Na pytanie „czy Hitler i Stalin kiedykolwiek się spotkali” odpowiedź brzmi: zapewne nie, ale jeśli już, to tylko w Wiedniu w 1913 roku.
W tym samym czasie oprócz wspomnianej dwójki w mieście przebywali też Lew Trocki, Jósip Broz Tito i Zygmunt Freud. To niesamowite i fascynujące, jak historia się splata, gdyż przyszli główni aktorzy dziejów byli wówczas nic nieznaczącymi włóczęgami, walczącymi o nocleg i kawałek chleba, podczas gdy faktyczni władcy tego miejsca mieli lada chwila odejść do lamusa. W pałacu Hofburg przebywał wciąż jeszcze żywy, 83-letni cesarz Franciszek Józef. W pobliskim Belwederze nocował zaś namaszczany na jego następcę arcyksiążę Franciszek Józef, od którego śmierci rok później rozpoczęła się I wojna światowa.
Wiedeń (na zdjęciu) był kosmopolityczny do szpiku końcu. Nie mogło być inaczej, skoro cesarstwo Austro-Węgier liczyło 50 milionów mieszkańców należących do 15 różnych nacji. Winny takiemu stanowi rzeczy był nie kto inny jak król Jan Sobieski, dwa i pół wieku wcześniej ratujący to miejsce przed najazdem Turków. Gdyby inwazja Osmanów przebiegła zgodnie z planem, historia z całą pewnością potoczyłaby się inaczej.
Trocki i Stalin byli kompletnymi outsiderami. Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili rok wcześniej kręcił się po Krakowie, odwiedzając tam Włodzimierza Lenina. Pociągiem znad Wisły jako Stavros Papadopoulos dotarł do Wiednia i tam spotkał się z Lwem Trockim, już od kilku lat sączącym wywrotowe treści jako dziennikarz w pisemku przemycanym do carskiej Rosji. Stalin, znany wówczas wśród swoich jako Koba, robił ponoć fatalne wrażenie swoją szarą powierzchownością, szorstkością i brakiem ludzkich odruchów. Poza tym miał na twarzy tak bardzo retuszowane przez późniejszych hagiografów komunizmu dzioby ospowe – wcześniej był znany jako „Ospowaty Józek”. Obaj panowie mimo że teoretycznie służyli tej samej sprawie, od początku nie przypadli sobie do gustu. Lewacki intelektualista kontra zamknięty w sobie, bezideowy idiota – ten konflikt trwał aż do zabójstwa Trockiego. Stalin, którego głównym celem nad Dunajem było poznanie austriackiego socjalista Karla Rennera, spędził miesiąc w Wiedniu, z kolei Trocki wybył jeszcze przed nim, przenosząc się na Bałkany. Większy kontakt ze sobą mieli dopiero w okresie po Rewolucji Październikowej.
Adolf Hitler jak wiadomo, dwukrotnie aplikował do Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Nie był na tyle zdolny, by przejść przez egzaminy kwalifikacyjne, ale z poznanym w Linzu kolegą Augustem Kubizkiem żył w jednym pokoju i dzielił większość czasu w ramach czegoś, co w dzisiejszych czasach można by pewnie nazwać związkiem partnerskim. Mieszkali w nowoczesnym przytułku dla rozbitków życiowych, którymi w istocie byli. Z Wiednia Hitler wybył 25 maja 1913 roku, wyruszając ku swemu przeznaczeniu, do Monachium.
Wiadomo, że fuhrer bywał często w kawiarni Cafe Central i że wpadał też tam Trocki. Prawdopodobnie obaj się często widywali, nie istnieje natomiast informacja potwierdzająca, czy na Hitlera wpadł też tam kiedyś Stalin. Mogło tak być, aczkolwiek nigdy już się tego nie dowiemy.
Żeby oddać koloryt Wiednia AD 1913, dodajmy, że na na południu miasta, w samochodowej fabryce Daimlera pracował 21-letni Broz Tito. Uznany już wówczas w środowisku naukowym Freud mieszkał na ulicy Berggasse, w samym centrum miasta. W tym jednym momencie historii, na początku 1913 roku cała piątka przebywała w pobudzającym wszelakie idee kulturowym tyglu. Zaraz potem ich drogi się rozeszły, a historia ludzkości zamieniła się w koszmar.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Istnieją dokumenty, które odpisują spotkanie Hitlera ze Stalinem, chociaż nie jest ono potwierdzone przez żadnego świadka. Dokumentem tym jest raport FBI napisany dla prezydenta USA F.D. Roosevelta. Według tego dokumentu Hitler spotkał się ze Stalinem 17 października 1939 roku we Lwowie.
Hitler nie mógł być w dwóch miejscach równocześnie. 17 października 1939 okręt podwodny U-47 Günthera Priena powrócił do Wilhelmshaven po zatopieniu pancernika Royal Oak w Scapa Flow. Hitler przysłał po dowódcę i załogę samolot, po czym następnego dnia podejmował ich w Kancelarii Rzeszy.
„Bez Stalina nie byłoby Hitlera, nie byłoby gestapo” – pisał Lew Trocki. I miał rację. Chociaż oficjalnie w latach 20. i na początku lat 30. niemieccy komuniści i narodowi socjaliści toczyli ze sobą bój na śmierć i życie, Moskwa zakulisowo wspierała NSDAP. Maski zostały zdjęte w roku 1933, gdy odbyły się wybory powszechne, które miały zmienić oblicze Niemiec. Otóż NSDAP zdobyła w nich mniej głosów niż komuniści i socjaldemokraci. Wystarczyło, żeby te dwa ugrupowania zawiązały koalicję i to one stworzyłyby rząd. Stalin powiedział jednak „niet”. Wydał on swojej berlińskiej ekspozyturze surowy zakaz wchodzenia w jakiekolwiek układy ze „zgniłymi socjaldemokratami”. W efekcie nominację na kanclerza otrzymał Adolf Hitler. Machina została wprawiona w ruch. „Lodołamacz rewolucji” – jak nazywano w Moskwie przywódcę narodowych socjalistów – rozpoczął swój rejs.