




Dyskusja o tym, czy kontakt z grami wideo jest pozytywny, czy negatywny dla zdrowia, ma już ponad 40 lat.
W kontekście zamieszania z 2019 r. wobec oświadczenia Światowej Organizacji Zdrowia, uznającej uzależnienie od gier wideo za chorobę psychiczną, warto sobie przypomnieć, co na ten temat sądzono kilkadziesiąt lat wcześniej.
Powoli odkrywamy być może najlepsze źródło o dawnej epoce informatyki i elektronicznej rozrywki. Wcale nie zbyt techniczny Byte, wcale nie lekkie pisma o grach w stylu Computer Gaming World, lecz wydawany w San Francisco tygodnik InfoWorld, zawierający mnóstwo arcyciekawych analiz, wydaje się być może najbardziej treściwy i nadal dziś aktualny.
Oto przed nami InfoWorld, numer z kwietnia 1982 roku. Pac-Man na okładce, zapowiadający podzielony na kilka artykułów temat „Supergry”. W jednym z nich wypowiada się psycholog David Van Nuys: „Zamiast sytuacji, w której dzieci zatoną w bagnie całkowitej bezczynności podczas oglądania w nieskończoność telewizji, młodzi są w interakcji ze środowiskami [gier], co poszerza ich horyzonty”. Kilka wersów dalej dodawał, co jest jego zdaniem sensem salonów gier, tłumaczył, po co młodzież tam uczęszcza. Według niego w celu „doświadczenia mistrzostwa”, rywalizacji i próby sprawdzenia się w dyscyplinie, w której każdy ma szansę za odniesienie zwycięstwa. Ewidentnie widać tu pozytywne nastawienie do elektronicznej rozrywki, traktowanie jej jako czegoś nowego, świeżego, dającego nieznane możliwości zwłaszcza w stosunku do telewizji. Co ciekawe, Van Nuys jest aktywny zawodowo do dzisiaj i można sobie sprawdzić, jak i czy w ogóle zmieniły się jego poglądy.
InfoWorld wyekspediował nawet wysłannika do Europy, by sprawdzić, czy to szaleństwo, które opanowało USA w 1982 roku dotarło też za ocen. Wysłannik zawitał do Paryża i ze zdumieniem relacjonował, że odkrył jedynie cztery większe salony gier (jeden w objęciach Łuku Triumfalnego, inny przy samym wejściu do Luwru). W Holandii było ich jeszcze mniej, natomiast reporter z dumą podkreślał, że duch elektronicznej rozrywki jest najmocniej obecny w Wielkiej Brytanii. „Każdy pub, sklep z winem czy większy sklep posiadał choć jeden automat arcade. Dokładnie tak, jak to ma miejsce w Ameryce” – donosił z zadowoleniem. Swój artykuł kończył rekomendacją, żeby gracze z USA wybierali się w podróż do Albionu, jeśli już muszą odwiedzać Stary Kontynent.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.