Jules Bonnot
Anarchista z krwi i kości, buntownik dla którego państwo było kwintesencją zła. Miłośnik akcji „odzysk indywidualny”, podczas których pobierał z banków gotówkę. Nie swoją, dodajmy.
Anarchista z krwi i kości, buntownik dla którego państwo było kwintesencją zła. Miłośnik akcji „odzysk indywidualny”, podczas których pobierał z banków gotówkę. Nie swoją, dodajmy.
Pionier w dziedzinie przejmowania cudzych tożsamości, geniusz w wynajdowaniu oryginalnych technik okradania ludzi. Stał się pierwowzorem postaci Fantomasa!
Znów cię widział ktoś, sypał zielonymi mahoniowy gość. Tak śpiewało Lady Pank w „Tańcz głupia, tańcz”. Andrzej Mogielnicki pisał w latach 80-tych piekielnie realistyczne teksty.
Naziści może i w pewnym momencie zrozumieli, że przegrali wojnę, ale nie byli w stanie przyznać się do jednego: że ich dumny aryjski naród wyhodował psychopatę nad psychopatami.
Przy tym człowieku Oskar Dirlewanger był jedynie detalistą zbrodni. Najbardziej okrutny kat czasów nowożytnych, monstrum, które z mordowania uczyniło swoisty przemysł.
Twarz miał lisią, wyglądającą jak maska. Na dodatek dysponował piskliwym, lekko kobiecym głosem. Spekulowano nawet, że jest gejem. Taki był archanioł zła, kat Pragi, Reinhard Heydrich.
Beznadziejny strateg, dzień i noc nadużywający alkoholu. Kumpel Hemingwaya, stalinowski pachołek od brudnej roboty. PRL uczynił z niego spiżowego bohatera.
Miał doktorat z politologii na uniwersytecie we Frankfurcie. Wyglądał jak księgowy czy drukarz, ale w rzeczywistości był jednym z najdzikszych zbrodniarzy w historii ludzkości.
Harvey Glatman nie jest zadowolony. Zna się na rzeczy. Robi zdjęcia i chce, żeby wypadły naturalnie. Ale prostytutki, które angażuje nie są dobrymi aktorkami.
Pierwszy seryjny morderca w dziejach USA pod nazwiskiem doktora Holmesa zmienił spokojną, podmiejską dzielnicę Chicago w upiorną jaskinię zbójców karpackich.
Nie jestem ani Żydem, ani rzeźnikiem, a jeszcze mniej cudzoziemskim marynarzem. Jestem tylko waszym starym i oddanym przyjacielem, który przesyła wyrazy szacunku.
Pewnego dnia zatrzymał go policjant z drogówki, bo wydał mu się zbyt młody, żeby prowadzić samochód. Baby-Face miał wówczas 25 lat. Policjant uniknął wielkiego niebezpieczeństwa.
Większą niż Stu legendą jest Paul McCartney. Pod koniec lat 60-tych wybuchła plotka, że zginął on w wypadku samochodowym. I że Beatlesi, z jakiegoś niepojętego powodu, tego nie ujawnili i zastąpili go sobowtórem. Kanadyjskim policjantem. Plotka ta stała się strasznie popularnym mitem miejskim, a fani Beatlesów rzucili się robić prywatne dochodzenia w tej sprawie. Zaczęli szukać na okładkach płyt i w tekstach utworów znaków i sygnałów, które miałyby sugerować, że faktycznie jest z Paula trup.