W peregrynacjach dotyczących zabójstwa JFK docieramy do najgłębiej ukrytych w mroku spraw. A mianowicie, kim mógł być hipotetyczny strzelec z trawiastego pagórka?
Naszkicujmy jeszcze raz scenę teatru zbrodni. Jest godzina 12:30 22 listopada 1963 r. Przejeżdżająca przez Dallas prezydencka kawalkada skręca z głównej drogi, przy której czekają wiwatujące tłumy, by przejechać mniej uczęszczanym fragmentem placu zwanego Dealey Plaza. Gdy mija sześciopiętrową składnicę książek, w której pracował Lee Harvey Oswald, słychać pierwszy strzał. Potem padają kolejne, zaś zabójczy jest ostatni, oddany w momencie, gdy limuzyna już prawie wjeżdża do tunelu na brzegu Dealey Plaza. Właśnie ten strzał stał się obiektem największych kontrowersji.
O ile bowiem można jeszcze uwierzyć, że Lee Harvey Oswald mógł jakimś cudem oddać wcześniejsze strzały, o tyle ostatniego nie mógł oddać w żadnym wypadku. Jest na to szereg argumentów, z których kilka przytaczaliśmy w poprzednich artykułach poświęconych morderstwie Johna Kennedy’ego. Najpoważniejszy z nich to ten, że na filmie Abrahama Zaprudera widać, że ów strzał został oddany z innego kierunku i był zupełnie innej maści niż te poprzednie. Z innego kierunku? Tak, ponieważ wcześniejsze strzały oddawane były z pozycji za limuzyną, zaś ten ostatni ewidentnie padł z boku, z trawiastego pagórka. Nie jest to miejska legenda, nie jest to żaden mit. Tak to po prostu widać na filmie Zaprudera. Wyraźnie widać jak na klatce 313 kula trafia JFK w prawy płat skroniowy, wyrywając kawałki czaszki. Z tyłu zaś głowy JFK widać strugę krwi, jaka wylatuje otworem wylotowym. Jest dla mnie niebywałe, że można tego nie dostrzegać. Gdy w 1975 r. amerykańska telewizja puściła film Zaprudera, widzowie nie mieli wątpliwości o co w tym chodzi, skutkiem czego było powołanie nowej komisji do badania zabójstwa JFK.
Co więcej, tak twierdziła też większość przesłuchanych przez FBI i komisję Warrena świadków z Dealey Plaza, do czego link zamieszczamy poniżej artykułu. Do tego dochodzi niemożność oddania strzałów z rzekomej broni Oswalda w krótszym odstępie niż co 2 sekundy (i to nie wliczając w to w ogóle czasu potrzebnego na wycelowanie), podczas gdy odstęp pomiędzy ranieniem jadącego obok prezydenta gubernatora Connally’ego oraz trafieniem w głowę JFK to mniej niż sekunda. I wreszcie – nie bez powodu minutę lub dwie po śmiertelnym strzale, gdy tylko minął szok, ludzie, a zwłaszcza policjanci znajdujący się na miejscu zbrodni zaczęli biec w kierunku trawiastego pagórka. Coś zapewne zwróciło ich uwagę. Tym razem zadajmy więc sobie pytanie: kim mógł być człowiek, który oddał stamtąd strzał?
Autorzy epokowego dokumentu „Men Who Killed Kennedy” postawili hipotezę, że mógł to być korsykański płatny morderca, Lucien Sarti, o czym pisaliśmy tutaj. Niektórzy blogerzy są zdania, że mógł nim być skorumpowany policjant J. D. Tippit. Natomiast chyba najbardziej interesującego świadectwa w tej sprawie dostarczył Gordon Arnold (1941-97), były żołnierz, który w 1978 roku, po tym gdy ponownie wybuchła ogólnonarodowa dyskusja na temat JFK, ogłosił w Dallas Morning News swoją relację dotyczącą tamtego feralnego dnia.
Według Arnolda, przybył on na Dealey Plaza, by uwiecznić na filmie przejazd prezydenta. Ustawił się na wiadukcie, z którego został wyproszony przez osoby podające się jako Secret Service. Stanął więc na trawiastym pagórku, w miejscu położonym nieco w bok za plecami Zaprudera. Gdy nadjeżdżała kawalkada, podniósł kamerę i zaczął filmować. Arnold twierdził, że najpierw koło głowy przeleciała mu kula, która następnie trafiła prezydenta, zaś po kilku kolejnych sekundach podbiegł do niego człowiek w policyjnym mundurze. Miał na piersi błyszczącą odznakę (ang. badge), skąd się wzięła opisująca go nazwa „Badge Man” – człowiek z odznaką. Według Arnolda, ten człowiek – jakkolwiek surrealistycznie to nie zabrzmi – płakał, zaś w ręce cały czas trzymał strzelbę. Obok niego stał wspólnik, w kapeluszu i stroju kojarzącym się z pracownikiem kolejowym. Ów człowiek miał ubrudzone czymś dłonie. „Badge Man” kazał oddać film z kamery, po czym wraz z kompanem się oddalili.
Tyle Arnold. Wkrótce po opublikowaniu jego rewelacji, zaczęto analizować polaroidową fotografię wykonaną przez Mary Moorman. Przedstawia ona trawiasty pagórek w momencie oddania zabójczego strzału. Zaczęto się w tym gąszczu dopatrywać postaci, niczym podczas wywoływania fotografii w filmowym „Powiększeniu”. Tyle że, jak ujmują to obecni badacze – jest to trochę jak poszukiwanie hobbitów w gęstym lesie.
Moim zdaniem najbardziej zagadkowa rzecz związana z hipotetycznym drugim (choć kto wie czy nie trzecim?) strzelcem znajduje się na filmie Orville’a Niksa. Stał on z kamerą w podobnej pozycji jak Moorman, tyle że nieco dalej od zdarzeń. Jego film jest nieco gorszej jakości niż ten Zaprudera, ma wszakże niezaprzeczalną zaletę – w miarę dokładnie pokazuje całą akcję z przeciwnej strony. Sam Nix (1911-72) jawił się dość enigmatyczną postacią – w pierwszych swych zeznaniach twierdził, że wszystkie strzały padły z trawiastego pagórka, zaś potem zmienił wersję, obstając, że wszystkie padły ze składnicy książek. Zostawmy więc samego Niksa, a zajmijmy się jego filmem.
Pierwszą rzeczą, jaka się rzuca w oczy, to minimalna ilość osób obserwujących przejazd kawalkady. Na Main Street były tłumy, a tutaj – w okolicach trawiastego pagórka, gdzie teoretycznie było najlepsze miejsce do obserwacji, znajdowali się tylko pojedynczy ludzie. Dlaczego? Ano prawdopodobnie dlatego, że do ostatniej chwili nie było wiadomo jaką droga pojedzie prezydent. Większość spodziewała się, że minie Dealey Plaza przez Main Street, a nie Elm Street. Sam Oswald do ostatnich godzin nie wiedział, którędy przejedzie JFK, o czym pisaliśmy tutaj. Drugim ewentualnym wytłumaczeniem jest to, że ludzi z trawiastego pagórka ktoś przeganiał i kazał im odchodzić bliżej składnicy książek. Jakby nie było, trawiasty pagórek oraz jego okolice były zadziwiające opustoszałe.
Poniżej prezentujemy link do filmu Niksa, który można sobie obejrzeć w dużym zwolnieniu. Co się dzieje w momencie, gdy padają strzały? Wszyscy świadkowie tego zdarzenia stoją jak oniemieli, całkowicie sparaliżowani. Jest to zupełnie naturalna reakcja. Ale jest jeden wyjątek. Człowiek, którego oznaczyłem na zdjęciu czerwoną strzałką, niemal natychmiast po trafieniu w głowę prezydenta zaczyna uciekać w kierunku płotu, za którym znajduje się parking oraz linia kolejowa – skąd można opuścić Dealey Plaza niezauważonym. To Emmet Hudson (1905-1991). Nieco potem, gdy szok minął, inni świadkowie oraz policjanci również rzucają się w tamtym kierunku, tak jakby coś zwróciło tam ich uwagę.
Żeby było jasne – na trzecim dostępnym filmie z Dealey Plaza, nakręconym przez Marie Muchmore, nie wygląda, żeby Hudson trzymał w dłoniach broń, zwłaszcza że był w towarzystwie dwóch innych osób. Jego reakcja pozostaje wszakże przedziwna, mogąca sugerować, że słysząc przelatującą mu koło ucha kulę, odruchowo rzucił się do ucieczki. Ewentualnie miał inny powód, by się jak najszybciej ewakuować się z miejsca strzelaniny. Hudson zeznawał przed komisją Warrena oraz HSCA, ale nie powiedział niczego rewelacyjnego poza tym, że jego zdaniem strzały padły ze składnicy książek oraz że na pagórku nie było nikogo z bronią. Jednocześnie nie potrafił przekonująco wyjaśnić swojego zachowania.
Pełna wersja filmu Niksa, na którym widać uciekającą postać
Film Marie Munchmore pokazujący to samo z innej perspektywy
Zeznania Emmeta Hudsona przed komisją Warrena
Zeznania świadków w sprawie strzału w głowę JFK
Źródło grafiki: screenshot
Niektóre osoby tak mają, że w przypadkach ekstremalnych ich reakcje są ekstremalne. Nie widzę nic szczególnego w ucieczce tego człowieka.
Zgoda, ale wolałbym się dowiedzieć dlaczego tak zareagował jako jedyny z circa 50 osób, które były świadkami strzałów.
Zobaczcie jak Kosmiczny Żartowniś sobie z nas kpi:
Abraham Lincoln został wybrany do Kongresu w roku 1846; Kennedy został wybrany do Kongresu w roku 1946
Nazwiska Lincoln i Kennedy składają się z siedmiu liter.
Sekretarka Lincolna (która ostrzegała go, by nie szedł do teatru) miała na nazwisko Kennedy.; sekretarka Kennedy’ego (która próbowała zniechęcić go do wyjazdu do Dallas) miała na nazwisko Lincoln.
Obaj następcy zastrzelonych prezydentów nazywali się Johnson i pochodzili z amerykańskiego południa.
Następca Lincolna, Andrew Johnson urodził się w roku 1808; następca Kennedy’ego, Lyndon Johnson, w roku 1908.
Zabójca Lincolna, John Wilkes Booth urodził się w roku 1839; Lee Harvey Oswald urodził się w roku 1939.
Obaj zamachowcy używali trójczłonowych nazwisk składających się z piętnastu liter.
Lincoln został zastrzelony w teatrze pod nazwą „Kennedy”; Kennedy został zastrzelony w samochodzie marki „Lincoln”.
Booth uciekł z teatru, a złapany został w magazynie; Oswald uciekł z magazynu, a złapany został w teatrze.
Obaj mordercy zostali zgładzeni, zanim zaczęły się ich procesy sądowe.
Tydzień przed zamachem Lincoln był w miejscowości Monroe, w stanie Maryland; na tydzień przed swą śmiercią Kennedy spotkał się z aktorką Marilyn Monroe. „
„Tydzień przed zamachem Lincoln był w miejscowości Monroe, w stanie Maryland; na tydzień przed swą śmiercią Kennedy spotkał się z aktorką Marilyn Monroe.”
– Słyszałem lepsze porównanie, zamiast spotkał to był w MM xD Ale to też lipa bo MM nie żyła od ponad roku.
W tych rozważaniach pojawia się jeszcze jedna postać, a mianowicie Black Dog Man jako hipotetyczny strzelec z grassy knoll. Ten filmik ciekawie pokazuje hipotezę.
http://www.youtube.com/watch?v=HY6iZjt6YCE
Ale chyba jednak ów kapelusz na filmie Zaprudera to kapelusz Emmetta Hudsona, który stał na schodkach, troszkę poniżej człowieka który zaczął uciekać.
Black Dog Man to mit. Zresztą z tamtej pozycji nie mógłby strzelać: bo albo krzaki, albo totalne odsłonięcie.
Po waszym infie napisałem na jfkassassinationforum.com w sprawie uciekającego gościa. Wywiązała się ciekawa dyskusja, w której oczywiście nic konkretnego nie padło („To po prostu uciekający człowiek, nie znajdziesz na jego temat informacji”), po czym… moje konto zniknęło, podobnie jak cały thread. Administrator tego forum działa szybciej niż strzela Oswald. Nie wiem o co im chodziło i nie rozumiem dlaczego ludzie zajmujący się tropieniem spisków zachowują się jakby wszystko wokół było spiskiem. Nie otrzymałem żadnej informacji, żadnego ostrzeżenia czy pouczenia. Biedne amerykańskie debile i tyle.
Mnie kiedyś wyrugowali po kilku postach delikwenci z pewnego polskiego forum poświęconego II wojnie światowej. Jeden był moderatorem, drugi dyskutantem i moderatorem. Obaj wyglądali na zdjęciach na fejsie nie powiem jak kto. Wtedy sobie pomyślałem, że takie fora prowadzą pomyleńcy, którzy za mało wychodzą z domu, a wieczorami sklejają samoloty. Lepiej dać sobie z nimi spokój i przeznaczyć wolny czas na coś innego.
Jakkolwiek byłem ukierunkowany na różne scenariusze tak nigdy nie byłem zwolennikiem innego miejsca strzału niż TSBD.Byłem skłonny nawet uwierzyć że strzelano z dwóch okien ale na pewno z tyłu.Dlaczego?
Analiza filmu Zaprudera wskazuje nam dwie podstawy by stwierdzić że strzał padł z tyłu.
1.W chwili trafienia głowa JFK pochyla się minimalnie do przodu po czym odchyla się do tyłu i w lewo.
2.Strumień krwi w chwili strzału skierowany jest w górę i minimalnie do przodu a nie do tyłu.
Do tych faktów można dodać zdjęcie z autopsji i małą ranę z tyłu głowy(wlot)Jak i roztrzaskana skroń z częścią czaszki(wylot).
Do tego dochodzą testy balistyczne które potwierdzają że strzał padł z tyłu.
1. No chyba nie myślisz że przez tyle lat od zamachu do ujawnienia filmu nikt przy nim nie majstrował?
2. Strumień krwi bryzgał na wszystkie strony również na motocyklistę jadącego za samochodem prezydenta. Jackie Kennedy zeznała że weszła na bagażnik bo tam znajdowały się fragmenty głowy prezydenta.
I do tych faktów można jeszcze dodać opinie lekarzy z parkland którzy widzieli wielka ranę z tyłu głowy. A testy balistyczne mogą potwierdzić praktycznie każdą hipotezę.
Strzał z tyłu nie spowodowałby tego, że wyrwany fragment czaszki leci do tyłu. Wręcz przeciwnie. Na filmie ewidentnie widać kawałek płatu czaszki lecący do tyłu co sugeruje postrzał z przodu
Dokładnie tak. To jeden z argumentów, który nie dociera do sceptyków. Jeśli otwór wlotowy był z tyłu głowy, to powinien on być mały i wnętrzności z kawałkami czaszki powinny odpaść z przodu. Tymczasem tak się nie stało.
ten gośc ze schodów, nie ucieka, ludzie please.. on po prostu uslyszał pewnie swist albo/i czuł, ze strzal przyszedł zza pleców i pobiegł w tamtą stronę….