Przedwojenna Warszawa miała swoje małe finansowe city. Były nim okolice placu Bankowego, gdzie mieściły się Bank Polski, siedziba Ministra Skarbu oraz giełda.
Polska giełda rozpoczęła działalność na początku XIX wieku. Początkowo mieściła się w Sali Rotundowej gmachu Banku Polskiego, na rogu Elektoralnej i placu Bankowego. Obracano na niej jedynie wekslami zagranicznych miast i papierami procentowymi. Na handel akcjami polskich przedsiębiorstw było zbyt wcześnie, choćby z tego prostego powodu, że w tamtym czasie nie istniała niepodległa Polska. W pewnym momencie okazało się jednak, że bank i giełda nie mieszczą się pod jednym dachem.
W 1879 r. giełda przeniosła się więc na ulicę Królewską 14 do budynku, który miał bujną historię. Położony on był u zbiegu Marszałkowskiej z Królewską, w miejscu gdzie obecnie znajdują się szklane siedziby biurowców. Pierwotnie stanowił ujeżdżalnię koni, zaś wokół niego stały rzeźby, które potem przeniesiono do Parku Saskiego. W 1876 r. budynek został zakupiony przez Komitet Giełdowy z zamiarem przekształcenia go w nową siedzibę giełdy. Przebudowano go pod okiem słynnego architekta Witolda Lanciego, dodając m.in. ozdobny tympanon na którym umieszczono płaskorzeźbę z godłem Warszawy oraz alegorią rolnictwa, handlu i przemysłu. Nazywano ją zwięźle „dużą forsą”. Nowa siedziba giełdy, choć nie aż tak wielka, sprawiała wrażenie bardzo dostojnej (na zdjęciu). Było to drugie obok absolutnego centrum miasta, czyli skrzyżowania Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi miejsce, w którym dorożkarze mogli liczyć na dobrze płatne kursy.
Prawdziwa bonanza ruszyła pod odzyskaniu przez Polskę niepodległości. W 1924 r. wydano rozporządzenie regulujące zasady działania giełdy. Na parkiecie wkrótce potem notowano już akcje prawie 100 spółek, w tym takie cuda jak Warszawskie Towarzystwo Fabryk Cukru czy Zakłady Chemiczne Ludwik Spiess i Syn. Na giełdzie była również notowana Filharmonia Warszawska czy Pomorska Fabryka Kapeluszy. Słowem, przemysł, sztuka i rzemiosło w pełnej krasie! To był czas, gdy ludzką pracę szanowano, czego skutkiem były nadwyżki budżetowe występujące w niektórych latach istnienia II Rzeczpospolitej.
Wraz z biegiem kolejnych lat, wykrystalizowała się też funkcja giełdy. Zaczęła ona stanowić centralne miejsce określenia wartości papierów publicznych, ich wymiany oraz wyrównania. Działalność lokalnych spekulantów, fabrykujących niekiedy informacje o rzekomych przejęciach czy bankructwach nie miała wpływu na całokształt. Warszawska giełda do 1939 r. była ważnym filarem gospodarki. Potem spadły niemiecki bomby, a giełda odrodziła się dopiero w 1991 r. W nowej formie, w budynku dawnego PZPR.
Źródło grafiki: NAC
No cóż, przedwojenni biznesmeni, zwłaszcza z branży handlowej, doskonale wiedzieli, że siłą ich przedsiębiorstw są ludzie tworzący załogę, a nie budynki, fura prezesa, czy wielkość magazynu. Wtedy planowano na lata naprzód, a nie podniecano się rosnącymi chwilowo słupkami we wykresach. No ale cóż, wtedy twarz i nazwisko miały realna cenę, więc dbano o nie, jak o najwyższe dobro. Dziś liczy się już tylko szmal. Twarz i reszta jest tylko kwestią ceny – w tak „ciekawych” czasach przyszło nam żyć.
Troszku, mocno, bardziej gustowna miejscówka niż obecny moloch 🙂