Mobilne RPG z prawdziwego zdarzenia wyrwie wiele godzin z życiorysu. Powiedzieć, że wciąga to mało, człowiek oscyluje między uczuciami głębokiej satysfakcji i czarnej rozpaczy.
Zaczynamy bohaterem wybranej klasy z czterech dostępnych, nazwijmy je wojownik, szermierz, mag oraz łucznik. Każdy ma nieco inne umiejętności, które odblokowują się w miarę zdobywania punktów doświadczenia. Wojownik to taki rzeźnik, który jednym zamachem potrafi zmiażdżyć wielu przeciwników. Szermierz jest bardziej finezyjny, woli walkę jeden na jednego, może też korzystać z drobnych czarów. Mag to mistrz zaklęć, razi na odległość, potrafi teleportować się, kiedy okolica zbyt zagęszcza się od przeciwników. Łucznik jest szybki, strzela z oddali, ale też może stawiać pułapki.
Fabuła w grze jest zgrubnie zarysowanym pretekstem do szukania zwady z każdym napotkanym demonem i potworem. Wędrujemy po przepięknie renderowanej krainie Valenthii, zamkach, lodowych pustkowiach, lasach wypełniając zadania i trzebiąc po drodze każdego wrażego stwora. Początki są łatwe i satysfakcjonujące, potem trzeba trochę pogłówkować. Dopakować swojego herosa można na kilka sposobów. Pierwszym najłatwiejszym jest zbieranie łupów po wrogach, po tym i owym może zostać użyteczny kawałek hełmu, zbroi, bądź broni. Im wyższy poziom danego przedmioty, tym większy bonus zdrowia, many, bądź siły ataku. Czasem z roztrzaskanego rynsztunku wypadnie talizman, który można włożyć do swojej zbroi, a także łączyć z innymi talizmanami tego samego kształtu oraz kolory, by uzyskać silniejszy artefakt. W czasie wędrówek zbieramy też materiały do produkcji zbroi we własnym zakresie, choć jest to proces bardzo mozolny, szczególnie dla lepszych przedmiotów.
Zdecydowanie najłatwiejszym sposobem na szybkie sukcesy w grze, to wydatkowanie prawdziwych pieniędzy w celu zakupu w grze klejnotów, za które można kupić właściwie wszystko, większą pojemność plecaka na przedmioty, lepsze zbroje, eliksiry, czary i umiejętności z wyższych poziomów. Pokusa wzrasta z każdą kolejną falą coraz mocniejszych przeciwników, a gra nieustannie kusi. Podczas ładowania wyświetla reklamy własnych „produktów”, a to sympatycznie wyglądający miecz z dużym bonusem ataku, a to kawałek zbroi z mocnym talizmanem. Łatwo w ten sposób przepuścić fortunę, bo przelicznik prawdziwych pieniędzy na klejnoty jest dość niewygórowany.
Gra jest dostępna za darmo na platformy iOS, Android oraz Windows Phone. Trzeba tu zaznaczyć, że można faktycznie grać za darmo, ale wymagać to będzie o wiele więcej mozolnej pracy u podstaw i stosów usiekanych przeciwników. Zbieranie talizmanów, upychanie ich po przedmiotach, żeby zaoszczędzić ograniczone miejsce w plecaku. Cierpliwe wymiany poszczególnych kawałków zbroi na lepsze. Wielokrotne walki w tych samych miejscach w celu uzbierania tego co trzeba. Na szczęście po każdej nieudanej bitwie, gracz cofa się do początku poziomu, ale zachowuje wszystkie pozyskane łupy, więc spokojnie można grać z doskoku, w wolnej chwili. Gra pozwala również na tryb multiplayer. Można tylko mieć nadzieję, że na telefony i tablety pojawi się więcej tak dopracowanych tytułów.
Źródło grafiki: gameloft.com
Jak każda darmowa gra w systemie free to play, tak i tutaj mamy walutowy dualizm – podstawową walutą jest złoto, a walutą premium, jak w poprzedniej części, są kryształy. Ze złotem nie powinniśmy mieć szczególnych problemów – właściwie, co chwile wypadają z wrogów znaczne ilości – kryształy natomiast są dostępne tylko za pieniądze i tylko za nie możemy kupić najpotężniejsze przedmioty. Do czego używamy poza tym kryształów? Do wszystkiego, bo są wszędzie! Czego tylko nie włączymy, gdziekolwiek nie spojrzymy, tam ciągną się za nami oferty specjalne i sugestie wydania pieniędzy na funkcje premium. Nie spotkałem się nigdy z taką nachalnością w darmowej aplikacji. Na nasze szczęście, w Dungeon Hunter 4 da się grać bez płacenia, choć nieprzyjemnym utrudnieniem jest na pewno rozwiązanie dotyczące magicznych eliksirów – musimy czekać kilka godzin na każdy z trzech, chyba że zapłacimy normalnymi pieniędzmi. Rozwiązania freemium są jedynym minusem tej doskonałej produkcji. Szczerze mówiąc, wolałbym zapłacić nawet 30 zł i mieć z nimi święty spokój.