Dnia 18 grudnia około godziny 18:30 czasu lokalnego w okolicach Zatoki San Francisco na niebie miało miejsce niewyjaśnione zjawisko.
Tajemnicza smuga zaczęła przewijać się na Facebooku i Twitterze, gdzie ludzie spontanicznie zamieszczali zdjęcia niezrozumiałego zjawiska. Obiekt na niebie wyglądał trochę jak egipski ankh, tyle że z obciętymi boczkami przy górnej części. Albo mówiąc prościej – wyglądał jak pętelka na kawałku sznurka. Miał w sobie coś niezwykłego ze względu na nietypowy kształt.
Ponieważ już wcześniej w Kalifornii notowano nad głowami różne dziwne smugi, pierwsze podejrzenia padły na firmę SpaceX Elona Muska, niemal równo rok wcześniej wypuszczającej rakietę Falcon 9. Zostawiła ona po sobie świetlisty ślad, tyle że biegnący w naturalny sposób od ziemi w górę. Problem z identyfikacją tego z „pętelką” był taki, że baza SpaceX znajduje się w Hawthorne kilkaset kilometrów na południe, poza tym w tamtym czasie kosmiczna manufaktura nie wykonywała żadnych lotów. Nie sprawdziły się również informacje o możliwym starcie jakichkolwiek maszyn z nieodległej Vandenberg Air Force Base, stanowiącej rezerwowy kosmodrom NASA.
Drugą i powszechniej braną pod uwagę hipotezą był meteor. Tyle że i z tym wyjaśnieniem rodzi się problem, ponieważ ślad jest wyraźnie gęstszy bliżej ziemi, co sugeruje, że obiekt poruszał się w kierunku nieba. Poza tym jak meteor mógł wykonać kółko? Tutaj przeróżni komentatorzy dostarczają wyjaśnienie, że spowodowane to zostało wiatrami, rozpraszającymi pierwotną smugę. Wreszcie trzecia sprawa – nie znaleziono żadnych szczątków owego domniemanego meteoru, nie doniesiono o żadnych zniszczeniach podobnych choćby w malutkim procencie do tego, co wydarzyło się w Czelabińsku. Ów meteor musiałby zostać w całości strawiony przez atmosferę.
Na korzyść naturalnej koncepcji świadczy, że kilka dni wcześniej w stanie Indiana notowano przeloty „kul ognia”, czyli różnej wielkości meteorów. Na niekorzyść – że żaden z nich nie zostawił choćby zbliżonego kształtu do „pętelki”. Ale przyjęcie, że nie wiadomo, co się wydarzyło nad rejonem Zatoki San Francisco wymagałoby przyznania, że być może znów na kalifornijskim niebie zjawiły się obiekty nie z tego świata.
Źródło grafiki: wavy.com
Mnie w tym wszystkim martwi tylko to, że jest to n-ty już podobny incydent nad Kalifornią. Tutaj nie tropiłbym kosmitów, bo podobne zdarzenia mamy średnio co raz na tamtych terenach.
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,2254,nadal-nie-wyjasniono-sprawy-tajemniczej-smugi-nad-kalifornia.html
Wygląda jak ślad po pocisku, tylko to oczko jest dziwne.