W 1961 r. Sowiety przygotowali Amerykanom straszliwą niespodziankę tuż przed Halloween. Nad Oceanem Arktycznym zdetonowali największą bombę wodorową w historii.
Nikita Chruszczow uruchomił poligon nuklearny na arktycznej Nowej Ziemi siedem lat przed odpaleniem Car bomby. Łącznie przeprowadzono tam ponad sto prób nuklearnych, czyniąc ten dziewiczy fragment Arktyki największym na świecie składowiskiem odpadów radioaktywnych. O skażeniu lokalnej fauny ani wód lepiej w ogóle nie myśleć. Nie przeprowadzono badań jak bardzo płuca Ziemi zostały skażone zbrodniczą działalnością komunistycznego reżimu, ale z całą pewnością wpłynęło to na stan wód na całym świecie. Większość z tych eksplozji miała miejsce pod ziemią, natomiast w szczególnych przypadkach dokonywano zrzutów bomb z powietrza. Tak też się stało tym razem.
Bomba miała 8 metrów długości. Jej twórcy nazwali ją Dużym Iwanem, ale na Zachodzie mówiono na nią potem Car bomba. Załadowano ją na pokład samolotu Tu-95N, który wraz z eskortą wzniósł się na wysokość 10 kilometrów. Po zrzuceniu bomby otworzył się spadochron i „przesyłka” wolno zmierzała ku powierzchni ziemi, by dać załogom samolotów czas na bezpieczne oddalenie się. Cztery kilometry nad ziemią nastąpiła eksplozja. Najpotężniejsza jaką kiedykolwiek widział świat (na zdjęciu).
Energię jaka się wydzieliła podczas eksplozji oszacowano jako dziesięciokrotnie większą od wszystkich broni użytych podczas II wojny światowej. Nuklearny grzyb wystrzelił na 60 kilometrów w atmosferę. Sejsmografy na całym świecie odczuły ten wybuch jako dość silne trzęsienie ziemi. Eksplozja była widoczna gołym okiem z odległości prawie tysiąca kilometrów. Spekulowano potem czy Car bomba mogła spowodować jakieś odchylenia w ziemskiej orbicie. Consensus jest, że raczej nie. Do tego potrzeba byłoby na szczęście znacznie większej mocy niż 50 megaton sowieckiej bomby.
Sowiety po przetestowaniu Car bomby nie zdecydowały się wdrożyć jej do masowej produkcji. Nawet towarzysz Chruszczow uznał, że skutki działania takiego ładunku mogłyby być trochę niebezpieczne. Nie dla wroga rzecz jasna, lecz dla samych Sowietów! Oszacowano bowiem, że w przypadku działań wojennych pomiędzy NATO a Układem Warszawskim zmiecenie z ziemi Berlina spowodowałoby opad radioaktywny docierający do samego ZSRR. Gdyby zaś chciano odpalić Car bombę nad trochę dalszym Londynem, skutki takiego wybuchu zahaczyłyby o kraje demoludu, co też mogłoby się niekorzystnie odbić na gospodarce ZSRR.
Dodatkowo, pracujący nad Car bombą słynny radziecki naukowiec Andriej Sacharow odmówił dalszych prac nad programem atomowym. Stał się dysydentem, kontestującym działania Chruszczowa, a potem Breżniewa. W efekcie projekt superbomb porzucono. Car bomba zapisała się w historii jako jednorazowy pokaz siły. Psychologiczny efekt pozostał.
Źródło grafiki: taringa.net
No cóż, Sowieci zrobili bombą na oko, bez wcześniejszych obliczeń. Dobrze, że nie skończyło się to ogólnoświatową katastrofą. Lepiej dla świata byłoby, gdyby ruscy nie zajmowali się niczym bardziej skomplikowanym niż konstrukcja cepa.
Mylisz się. Doskonale znali mozliwosci bomby, ktora mogła osiągnąć moc nawet dwukrotnie wyższą. Ostatecznie zdecydowali się ograniczyć do 50 Mt. Co ciekawe największy wybuch nuklearny USA był „wypadkiem przy pracy”. Przewidywany wybuch między 4 a 8 Mt okazał się mieć 15 Mt – operacja Castle Bravo.
Odpalili to świństwo zaraz po dojściu JFK do władzy. Coby wiedział.
Ciężko jest znaleźć precyzyjne informacje niektóre źródła podają że bomba miała 50 a niektóre ze 60 MT – faktycznie miała ok 57MT. obszar zniszczeń miał średnicę ok 180 km.Z 370 km od miejsca eksplozji wystąpiły by jeszcze oparzenia 3 stopnia (pl wikipedia podaje że ze 100 km o_O), a ogólne skutki wybuchu bomby wystąpiły na średnicy 500 km (pl wikipedia podaje że błysk był widoczny z odległości 900 km).
Zastanawia mnie jedno. Dlaczego ci wszyscy wierni kibice Imperialnej Japonii zupełnie nie pamiętają o milionach wymordowanych Chińczyków, Koreańczyków i przedstawicielach innych narodów Azji południowo wschodniej. O japońskich zbrodniach, przy których to, co działo się w Europie zdaje się być niewinnym żartem. Nankin, Bataan, Jednostka 731… długo by wymieniać. Zdaje się, że znajomość historii przez niektórych jest mocno wybiórcza. Nie wiem, czy można to tłumaczyć czymś innym, niż rasizmem. Czyżby „żółte” ofiary nie miały znaczenia?
Nie da się skonstruować bomby wodorowej na oko. Sowieci mieli specjalistów na bardzo dobrym poziomie, gorzej z kulturą pracy, ale fakt że udało im się obliczyć bombę , która w swojej konstrukcji posiada ciekawy haczyk. Można ją skalować praktycznie do woli. Umieszczając w środku kolejne ładunki można zwiększyć jej moc do absurdalnych wartości.