Najbardziej tajemne miejsca we Wszechświecie. Naukowcom po raz pierwszy udało się przyjrzeć się z bliska „ciału” czarnej dziury.
Same obserwacje czarnych dziur nie są nowością. Astronomowie nakierowywali swe teleskopy na różne fragmenty kosmosu, dostrzegając efekty pożerania materii przez niewidzialne obiekty. Podczas zasysania wytwarzana jest ogromna energia, więc takie miejsca we Wszechświecie nie są aż tak trudne do namierzenia. Tym razem jednak postanowiono przyjrzeć się nim znacznie dokładniej.
Projekt Event Horizon Telescope polega na połączeniu danych zbieranych przez rozsiane po Ziemi teleskopy w celu stworzenia jednej wielkiej tarczy nasłuchowej o powierzchni całej planety. Placówki znajdują się głównie w Ameryce Północnej i Europie, ale jest też jedna w Ameryce Południowej. Dzięki takiej technologii przed oczami naukowców po raz pierwszy ma wykrystalizować się obraz pierścienia otaczającego czarną dziurę, czyli miejsca, w którym materia znika w jej czeluściach. Do obserwacji wytypowano dwójkę kandydatów. Pierwszy z nich, Sagittatius A* znajduje się w centrum Drogi Mlecznej. Drugi to Messier 87 – jest większy, ale znacznie dalej położony – w galaktyce eliptycznej odległej od nas o 53 miliony lat świetlnych.
Obserwacje czarnych dziur są o tyle kłopotliwe, że w ich okolicach materia zostaje rozpędzona do niebotycznych prędkości, przez co – w zależności od położenia obserwatora – albo bardzo mocno świeci, albo oddalając się od niego, jest bardzo przygaszona. Event Horizon Telescope ma spowodować, że te obserwacje będą dokładniejsze. Po zebraniu petabajta (tysiąca terabajtów) danych trafiły one obecnie do przetwarzania w dwóch centralach: obserwatorium MIT Haystack oraz Max Planck Institute for Radio Astronomy w Bonn.
Wyniki obserwacji, wraz z pierwszymi w historii zdjęciami horyzontu zdarzeń czarnej dziury, powinny być dostępne w pierwszym kwartale 2018 roku.
Strona Event Horizon Telescope
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
W tym życiu niestety nie studiowałem nauk ścisłych. Dlatego też niewiele wiem o fizyce współczesnej. Praktycznie tyle, co znalazłem w prasie pisanej przez zwykłych dziennikarzy, a nie profesorów fizyki.
Pamiętam książkę Taylora o czarnych dziurach. Ale to było już dawno temu i nieprawda. Niedawno jakaś zagraniczna profesorka pisała, że czarnych dziur po prostu nie ma. Że powstanie ich jest niemożliwe.
O współczesnej fizyce tak naprawdę, na poziomie przeciętnego naukowca, nie wiem praktycznie nic. Obserwacje astronomiczne wskazują, że w Centrum Galaktyki są jakieś niezauważalne astronomicznie pola wielkich sił grawitacyjnych skupionych w niewielkich przestrzeniach. Czy są to czarne dziury — nie wiem.
Tak naprawdę, tak na sto procent nie wiedzą tego i ci naukowcy.
Ja zamiast fizyką wolałem w tym życiu zająć się metafizyką. Czy jak to dziś powiadają parapsychologią. Niewiele dotąd osiągnąłem. Dorastanie, prywatne lekcje języka obcego, wyjazd na studia za granicę bez pomocy tego państwa — RP. Tam rozpoczęcie pracy, studia typu distance education i wieczorowe z informatyki, zawarcie małżeństwa legalnego, w tym niestety w KRK, na stanowcze żądanie obu naszych rodzin. Tuż po studiach opuszczony przez żonę, która widać miała inne plany życiowe ustalone przed narodzeniem się jeszcze tam, w planach przednarodzeniowych poznałem marność tego świata. Otworzyły mi się moje wcześniejsze wcielenia.
Co do tych czarnych dziur, to o ile pamiętam z popularnej książki Taylora mogą one nim wyparują być źródłem energii. Można do nich wrzucać wszelkie śmieci, aby je tam zutylizować. Także zapewne odpady radioaktywne. A tych niestety ciągle przybywa.
Ufolodzy typu na przykład Andrzej Mostowicz i inni pisali fantazje, że diabli mogli zostać wrzuceni do owych czarnych dziur. Tylko wówczas nie mogliby nas kusić tu na ziemi.
Widziałem w internecie znikających ludzi. Ponoć byli to podróżujący w czasie. Nie do mnie należy rozstrzygnięcie tego problemu. No i do tego słynny paradoks dziadka. Wracasz w przeszłość, zabijasz Twojego dziadka nim spłodzi dzieci. I co dalej? Albo znikasz od razu, albo po powrocie w przyszłość.
W poprzednim życiu poznałem faceta, który podobno wrócił z innej galaktyki. Konkretnie z Galaktyki Andromedy. Jak się tam dostał? Opowiadał mi, że gdy miał 16 lat część jego świadomości została porwana przez jakiś astralny wir. Leciał przez środek Słońca, potem przez centra Vegi, Antaresa, kilku innych olbrzymów, przez Centrum Galaktyki do Centrum Andromedy. Potem już znowu był na brzegu owej galaktyki.
Poleciał do pewnej gwiazdy. Zwano ją tam Ga. Na trzeciej planecie gwiazdy Ga, zwanej Iga miał się urodzić w jednej z klinik Centrum planety Iga. Potem wraz z matką przebywał w odosobnieniu na jakiejś wyspie. Co jakiś czas zjawiali się tam lekarze. Badali go i dostarczali mu materiałów szkoleniowych.
Czy były to chore urojenia tego mojego znajomego? Czy istotnie on to przeżył? Gość ten zmarł wkrótce po mnie. Teraz już nikt nie dojdzie prawdy.
Kilka zdań o tej planecie. Ludzie tam żyjący mieli po sześć palców u każdej kończyny. Okres obrotu tej planety liczył 24 i pół godziny ziemskiej. Mieli tam miarę utworzoną z 1 650 763, 73 długości fali Kryptonu 86 pomarańczowego prążka. Gdy poszukałem wzorca metra na Ziemi, wyszedł mi ten sam wzorzec.
Badania zbrodniarza wojennego Strugholda w Stanach Zjednoczonych wykazały, że cykl życiowy ludzi z Iga idealnie jest zsynchronizowany z okresem obrotu Marsa wokół osi. Dziwne?
Ludzie na całej planecie Iga mówili jednym prostym językiem zwanym Lana u, lub zwyczajnie lana. Dzielili się na kastę wtajemniczonych, na ludzi i na bydlaków.
Mieli tam tylko dwie religie. Tą oficjalną dla bydlaków. I drugą tylko dla ludzi i dla wtajemniczonych.,
Znali radio i telewizję, komputery i inną elektronikę. Jak słyszałem ponoć nie znali atomu, nie mieli zatem strachu przed bombami: atomowymi, termojądrowymi, czy neutronowymi. Nie produkowali żadnej broni chemicznej, ani biologicznej. Nie wydając praktycznie na żadne zbrojenia stworzyli tam krainę dobrobytu dla ludzi i dla bydlaków.
Mieli posiadać maszyny projekcyjne produkujące dosłownie wszystko ad hoc. Jak Majka z serialu ,,Spadła z obłoków”.
Dopiero dziś w dobie drukarek laserowych zastanawiam się poważnie, czy ten ,,świr” czasami nie mówił prawdy?
Pewnie w „poprzednim życiu” brałeś leki, dlatego w miarę normalnie egzystowałeś. Kiedy przestałeś je brać i/lub zamieniłeś na prochy i/lub grzybki, Twój mózg wygenerował Ci historyjkę o Twoim „następnym” wcieleniu.
Świadczy o tym to, że tkwisz w erze drukarek laserowych. Gdybyś wspomniał o drukarkach 3D, to może wydźwięk Twojej wypowiedzi byłby inny.
Wróć do pierwszego lekarza, ten drugi Cię okrada i oszukuje….