Jeden z domniemanych podróżników w czasie panicznie bał się spotkać samego siebie, twierdząc, że to mogłoby doprowadzić do rozpadnięcia się naszego wszechświata.
Mowa tu o niejakim Noahu, który przez moment stał się sensacją w mediach w 2018 roku. Ów chłopak utrzymywał, że przybył z 2030 roku, czasu, gdy na Ziemi objawili się już kosmici, a sztuczna inteligencja przejęła większość zadań i obowiązków w przemyśle i życiu codziennym. Badany był wykrywaczem kłamstw, który nie wskazał, by mówił nieprawdę. Podał też kilka faktów z 2019 roku, które miały się jego zdaniem wydarzyć. Co dość zaskakujące, niektóre rzeczy udało mu się w miarę dokładnie przepowiedzieć, ale nie ma się po co tym zajmować, skoro rok po swoim objawieniu przyznał się do tego, że jest youtuberem, nazywa się rzekomo Denis Bel i wykonał po prostu grubego „pranka”. Gigantem tuby nie jest – ma ledwo pięćset subskrypcji. Także ten filmik, w którym przyznał się do mistyfikacji, wielkiego szału nie zrobił, zaliczając jedyne 40 tysięcy wyświetleń. Lud jak widać woli łykać podobne historie, a niekoniecznie jest już jest zainteresowany ich wyjaśnianiem.
Noah okazał się taki sam jak wszyscy inni znani publiczności samozwańczy, lub cudownie objawieni na starych fotografiach podróżnicy w czasie. Pojawiają się niekiedy sugestie, że podróżnikami w czasie musieli być Morgan Robertson piszący kilkanaście lat przed tragedią Titanica o tym zdarzeniu albo dzieci z Woolpit, tyle że brakuje informacji mogących potwierdzić taką wersję wydarzeń. Ale czy naprawdę nie ma nadziei na to, że w naszych progach był ktoś spoza naszego obszaru czasowego? Pisaliśmy już kiedyś o tym, na jakie problemy musiałby natrafić ewentualny podróżnik w czasie. Tym razem zastanówmy się, wbrew temu co mówi większość naukowców zakładających teoretycznie możliwość istnienia zamkniętych pętli czasoprzestrzennych, czy podróże w czasie w ogóle są możliwe?
Podróż do przyszłości rozumianą jako spowolnienie czasu we własnym ośrodku i w ten sposób katapultowanie się do rzeczywistości wyprzedzającej znacznie nasz punkt startu, można sobie wyobrazić jako konsekwencję szczególnej teorii względności Einsteina. Taką sytuację pokazał dość sugestywnie film „Interstellar” i nie ma co tu długo dywagować, bo taka wersja wydaje się całkowicie realna. Zwróćmy uwagę, że w tym przypadku nie znika się z teraźniejszości, tylko przez pewien czas przebywa w innym ośrodku – na przykład w pędzącym z prędkością zbliżoną do c statku kosmiczny – nie ma więc mowy o paradoksie spotkania samego siebie.
Natomiast z wyobrażeniem podróży w przeszłość jest dużo, dużo ciężej. Po pierwsze, trzeba by założyć, że obraz, matryca przeszłości gdzieś cały czas istnieje, skoro można się do niej powrócić. A to z kolei wymusza przyjęcie, że czas nie istnieje, a wszystko „dzieje się naraz”. Ciężko mówić wówczas o wolnej woli. A skoro tak, to już wiadomo byłoby, czy oni tu są, czy nie. Nikt nie podejmie spontanicznie takiej decyzji samodzielnie w przyszłości. Ponieważ nie widzimy żadnej działalności przybyszów spoza naszego obszaru, można przyjąć, że ich nie ma.
Skoro podróżnik za pomocą machinerii być może wykorzystującej miniaturowe czarne dziury, zdołałby się nawet hipotetycznie cofnąć w czasie, jaką miałby możliwość powrotu, skoro w czasie sprzed skonstruowania maszyny czasu nie mógłby w pojedynkę zbudować jej ponownie. I czy działałaby ona dokładnie przeciwnie, czy trzeba by szukać szybkiej rakiety i skorzystać z efektu „Interstellara”, żeby powrócić do własnej teraźniejszości?
Inne wymiary, wormhole, połączenia z innymi fragmentami wszechświata – we wszystko to jestem w stanie uwierzyć, mimo że umysł nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Natomiast brakuje wiary do naszkicowania sobie sytuacji, w której wszystko, co się wydarzyło – lub przynajmniej nam ludziom się wydaje, że to nastąpiło – jest składowane w jakiejś kosmicznej bibliotece, z której w pewnym momencie dawałoby się skorzystać. Nie potrafię sobie tego zwizualizować nawet włączając fantastyczne dopalenie wyobraźni. Na ten moment, przy tych informacjach, które do mnie dotarły, zakładając istnienie przyczynowości, nie wierzę w istnienie możliwości podróży po przeszłości.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski