Walter Haut przygotował najbardziej szokującą informację prasową XX wieku. Dokładnie 8 lipca 1947 roku przekazał mediom wiadomość o katastrofie latającego spodka.
Haut pracował jako rzecznik prasowy przyporządkowany do 509 Bomb Group stacjonującej w Roswell w stanie Nowy Meksyk. Jego zwierzchnik, pułkownik William Blanchard wydał mu polecenie napisania wiadomości do mediów opisującej to, co potwierdzono dzień wcześniej, a miało faktycznie miejsce 2 lipca. Rzecznik poprosił o możliwość zobaczenia szczątków rozbitego obiektu, lecz usłyszał na to, że „jego prośba jest niemożliwa do realizacji”. Haut wydał więc oświadczenie, które trafiło nie tylko do lokalnych gazet, lecz również m.in. do agencji Associated Press oraz Washington Post. Informacja rozeszła się lotem błyskawicy: oto po kilku latach histerii związanej z relacjami o niezidentyfikowanych obiektach na niebie, wojsko zdołało przechwycić jeden z takowych! Był to pierwszy i ostatni taki przypadek w dziejach. Jak wspominał po latach Haut, tamtego dnia jego telefon dzwonił już na okrągło. „Gdy wiadomość dotarła do systemu i została przez niego przetrawiona, nastąpił koniec świata” – dodawał.
Dalsze wypadki potoczyły się błyskawicznie. Tego samego dnia szefostwo US Army Air Force wydało kolejne oświadczenie, w którym twierdziło, że obiektem który rozbił się w okolicy Roswell był balon meteorologiczny. Po tym wydarzeniu wszyscy, zwłaszcza Blanchard i Haut przestali się wypowiadać na temat tego incydentu. Wrócili do regularnej służby wojskowej, a o Roswell zapomniano.
Blanchard w 1966 roku zmarł na zawał serca w budynku Pentagonu. Miał 50 lat. Haut zaś cały czas powtarzał uparcie, że jedynie udostępnił prasie nieprawdziwą informację, którą przekazał mu zwierzchnik. Mówił to z takim przekonaniem, że nawet zwolennicy teorii spiskowej otaczającej Roswell zaczęli wierzyć, że być może to była faktycznie pomyłka.
Sytuacja uległa zmianie na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy Walter Haut (na zdjęciu) przeszedł na emeryturę. Zmienił wówczas swoją wersję wydarzeń. Zaczął opowiadać mediom, że w Roswell miała miejsce doskonale zaplanowana konspiracja. Co więcej, twierdził, że wbrew temu co kazano mu mówić, widział na własne oczy miejsce katastrofy. Miał się na nim rzekomo znajdować jajowaty pojazd i leżące w jego pobliżu ciała niebędące ludzkimi. Według relacji Hauta, miały wydłużone głowy. Aż do śmierci w 2005 roku Haut podtrzymywał tę właśnie opinię na temat wydarzeń z Roswell. Dokładny jej zapis znalazł się w książce Witness to Roswell: Unmasking the 60 Year Cover-Up.
W historii Hauta odnajdujemy wiele elementów wspólnych z historiami innych świadków tamtego wydarzenia, którzy dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaczęli udzielać dziennikarzom informacji. Wielu z nich zaczęło przedstawiać historie zbliżone do tej podanej przez Hauta. Zbiorowa histeria? Chęć zaistnienia w mediach? I dlaczego dopiero w latach po półwieczu? Sprawę ponownie wyciszyło ujawnienie sfabrykowanego filmu z rzekomej autopsji ciała pozaziemskiej istoty oraz odtajnienie dokumentów sugerujących, że sprawę UFO wymyślono w pośpiechu po to, by ukryć fakt katastrofy supertajnego balonu szpiegowskiego, który testowano przed wysłaniem go nad terytorium ZSRR.
Źródło grafiki: gbuufologia.blogspot.com
W sieci można znaleźć oświadczenie Hauta spisane w 2002.
Rankiem we wtorek 8 czerwca pojawiłem się na rutynowym spotkaniu zespołu o 7:30. Prócz mnie byli tam również Blanchard, Marcel; kapral kontrwywiadu kapitan Sheridan Cavitt; pułkownik James I. Hopkins, oficer operacyjny; podporucznik Ulysses S. Nero, oficer uzupełnień; oraz szef Blancharda, brygadier generał Roger Ramey z bazy sił powietrznych Carswell w Fort Worth oraz szef jego zespołu, pułkownik Thomas J. Dubose. Głównym tematem dyskusji było opisywane przez Marcela i Cavitta ogromne rumowisko znalezione w Lincoln County, około 75 mil na północny zachód od Roswell. Blanchard dostarczył ponadto wstępną analizę dotyczącą drugiego miejsca ok 40 mil na północ od miasta. Na stole znajdowały się próbki pobrane ze znalezionego tam wraku. Były one niepodobne do jakiegokolwiek materiału, jaki kiedykolwiek w życiu widziałem. Kawałki przypominające metalową folię, cienkie niczym papier i do tego niezwykle trwałe, oraz kawałki pokryte niezwykłymi znakami na całej swojej długości przekazywane były z ręki do ręki, przy czym każdy je oglądający wygłaszał własną opinię na ich temat. Nikt nie był w stanie zidentyfikować pochodzenia szczątków.
Jedną z rzeczy, o których dyskutowaliśmy w trakcie tego spotkania było to, czy powinniśmy lub nie przekazać opinii publicznej informację o dokonanym znalezisku. Generał Ramsey zaproponował pewien plan, który jak mniemam pochodził od jego szefostwa w Pentagonie. Uwaga opinii publicznej powinna zostać odwrócona z najważniejszego miejsca na północ od miasta i skierowana w inne miejsce. Zbyt wielu cywilów było zamieszanych w tą sprawę, a prasa zdążyła już o wszystkim poinformować. Nie poinformowano mnie na temat sposobu, w jaki mogłoby to zostać dokonane.
Około godziny 9:30 rano pułkownik Blanchard zadzwonił do mojego biura i podyktował notatkę prasową na temat znajdującego się w naszym posiadaniu latającego dysku, pochodzącego z rancza znajdującego się na północny zachód od Roswell, oraz że Marcel przekazał materiał do właściwego sztabu. Moim zadaniem było wysłać notatkę prasową do stacji radiowych KGFL i KSWS oraz do redakcji gazet „Daily Record” i „Morning Dispatch”.
Wkrótce po wysłaniu notatki kabel telefoniczny rozgrzał się do czerwoności, moje biuro zostało zasypane telefonami z całego świata. Na moim biurku wyrosła góra wiadomości, zaś pułkownik Blanchard zasugerował, żebym zamiast obsługiwać całe zainteresowanie sprawą lepiej poszedł do domu i „schował się”.
Zanim opuściłem bazę, pułkownik Blanchard zabrał mnie do Budynku 84 [AKA Hangar P-3], hangaru B-29 znajdującego się po wschodniej stronie pasa startowego. Zbliżywszy się do budynku spostrzegłem, iż był on bardzo silnie strzeżony tak na zewnątrz, jak i wewnątrz. Gdy wszedłem do środka, pozwolono mi przyjrzeć się z bezpiecznej odległości przedmiotowi znalezionemu na północ od miasta. Miał on około 3,6 do 4,5 metra długości, szerokość była nieco mniejsza, wysokość wynosiła ok 1,8 metra, a pojazd był zbliżony kształtem do jaja. Oświetlenie było słabe, jednak powierzchnia obiektu wydawała się być wykonana z metalu. Nie zauważyłem okien, iluminatorów, skrzydeł, części ogonowej ani podwozia.
„Wkrótce po wysłaniu notatki kabel telefoniczny rozgrzał się do czerwoności, moje biuro zostało zasypane telefonami z całego świata.”
Nie wiedziałem, że już w latach 40-tych był Internet 🙂 Wydawało mi się, że wiadomość do okrążenia świata potrzebowała co najmniej kilku godzin, jeśli nie dni.
Kilka prostych pytan: czego szukaja UFO-ludki na Ziemi? Przylatuja i odlatuja (porywajac bydlo?? Zaawasowani technologicznie przylatuja tutaj, aby porwac krowy? Hmm). Historia pokazuje: przy zderzeniu sie dwoch kultur, ta ktora nie dorasta tej drugiej – technologicznie, kultorowo itp. – wyciaga „krotsza zapalke”. Czy to Indianie w USA, czy w Ameryce Pld.: zawsze ten sam przebieg. A wielu sadzi: UFO-ludki przyleca, pokaza nam lekarstwo na raka, poradza w kwestii ekonomii i srodowiska naturalnego, paliw, technologii, po prostu tak za friko. Oczywiscie. Ludzie: jesli gdzies w poblizu mieszkaja UFO-stwory oznacza dla nas ludzi: trzymac jezyk za zebami i siedziec cicho na naszym zadupiu. Bo jak tu przyleca, to nasze dni, jako ludzkosci, sa policzone.
Oprócz Roswell jest jeszcze głośny przypadek miasteczka Aurora. On akurat wydaje się mitem. Nie ma żadnych dowodów. Są za to przypuszczenia, że chodziło o rozsławienie miasta i przyciągnięcie do niego turystów. BTW zauważcie, że obcy mieli przylecieć w „cygarze” – a to właśnie w tych latach zaczęto konstruować coraz doskonalsze sterowce ;]. Jakie czasy i świadomość na temat tego, co może latać,, takie pojazdy UFO. Myślę że my, ludzie – jako ogół – bardzo chcemy wierzyć że nie jesteśmy sami. Nie twierdzę, że nie istnieją pozaziemskie cywilizacje, ale bazuję na tym, co wiemy. A póki co nie istnieje żaden przekonujący dowód, że są. Więc może po prostu ich nie ma?
Zastanawiające, jak jedna wiadomość mogła wywołać taką burzę i trwać w pamięci przez tyle lat. Historia Hauta jest naprawdę intrygująca, szczególnie jego zmiana wersji wydarzeń po przejściu na emeryturę. Ciekawe, ile w tym wszystkim jest prawdy, a ile legendy. Niezależnie od tego, Roswell na zawsze pozostanie częścią kultury związanej z UFO.