Czas akcji: wieczór 2 lipca 1947 r. Miejsce akcji: okolice Roswell, stan Nowy Meksyk. Pytanie: co się tego dnia naprawdę wydarzyło? Żadnych sensacji – mówimy tu o samych faktach.
Nad opustoszałymi polami trwa burza. Nowy Meksyk to niebyt urodzajne rejony: dominują tu trawy i piaski. Niedaleko znajduje się Los Alamos, gdzie w trakcie II wojny światowej trwała praca nad projektem Manhattan. To w tamtych okolicach po raz pierwszy na świecie przeprowadzono próbę nuklearną, o której pisaliśmy tutaj.
Pewien ranczer o nazwisku Brazel mieszka z rodziną w domu na uboczu. Nocą słyszy w oddali eksplozję. Rano postanowiwszy zbadać co się stało, znajduje na polu porozrzucane dziwne szczątki. Składały się one z cienkiego materiału, elastycznego, lecz nie do rozerwania, a na dodatek – wedle jego oficjalnej relacji – zapisanego hieroglifami. Szczątki wyglądały tak, jakby były zrobione z drzewa balsy, miały podobny ciężar, ale nie były drewniane.
Dobroduszny Brazel udał się z wypakowanym po wieko pudełkiem szczątków do miejscowego szeryfa. Ten z kolei skontaktował się 7 lipca z dowództwem bazy lotniczej w Roswell. Tam już o wszystkim wiedziano. Walter Haut napisał notatkę, którą przekazano do lokalnej prasy. Ktoś zdążył nawet przekazać informację o znalezieniu tajemniczych szczątków agencji Associated Press. Ósmego lipca dotychczasowy dowódca Bazy Lotnictwa w Roswell idzie na obowiązkowy urlop, a jego obowiązki przejmuje przysłany z centrali podpułkownik Jennings. Deus ex machina – zaginie on kilka lat później w okolicach Trójkąta Bermudzkiego w trakcie lotu do Anglii!
Po przeczesaniu pola Brazela większość szczątków odlatuje w nieznanym kierunku na pokładzie bombowca B-29. Na miejsce akcji przybywają coraz wyżsi rangą wojskowi. Zaimprowizowana zostaje mini konferencja, na której generał Ramsey przedstawia dziennikarzom szczątki. Jego zdaniem należą one do testowanego w Roswell balonu meteorologicznego. Miejscowa gazeta Daily Record oznajmia następnego dnia: „Generał Ramsey opróżnia roswellowski talerz!”.
Jak widać po latach, jakieś resztki jedzenia pozostały jednak na owym talerzu. Według badań zaprezentowanych w kwietniu 2013 r. przez amerykański magazyn Daily News, 21% Amerykanów wciąż wierzy, że w Roswell rozbił się pojazd pozaziemskich przybyszów. To dużo i mało zarazem. Z owych badań wynika, że 51% wierzy, że to nie Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta Kennedy’ego, ale jednocześnie 13% jest przekonanych, że prezydent Obama to antychryst.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Czyli można przyjąć, że w Roswell wierzy tylko 8%, bo w społeczeństwie jest kasta 13% czubków 🙂
Sprawa UFO-katastrofy pod Roswell jest kurą znoszącą złote jaja, a kto normalny będzie zainteresowany w jej zarżnięciu? Nikt, kto potrafi dodać dolara do dolara. Ta sprawa jest od czasu do czasu reanimowana, jak tylko spada nią zainteresowanie publiczności – a to znajduje się jakiś artefakt (oczywiście Obcych) a to znajdzie się kolejny świadek, który doskonale pamięta, co widział WTEDY… A to jakiś film (dobrze że nie kaseta video) czy wreszcie trup Kosmity. Cała historia jest dęta od A do Zet, ale – jak dotąd dobrze zarabia na naiwnych.
Być może ma skutecznie odwracać uwagę od jakiejś innej, prawdziwej historii – albo w Roswell rzeczywiście coś się wydarzyło, co skutecznie obudowano piramidalnymi bredniami aby uniemożliwić odkrycie prawdy.
Polecam Artykuł o córce Waltera Hauta:
https://roswell47.pl/moj-ojciec-widzial-ciala-poszukiwanie-prawdy-o-roswell/