w Jastrzębiej Górze – należała ona do Jerzego Iwaszkiewicza-Rudoszańskiego, który był architektem z Warszawy i projektował Hotel Bałtyk w Jastrzębiej Górze, hotel w który uderzyła bomba w pierwszych dniach wojny. Jerzy zginął w Warszawie w czasie wojny, pozostawiając syna Piotra mojego brata. W willi Madonnie po wojnie spędzaliśmy z Matką i bratem wszystkie długie wakacje. Pamiętam dobrze Panią Osmołowską i jej służącego Chomicza i do dziś słyszę ten wileński akcent obojga. Mój brat Piotr Iwaszkiewicz -Rudoszański już nie żyje, a jego dzieci i wnuki nie poznały już willi „MADONNA”, czego bardzo żałują…
Niesamowita relacja, dzięki! Czyli dobrze rozumiem, że Iwaszkiewiczowie z Jastrzębiej nie byli spokrewnieni z pisarzem Jarosławem?