Miasto stanowiące hołd dla szejka Zajida, który stworzył Zjednoczone Emiraty Arabskie. Istna Brasilia XXI wieku, większy rozmach niż w przypadku architektury USA.
Dubaj stanowi dowód, że na pustyni można zbudować sprawnie funkcjonującą metropolię. To, że miasto stoi na piasku, widać gdy się patrzy na nie z góry. Dostrzega się wówczas niezagospodarowane żółte plamy pomiędzy działkami, na których wyrastają kolejne wieżowce, oraz nielicznymi oazami zieleni, gdzie codziennie o ustalonych porach włącza się ożywcze nawadnianie.
Perła ZEA przypomina trochę amerykańskie metropolie, tyle że wszystko jest tu większe, wzniesione z większym przepychem i nieustannie czyszczone. Ubrani w oficjalne mundurki sprzątacze są wszędzie – w metrze wycierają szmatkami nieistniejący kurz, w centrach handlowych zmiatają każdy włos, który spadł z głowy turysty na znacznie lepsze od tych chińskim marmury.
Główna linia metra kursuje na liczącej około 80 kilometrów linii, przemierzając prawie trzydzieści stacji. Jest sterowane komputerowo, jednak motorniczym na wszelki wypadek czuwa z prawej strony pojazdu. Przez krótki czas jedzie pod ziemią, ale lwią część trasy przemierza po nadziemnym wiadukcie niczym z filmu „Fahrenheit 451”.
W lecie temperatury dochodzą do 60 stopni. Nie jest to jednak tylko problem samej temperatury, ale wilgotności. Gdy się pierwszy raz ląduje na tej ziemi, ciężko złapać oddech, bo suchość powietrza po prostu przytłacza.
Syn szejka Zajida zaraz po śmierci ojca narodu zaczął wznosić najwyższy, liczący wraz z iglicą 880 metrów, najbardziej spektakularny wieżowiec świata. Początkowo miał on się zwać Wieżą Dubaju, jednak wraz z otwarciem budowli w 2010 roku przechrzczono go na Burdż Khaliffa, odnosząc się do imienia nowego władcy Dubaju. Można tam wjechać na najwyżej położony na świecie taras widokowy i zobaczyć granice miasta oraz otaczającą go pustynię. Winda pędząca na 142 poziom została sprytnie zaprojektowana. Gdyby była przeszklona, wielu pasażerów by pomdlało, widząc tempo wznoszenia się. Jest więc przyciemniona, z głośników leci ambientowa muzyka, zaś pasy światełek na ścianach przemieszczają się w wolny sposób, tworząc wrażenie, że winda nie porusza się szybciej niż przeciętny produkt Predomu.
Wieczorem Burdż Khaliffa rozświetla się niczym choinka. Na dole, przy jednym z wyjść z Dubai Mall, znajduje się fontanna otoczona wianuszkiem turystów, oczekujących na pokaz światło-dźwięk. Zresztą centra handlowe stanowią jedną z atrakcji Dubaju. Znudzeni turyści po powrocie z plaży i zjedzeniu obiadu włóczą się godzinami po sklepach Armaniego, a nawet Porsche Fashion, wracając do położonych niedaleko hoteli z siatkami zakupów. Japończycy przychodzą po to, co zwykle, czyli by pofotografować. Lustrzanki przestały być w modzie, pewnie dlatego że są za ciężkie – natomiast nie tylko mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni fotografują komórkami zaczepionymi na plastikowym patyku.
Zobaczenie Dubaju to trochę jak kontakt z wielkim miastem w finale Bunuelowskiego „Szymona z pustyni”. Poraża i wywołuje zachwyt, ale po dłuższej refleksji widać sztuczność tego wymyślonego na papierze tworu. Nawet kampus, do którego próbuje się ściągać amerykańskie firmy komputerowe, nazwano z wielką pompą Internet City. Bez żalu mówi się „do widzenia” Dubajowi. Trwaj w najlepsze, ale poza wspomnieniami widoku twojej większej niż Manhattan panoramy nie ma tu piękna ani magii.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Miasto dzieli się na część bogatą pełną wieżowców, hoteli rezydenci i innych wspaniałości oraz część , w której zamieszkują imigranci pracujący na rzecz bogatych. Pierwszą część miasta trzeba koniecznie zwiedzić natomiast drugą można odpuścić. Koniecznymi do zwiedzenia punktami Dubaju są: Marina z wieżowcami,
Burj Khalifa z najwyższym budynkiem i największą galerią handlową, Burj Al Arab ( hotel żagiel), Atlantis, the Palm Hotel, Palm Jumeirah, Dubaj Mall of the Emirates (stok narciarski) Gold Souk . Dodatkowo koniecznie trzeba zobaczyć Ferrari World, i największy meczet w Abu Dhabi.
Dodajmy, że do Dubaju najtaniej z Polski można polecieć linią Wizzair przez Budapeszt.
Wróciłam zachwycona Dubajem, nowoczesnością tego miasta, czystością na ulicach i w miejscach publicznych, doskonałą komunikacją, niewygórowanymi cenami artykułów spożywczych…i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność – polecam serdecznie