Geniusz wszech czasów, szalony naukowiec, niebezpieczny demiurg. Już na początku XX wieku Nikola Tesla był bliski wdrożenia w życie Internetu bez komputerów.
O pochodzącym z Serbii Nikoli Tesli (1856-1943) będziemy pisać wielokrotnie, ponieważ ilość intrygujących rzeczy jakich dokonał wystarczyłoby na tomy książek. Tym razem przenieśmy się od razu do roku 1901, gdy milioner John Pierpont Morgan, promotor Thomasa Alvy Edisona i późniejszy jeden z założycieli koncernu General Electric, przyznaje Tesli znaczne środki finansowe. Mają one posłużyć do budowy wieży umożliwiającej łączność radiową przez Atlantyk. Morgan nie w pełni orientował się w planach wynalazcy. Gdyby wiedział wszystko, zapewne nigdy nie przeznaczyłby choćby jednego centa z Indianinem na te tajemnicze eksperymenty.
Tesla miał znacznie ambitniejsze plany niż tylko uruchomienie łączności radiowej. Chciał przede wszystkim wznieść pięć identycznych wież, zapewniających bezprzewodową łączność na całym globie ziemskim. On sam powiadał: „Gdy tylko projekt zostanie ukończony, przedsiębiorca z Nowego Jorku będzie mógł przekazywać swoje instrukcje, które w tym samym momencie odbierze jego biuro w Londynie lub innym miejscu. Oprócz tego będzie mógł porozmawiać z każdym, kto ma telefon w dowolnym miejscu na ziemi. Niedrogie urządzenie, nie większe niż zegarek, pozwoli jego właścicielowi słuchać gdziekolwiek – na morzu czy na ziemi – muzykę lub pieśni, przemówienia politycznego lidera, wybitnego naukowca, proroka lub duchownego, znajdujących się w odległych miejscach. W ten sam sposób będzie można przekazywać dowolny obraz, znak tudzież tekst”.
Czytając powyższe wersy, nie można wyjść z szoku, że na samym początku XX wieku pewien człowiek przewidział globalną wioskę. I co więcej, owa wieża faktycznie stanęła. W 1901 r. na Long Island w Shoreham wzniesiono za pieniądze Morgana konstrukcję, którą nazwano Wieżą Wardenclyffe’a. Wkrótce mieszkańcy oddalonego o 100 km Nowego Jorku zaczęli się skarżyć na trapiące ich nocą burze. Błyskawice o długości dziesiątków kilometrów biły w Shoreham tak mocno, że na Broadwayu można było w nocy czytać gazetę.
Morganowi przestało się to podobać i szybko wstrzymał dalsze finansowanie dla Tesli. Genialny pionier kontynuował mimo to budowę, próbował szukać różnych środków finansowych, jednak w 1906 przeżył załamanie związane z niemożnością kontynuowania projektu w formie, jaką sobie wymarzył. Zdarzenie tunguskie z 1908 r. wielu lubi wiązać z Teslą właśnie, gdyż widząc już, że nie dokończy budowy, zdesperowany i nieliczący się z nikim i niczym, miałby wpaść na pomysł przetestowania promieni śmierci – przesyłanych na odległość ogromnych wiązek energii. Oczywiście nie ma na to żadnych dowodów, pozostają jedynie domysły oraz zaskakująca zbieżność czasowa obu wydarzeń.
Wieża Wardenclyffe’a została zburzona w 1917 r. Obecnie Amerykanin Matthew Inman uzyskał za pomocą internetowej zbiórki 850 tysięcy dolarów, drugie tyle dołożył stan Nowy Jork, co umożliwiło zakup ziemi na którym znajdowała się wieża. Ma tam powstać muzeum poświęcone Nikoli Tesli. Historia znów zatoczyła koło.
Zamieszczona ilustracja nie jest wizją twórczą, lecz rzeczywistym zdjęciem. Zostało ono zrobione z wydłużonym czasem naświetlania w 1899 r. w laboratorium Tesli w Colorado Springs. Skala wyładowania i spokój czytającego książkę Tesli mają nieomal metafizyczny charakter.
Źródło grafiki: Public Domain
Pieniadze zebrali w crowfundingu, ale muzeum jak na razie nie ma. Oby tylko nie skończyło się tak jak z niektórymi projektami na Kickstarterze. Takie Double Fine Adventure zebrało 3,5 mln dolków i ciągle nie ma śladu po gdze.
Tesla oczywiście nie powiedział całej prawdy Morganowi. Transfer danych uważał już za oczywistość, natomiast sam chciał iść dalej. Z tej przyczyny wciągnął Morgana w sponsoring, obiecując pierwszą stację łączności z Europą. Miał zamiar upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, dając Morganowi coś co będzie mógł sprzedać, ukradkiem jednak przemycając własne koncepcje. Czym naprawdę miała być Wieża Wardenclyffe? Dzisiaj, po 70 latach od śmierci Tesli, nadal nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Przyjrzyjmy się jednak faktom. Według źródeł, w trakcie budowy wieży, do J.P. Morgana zaczęły docierać wieści o rosnących dziwactwach Tesli, co stawiało Morgana w złym świetle. W międzyczasie w Europie doszło do pierwszego przesyłu radiowego na długi dystans, którego dokonał Marconi, tworząc własną firmę, bazującą na pracach Tesli. W tej sytuacji Morgan zaczął wątpić w Teslę, którego prace przedłużały się z powodu wdrażania ukrytych przez Teslę założeń. Morgan przycisnął Teslę do muru, grożąc wycofaniem funduszy. Tesla nie miał wyboru, postanowił zdradzić Morganowi prawdziwe przeznaczenie wieży.
Tesla przedstawił wieżę, jako narzędzie rozsyłu energii elektrycznej, bezprzewodowo na całą kulę ziemską. Nie tylko fal radiowych, ale energii elektrycznej. Pomysł Tesli, wedle kilku źródeł, które udało mi się zlokalizować, polegał najwyraźniej na tym, aby wykorzystać jako urządzenie elektryczne CAŁĄ PLANETĘ, przewodząc elektryczność poprzez wnętrze Ziemi oraz atmosferę, wykorzystując naturalne częstotliwości rezonansowe ziemi zwane prądami tellurycznymi oraz elektryczne właściwości jonosfery, budując sieć wież, które umożliwiłyby odbiór energii elektrycznej w dowolnym miejscu na Ziemi za pomocą prostej anteny wbijanej w ziemię.
Powiedzmy więcej: w późniejszych latach zainteresował się kosmologią, krytykując nowe wówczas idee Einsteina. W wywiadach z nim prasa podnosiła często pytania o promienie śmierci i kwestię wolnej energii. O pierwszym wynalazku, który wielu traktuje jako naukową mrzonkę i który miał znaleźć zastosowanie w obronie narodowej, Tesla pisał w liście z 1934 roku: „Poczyniłem ostatnio odkrycia o nie dającej się ocenić wartości. Latająca maszyna tak zdemoralizowała świat, że ludzie w Londynie i Paryżu są śmiertelnie przerażeni wizją nalotu. Chodzi jednak o to, że opracowałem odpowiednią metodę absolutnej obrony przed taką jak ta czy inną formą ataku. Owe nowe odkrycia, które przetestowałem na ograniczoną skalę, wywołały dogłębne wrażenie. Jednym z najbardziej ważkich problemów pozostaje ochrona Londynu i piszę o tym kilku wpływowym przyjaciołom w Anglii mając nadzieję na to, że mój plan zostanie wprowadzony w życie bezzwłocznie. Rosjanie również bardzo obawiają się o bezpieczeństwo swych granic z racji zagrożenia japońskiego i przedstawiłem im propozycje, które są bardzo poważnie rozważane.” Jeden z jego ostatnich patentów pochodzi z 1928 roku i jest to pojazd powietrzny pionowego startu i lądowania, który przypomina helikopter.
Tesla otworzył Puszkę Pandory w świecie biznesu i polityki. Wprawdzie był największym geniuszem świata, jednak mało ludzi zna jego nieprawdopodobny dorobek naukowy. Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista, to był wróg układów, przestarzałych technologii a przede wszystkim starych źródeł energii to jest ropy, węgla, gazu. Ten zaś skarb ziemski należy do mafijnej struktury rządzących tymi zasobami i polityką. Jak pozbawić się dochodów rzędu bilionów dolarów. Trzeba było wymazać Teslę i nie pozwolić, by świat poznał jego wszystkie technologie. Teraz zapala się światło wolnej energii i mam nadzieję, że ten kryzys i te przeobrażenia ludzkiej świadomości dadzą podstawy do lepszego spopularyzowania tych informacji na wagę największych diamentów świata. Zapewne nie będzie to łatwe pokonać największe siły hamulcowe postęp, bo one są w każdej społeczności wszystkich krajów, a szczególnie tych, którzy decydują o przyszłości świata.
Zgadzam się. Tesla był największym geniuszem, ale i ogromnym zagrożeniem. Musieli się go pozbyć. Do dziś mało prawdopodobne, by wolna energia ujrzała światło dzienne, bo Ci najbogatsi, sterujący tym światem stracili by wiele. Zwłaszcza kontrolę nad społeczeństwem.