Latem 1980 roku Atari wkroczyło do krainy mlekiem i miodem płynącej. Uberkombinatowi dowodzonemu przez Raya Kassara dosłownie wszystko się udawało.
Hasło towarzyszące targowej prezentacji w Las Vegas komputerów ośmiobitowych z linii 400 i 800 – „Touch the future” –odnosiło się także do jego oprogramowania czy projektów społecznych. Konkurencja nie istniała. Aż pewnego wakacyjnego dnia do Sunnyvale dotarł list od piętnastoletniego Adama Claytona z Salt Lake City…
Młodzian dostarczył do centrali Atari donos, z którego wynikało, że w wydanej rok wcześniej grze zatytułowanej Adventure znajduje się easter egg, w którym autor wbrew poleceniom przełożonych umieścił napis „Created by Warren Robinett”. Do menedżerów dotarło, że istnieje oddolna wroga siła podważająca ich codzienne decyzje. Robinett co prawda już wcześniej wyoutował się poza struktury firmy, ale może istniały w niej jeszcze jakieś inne krety? Zaczęło się ich tropienie.
Rządzący Atari Kassar, głęboko sceptyczny wobec organizowanych jeszcze od czasów Nolana Bushnella heteroseksualnych weekendowych spotkań pracowników w jacuzzi, wszedł w konflikt z ekipą na jeszcze drugiej płaszczyźnie. Wprowadził mobbing, jaki przy dzisiejszych standardach trudno sobie wyobrazić. Kilka miesięcy wcześniej z firmy odeszli ludzie, którzy założyli Activision, ale jeszcze nie bardzo było wiadomo, jak to się skończy, ponieważ w maju ruszył proces mający ukrócić praktykę samowolnego wydawania gier na Atari 2600. Równolegle zabrano się za prześwietlanie tych, którzy pozostali. Efekty? Z Atari odchodzi Carol Shaw, legendarna programistka, która dzieło swojego życia, River Raid, stworzy za moment na Atari 2600, ale już pod banderą Activision. Sunnyvale opuszcza kluczowa postać, weteran Gene Lipkin, spec od marketingu i szef działu automatów. Rezygnuje również Rick Maurer, autor fenomenalnego sukcesu konwersji Space Invaders na 2600. I wreszcie w kolejnych tygodniach ustępuje kobieta piastująca funkcję dyrektora sprzedaży na pozaamerykańskie rynki, zwalniając miejsce dla dwóch późniejszych grabarzy Atari, którzy podzieli się na tym kawałku dodatkową władzą, Dona Osborne’a i Howarda Rubina. Zupełnie prywatnie uważam, że Osborne był w największym stopniu odpowiedzialny za późniejszy krach konsolowego Pac-Mana i E.T. oraz zawalenie się rynków sprzedaży.
To wszystko działo się zakulisowo, szeroka publiczność o tym nie wiedziała i cieszyła się, grając na automatach w Pac-Mana, zimnowojenne Missile Command, a na drewniano-czarnej konsoli łupiąc w Space Invaders. Decydentom z Sunnyvale wydawało się, że ruchy skrzydeł motyla nie mogą zmienić losów świata i że ich hegemonia potrwa jeszcze przynajmniej dekadę. Tymczasem list Adama Claytona rozpoczął szereg przemian doprowadzających do krachu firmy. Jeśli próbować z perspektywy historycznej wskazywać jeden element rozpoczynający efekt domina, to było właśnie to.
Tak sobie myślę, że latem 1980 roku umarł Stary Świat i z monolitu wypuściły pędy tego wszystkiego, co stało się tak bliskie nam w Polsce. Niepotrzebne już nikomu w USA komputery Atari zostały wywalone na rynek polski, automaty z polikwidowanych dystyngowanych salonów gier trafiły przez Niemcy do rodzimych wozów Drzymały oraz na dworce kolejowe i to, co kilka lat wcześniej stanowiło szał za oceanem, zaczęło napędzać młodą wyobraźnię również nas tutaj. Nikt nie narzekał, że zjadamy resztki jedzenia z niegdyś suto zastawionego stołu, bo nikt nie wiedział o tym, że w Stanach tak potężnie gruchnęło.
Źródło grafiki: Atari Force
Patrząc na to, co się dzieje na rynku obecnie, przydałby się podobny kryzys. Brak innowacji, zbyt mocny nacisk na marketing, słaba jakość wykonywanych produktów, celowanie w jak największy zysk w jak najkrótszym czasie, nieczyste zagrania (hi, Bethesta ze swoim season passem do Fallouta 4!) – to tylko największe grzechy branży. Wystarczy że PS4 Neo i Xbone Scorpio okażą się crapem a wszystko może polecieć w diabły. Osobiście chciałbym żeby Ubi, Acti i EA dostały bardzo mocno po dupie. Może przyszłoby jakieś ogarnięcie.
I tak wiadomo że rynek gier by nie upadł… Ale prawdopodobnie potrzebowałby więcej czasu, i na przykład żeby mieć możliwośc wyprodukowania gry takiej jak np, byśmy musieli poczekać te parę lat dłużej. Po prostu rynek może został by na troszkę zamrożony, ale wrocilby do łask, zwłaszcza wraz z rozwojem komputerów, które były niezależne od gier, i cały czas się rozwijały,zwiekszajac swoje możliwości 🙂 tak to widzę