Druga obok Babuszki Lady najbardziej tajemnicza postać w dniu zabójstwa JFK. Kim mógł być, a przede wszystkim co naprawdę robił dżentelmen wykonujący hitlerowskie pozdrowienie?
Powróćmy raz jeszcze do tamtego feralnego dnia, 22 listopada 1963 r. Jest 12:30, piękna słoneczna pogoda. Limuzyna prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego skręca w Elm Street. Nie padł jeszcze żaden strzał. Prezydent wciąż uśmiechnięty, macha do rozlokowanych na poboczu ulicy tłumów. Stojący na murku Abraham Zapruder kręci swoją 8-milimetrową kamerą film, dzięki któremu po latach będziemy mogli w ogóle rozmawiać o tym, co się wówczas wydarzyło. Nawiasem mówiąc, wyłącznie dziki przypadek spowodował, że film Zaprudera ocalał. Gdyby Zapruder nie stał w cieniu drzew, lecz po drugiej stronie Elm Street, zapewne jego film zostałby zarekwirowany przez służby, podobnie jak – wszystko na to wskazuje – nagranie wykonane przez Babuszkę. Jego los byłby wówczas przesądzony i opinia publiczna zapewne nigdy by go nie ujrzała. Zapruder postanowił jednak zarobić na swoim dokonaniu i zanim FBI uzyskała od niego kopię, zdążył powielić film i sprzedać go ówczesnemu gigantowi, Life Magazine za 25 tysięcy dolarów. Dzięki temu ów dokument z miejsca zbrodni przetrwał. Co prawda człowiek, który z ramienia Life odpowiadał za transakcję i zdeponowanie filmu w kasie pancernej, zginął potem w dziwnych okolicznościach, podobnie jak drugi redaktor, nie przeszkodziło to wszakże w ocaleniu nagrania.
Na filmie Zaprudera widać dwójkę dziwnych ludzi stojących na prawo w stosunku do jadącej limuzyny. Znajdują się obok tablicy drogowej, która przesłania widok kamerze Zaprudera. Jeden z owej dwójki ma otwartą czarną parasolkę. To dość zaskakujący widok, ponieważ na niebie nie ma ani jednej chmury, a jednocześnie słońce nie jest na tyle silne, by się przed nim chronić. W literaturze opisującej wydarzenia z Dallas określono tego delikwenta mianem „Umbrella Man” – człowieka z parasolem.
Stojący po jego prawej stronie mężczyzna jest jeszcze bardziej zaskakujący. W momencie przejazdu limuzyny wykonuje hitlerowskie pozdrowienie „sieg heil”, co niemal dokładnie koresponduje ze strzałem – tym, który trafia JFK w szyję. Na filmie Zaprudera widać owego człowieka stojącego tyłem, natomiast zdjęcia robione z drugiej strony Elm Street dały możliwość pobieżnego przyjrzenia się jego twarzy. Jawi się nam mężczyzna o latynoskiej urodzie, z gęstymi włosami i ciemnym kolorem skóry. Kubańczyk? Metys? Co więcej, na kolejnych zdjęciach, zrobionych kilka minut po zabójstwie JFK widać jak ów człowiek korzysta z czegoś co przypomina zminiaturyzowany odbiornik radiowy albo wręcz krótkofalówkę. W literaturze określono go jako „Dark Complected Man” – człowiek o ciemnej karnacji.
Zachowanie jego oraz człowieka z parasolem było niezwykłe. Podczas gdy wszyscy przypadkowi świadkowie zdarzeń zaraz po przejechaniu prezydenckiej kawalkady pobiegli w stronę trawiastego pagórka, ewentualnie ku Main Street, ci dwaj nadal spokojnie siedzieli na trawie. Uwieczniono ich na kilku zdjęciach, najdokładniej na tym, które prezentujemy (nasz bohater z lewej). Zadziwiające jest, że policja i FBI, które zaraz po zdarzeniach pojawiły się na Dealey Plaza nie spisały owych świadków. Zeznania żadnego z nich nie przedstawiono komisji Warrena, a przecież obaj znajdowali się tuż obok limuzyny, gdy padały strzały!
W 1978 r. do FBI zgłosił się niejaki Louie Steven Witt, który twierdził, że był człowiekiem z parasolem. Według jego wersji, otworzenie parasola miało symbolizować protest przeciwko faszystowskim – jego zdaniem – inklinacjom ojca JFK, senatora Josepha Kennedy’ego. Witt zeznał też, że nie znał człowieka o ciemnej karnacji.
Do dziś nie wiadomo kim był ten mężczyzna. Badacze sprawy najczęściej wskazywali kubaskiego uchodźcę Orlando Boscha (1926-2011) jako najbardziej prawdopodobnego kandydata. Był on współpracownikiem CIA i fizycznie bardzo przypominał człowieka ze zdjęć. Ale nie ma pewności czy to był on.
Można oczywiście przyjmować, że znalazł się tam przypadkowo, podobnie jak wszyscy inni ludzie na Elm Street. Po programie Maksa Kolonko, o którym pisaliśmy tutaj, mam jednak wątpliwości czy domniemanym strzelcom aby na pewno nie był potrzebny znak kiedy mają strzelać. Przypomnijmy sobie bowiem zeznania świadków jak kojarzą pierwszy strzał – niczym wybuch petardy, czyli „strzał i coś jeszcze”. A co jeśli człowiek o ciemnej karnacji był tym, który miał zasygnalizować właściwy moment po to, by odgłosy dwóch lub więcej strzałów zlały się w jeden?
Tajemniczego dżentelmena otaczają same zagadki. Po co mu był potrzebny gadżet wyglądający jak radio? Dlaczego go nie spisano? Co chciał zasygnalizować hitlerowskim pozdrowieniem? I dlaczego znalazł się tuż obok człowieka z parasolem? Pytania bez odpowiedzi. I nie wiemy nawet na pewno czy ów Kubańczyk czy też Meksykanin lub Metys wciąż żyje, czy może w nienaturalny sposób zginął jak ponad 40 innych osób związanych ze sprawą zabójstwa JFK.
Źródło grafiki: copweb.be
Ktoś im coś powiedział, oni to zrobili nie wiedząc po co, potem JFK dostał headshota, kolesiowie zesrali się w gacie i próbowali udawać, że nic się nie stało. Stąd ich dziwne zachowanie. A po co to wszystko? Służby zawsze lubią zostawiać ślepe uliczki i mnożyć tropy.
Umrella Man to Louis Steven Witt. Został zidentyfikowany w 1978.
http://www.youtube.com/watch?v=GEE4B8YbtJg
Dark Complected Man to najprawdopodobniej agent CIA Orlando Bosch Avila. W zbliżeniu widać, że miał kaszkiet na głowie i okulary.
http://www.copweb.be/Orlando%20Bosch%20Avila.htm
Czytałem domniemania, że człowiekiem o ciemnej karnacji mógł być korsykański zabójca Lucien Sarti.