Postać żałosna, niedouk o wysokim mniemaniu o sobie. Historia zapamiętałaby go jako alfonsa, gdyby nie to, że w niestosownym momencie nacisnął cyngiel Colta Cobry kaliber 38.
Przez ostatnie wieczory przeczytałem dziesiątki oficjalnych dokumentów na temat morderstwa JFK. W końcu tknęło mnie, że to nie Oswald, ale jego morderca Jack Ruby może być drogowskazem, który nakieruje nas na coś więcej niż poszlaki w tej sprawie. Wokół Oswalda roztoczona jest pajęczyna ślepych tropów, tak że czasem ma się wrażenie, że było co najmniej dwóch Oswaldów albo że Oswald prowadził bujniejsze życie od samego prezydenta. Tymczasem z Rubym sytuacja jest nieco inna. Ten człowiek był pod wpływem mafii nie CIA, więc jego życiorys wydaje się łatwiejszy do przeniknięcia. Ruby to osobnik o ograniczonych horyzontach myślowych, mały cwaniak z wielkim ego.
Matka Ruby’ego nosiła nazwisko Rutkowski, zaś ojciec urodził się w Sokołowie Podlaskim i na początku XX wieku wraz z rodziną wyemigrował do USA. Nazywał się Rubinstein, ale jego syn po rozkręceniu pierwszych średnio legalnych interesów u boku Ala Capone zmienił nazwisko, podobnie zresztą jak imię – z Jacoba na Jacka. U źródeł tej decyzji leżało przekonanie, że interesy idą gorzej z powodu posługiwania się żydowskimi personaliami.
Od 1947 r. Jack Ruby mieszkał i pracował w Dallas. Cały czas miał związki ze światem przestępczym, zwłaszcza z braćmi Campisi, którzy z kolei mieli kontakt z ojcem chrzestnym, Carlosem Marcello. Ruby prowadził w Dallas klub nocny o nazwie Carousel. Prezentował on program artystyczny składający się z tańców skąpo odzianych starletek. Czasem panie ściągały fatałaszki i przeobrażały się w striptizerki. Patrząc na archiwalne zdjęcia, można mieć graniczące z pewnością podejrzenie, że ów klub funkcjonował również jako regularny dom publiczny. Skoro więc mamy już zarysowany szkic naszego bohatera, zadajmy serię pytań o fakty.
Gdzie znajdował się Ruby w momencie zabójstwa JFK? Odpowiedź jest zaskakująca – przebywał w odległej o kilka budynków redakcji Dallas Morning News, gdzie wykupywał reklamy dla Carousel. Jest pewien problem z dokładnym określeniem momentu jego wyjścia z redakcji, tym niemniej możemy z niemal pewnością stwierdzić, że Ruby nie brał bezpośredniego udziału w tym, co się działo na Dealey Plaza. Nawiasem mówiąc, nazwa tego placu pochodzi od nazwiska zasłużonego wydawcy Dallas Morning News, zmarłego w 1946 r.
Dlaczego Ruby zabił Lee Harveya Oswalda? Ponieważ chciał oszczędzić cierpień Jackie Kennedy. Tak przynajmniej twierdził sam Ruby podczas przesłuchania na komisji Warrena. Jest to tak rozbrajające świadectwo, że właściwie brak słów, żeby je właściwie ocenić.
Jak Ruby mógł się dostać na posterunek policji na którym przetrzymywano Oswalda? Tutaj akurat nie ma wielkiej tajemnicy. Sprawę wyjaśniała choćby tancerka egzotyczna z Carousel, Gail Raven w wywiadzie udzielonym po latach, do którego link zamieszczamy poniżej. Otóż Ruby z powodu rodzaju prowadzonej działalności miał częste kontakty z policją i posiadał w jej szeregach wielu znajomych. Nie było więc dla niego problemem, aby dowiedzieć się, gdzie jest Oswald i następnie go zastrzelić. W to akurat, że nikt Ruby’emu w tej akcji nie pomagał, można uwierzyć bez zastrzeżeń. Natomiast na pytanie, dlaczego Ruby zastrzelił Oswalda, Raven odpowiada już mniej prozaicznie: „Nie miał wyjścia. Jack miał swoich szefów, podobnie jak każdy inny człowiek”.
Kim był C. A. Droby (1921-2011)? Był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym adwokatem w Dallas. Potrafił negocjować uniewinnienia w teoretycznie beznadziejnych sprawach. Istniała szansa, że wybroni Ruby’ego, jednak zrezygnował po tym jak jego żona dostała telefon, w którym ktoś powiedział, że „teraz ty będziesz następna”.
Co powiedział Ruby w jedynej swojej dłuższej wypowiedzi dla mediów? Najlepszy cytat z tego występu brzmi: „Ci ludzie nigdy nie pozwolą, żeby pewne fakty wyszły na światło dzienne”. Dziennikarz zadał pytanie czy „ci ludzie” to jacyś ludzie na wysokich stanowiskach? „Tak” – odpowiedział krótko Ruby, spuszczając głowę.
Obrońcą Ruby’ego został przydzielony mu z urzędu Joe Tonahill. Próbował przeforsować wersję, jakoby jego klient cierpiał na okresowe zaniki poczytalności i że taki właśnie atak doprowadził do zabicia Oswalda. Sąd nie dał się przekonać i skazał Ruby’ego na dożywocie. Tonahill uzgodnił ze swoim klientem warunki złożenia odwołania, wyznaczono nawet termin pierwszej rozprawy, ale Ruby zmarł w 1967 r. na raka płuc, mimo że nie palił papierosów.
Warto, żeby każdy sam odpowiedział sobie na dwa pytania. Po pierwsze, jakie jest prawdopodobieństwo, że obracający się w towarzystwie striptizerek człowiek nagle zaczyna czuć empatię wobec kobiety z wyższych sfer, po czym rzuca cały swój interes i sam z siebie wpada na pomysł, żeby zabić nieznanego mu człowieka? I drugie pytanie: jak potencjalnie powinien się zachowywać człowiek, który zastrzelił właśnie prezydenta USA? Ucieka, to jasne. Ale czy ucieczka do własnego domu, a potem do kina, to najlepszy pomysł na realizację takiego planu? Wydaje się oczywiste, że skoro – jak mają to w zwyczaju niektórzy psychopaci – nie pała chęcią przyznania się i zyskania swoistej sławy, to powinien jak najszybciej ewakuować się poza miasto. Według komisji Warrena, Oswald po prostu poszedł do kina i nie było w tym nic dziwnego. Nawiasem mówiąc, oglądał film wojenny zatytułowany War is Hell z 1963 r. A dokładniej – próbował oglądać, bo po około dziesięciu minutach przerwano mu projekcję.
Na koniec dodajmy, że w klubie Carousel pracowała tancerka nazywająca się Geneva White. Jest nawet zdjęcie uwieczniające jej zażyłość z szefem. Owa pani była żoną policjanta z Dallas nazywającego się Roscoe White. Studiując dossier Ruby’ego, przypadkowo trafiłem na postać White’a. Niewiele się o nim pisze, tymczasem jego historia mrozi krew w żyłach i kto wie, czy właśnie to ten człowiek nie stanowi klucza do rozwiązania zagadki Dallas. Historię White’a opiszę w kolejnym artykule poświęconym śmierci JFK.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Dobrze napisane, zawsze ciekaw byłem rozwiązania tej sprawy, ostatnio po obejrzeniu filmu ,,Parkland,, znowu obudziła się we mnie iskra dociekliwości. Koniecznie przebadam tą sprawę, na tyle ile to będzie dla mnie możliwe. Tobie autorze wytrwałości życzę.
Troszkę się zdenerwowałem, gdy zobaczyłem właśnie jak szczyl z forum Historycy tłumaczył rzekome motywacje Oswalda i Ruby’ego. Tego pierwszego: „chciał się stać sławny”. Ruby: „Zastrzelił Oswalda, bo liczył, że ludzie zaczną walić drzwiami i oknami do jego klubu”. To jest nieuleczalny debilizm sceptyków. Oni są gorsi i bardziej upierdliwi niż najbardziej zawzięci zwolennicy teorii, że Amerykanie w porozumieniu z Reticulanami i Anunnakami potajemnie rządzą światem.
Stenogram przesłuchania Ruby’ego przez komisję Warrena świadczy o dwóch rzeczach: albo ten facet miał deficyty normalności, albo został już zaszczuty przez mafię tak mocno, że nie wiedział, co robi.
http://mcadams.posc.mu.edu/russ/testimony/ruby_j1.htm