Niewiele jest rzeczy bardziej rozwścieczających niż brak możliwości zakupu jednego z tomów cyklu, który się akurat czyta.
Wydawać by się mogło, że w czasach, jak kto woli zgniłego czy kwitnącego, kapitalizmu takie rzeczy jak permanentne braki asortymentu nie powinny się zdarzać. Nie ma kłopotów z pozyskaniem papieru wszelkiego rodzaju. Drukarni chętnych do realizacji zlecenia też jest pewnie bez liku. Nawet nie ma nawet potrzeby męczyć się z dystrybucją, bo przecież można sprzedawać w internecie i dostarczać bezpośrednio z magazynu. Tymczasem jak na złość, coraz częściej wręcz, po prostu tego albo owego tytułu nie ma.
Przykład pierwszy to cykl „Starship” autorstwa Mike’a Resnicka. Tomy pierwszy, drugi, trzeci i piąty można zdobyć bez większych problemów. Nie ma ich co prawda w dużych księgarniach internetowych, ale są dostępne na portalach aukcyjnych. Tom czwarty wcięło. Dlaczego akurat czwarty? Zakładając że seria nie sprzedawała się zgodnie z ambicjami wydawcy, Fabryki Słów, można by przypuszczać, że obetną nakład tomu piątego. Człowiek może by się z tym wewnętrznie nie zgadzał z własnych samolubnych powodów, ale ciężko byłoby odmówić temu posunięciu logiki. Wiadomo, wydawnictwo nie prowadzi działalności charytatywnej, musi opłacić pracowników, dostawców itd. Tymczasem piąty tom można kupić, a czwarty nie.
Inny przykład, ten sam wydawca, Fabryka Słów. Poczytny autor Andrzej Pilipiuk i jego trzytomowy cykl „Norweski dziennik”. Pierwsze dwa tomy są na składzie magazynowym, dostępne z wysyłką 24h, mimo że rzecz została wydana ładnych parę lat temu. Po trzecim śladu nie ma. Przynajmniej po wersji papierowej, bo ebooki też można nabyć od ręki. Nie wiem, co myślał specjalista w dziale marketingu, ale jeśli na półce mam już dwa tomy w okładkach, to trzeci też chcę mieć w tej postaci, a nie w pliku.
Ostatni przykład, tym razem z nieoczekiwanym happy endem. Znów Fabryka Słów, wiem, uwziąłem się. Tym razem cykl „Stalowe Szczury” Michała Gołkowskiego. Pierwszy tom pochłonąłem w błyskawicznym tempie. Trzeci tom dostałem w prezencie. Oba są dostępne w wolnej sprzedaży, tylko nie tom drugi. A że jak to bywa w cyklach, kolejny tom zaczyna tam, gdzie poprzedni skończył, wścieklizna murowana.
Jaka jest zagadka zaginionych tomów? Czy ludzie naprawdę wykupują środkowy tom jak świeże bułeczki, ignorując pozostałe dwa? Czy wydawca akurat środkowy tom drukuje z zmniejszonym nakładzie, a pozostałe nie? Ani jedna, ani druga hipoteza nie wydaje się prawdopodobna. Szukałem w dużych księgarniach tradycyjnych i internetowych, na portalach aukcyjnych, w antykwariatach internetowych, bez sukcesu. Jak tonący, chwytający się brzytwy, poszedłem w końcu po książkę do sklepu spożywczego, Carrefour. Ku swojemu zdumieniu, znalazłem drugi tom „Stalowych Szczurów”. Na półce były aż trzy egzemplarze towaru wymiecionego kompletnie z internetu, z czego jeden niezwłocznie zakupiłem. Czyżby supermarkety pochłonęły cały nakład drugiego tomu? Raczej nie, bo pierwszy też był na półce.
Mam olbrzymią prośbę do wszystkich wydawców, w szczególności do Fabryki Słów, którą bardzo cenię, której książki regularnie kupuję, na zapowiedzi której czekam. Dajcie jakąś nadzieję, nam sierotom z wybrakowanymi cyklami książkowymi. Przydatna byłaby informacja, gdzie można znaleźć ostatnie egzemplarze w sklepach. Jeśli nigdzie już nie ma ani sztuki, to może jakaś lista z zapisami na stronie internetowej wydawnictwa. Jak by się zebrało kilkaset wpisów, może już opłacałoby się zrobić dodruk. A jak nie chcecie się tym wszystkim kłopotać to drukujcie zbliżone nakłady każdego tomu i zadbajcie o dystrybucję do danego miejsca w podobnej ilości co pozostałe tomy.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski