Mózg człowieka ma między 50-100 miliardów neuronów. Ostatnie badania mówią o 86 miliardów. Nikt nie wie dokładnie, ile bo takiej ilości nie daje się w rozsądnym czasie zliczyć.
Stosuje się metody pośrednie, w których bada się ilość neuronów w wycinku obszaru i ekstrapoluje na cały obszar, biorąc pod uwagę, że różne obszary w mózgu mają różną gęstość neuronów. Każdy neuron przeciętnie jest połączony z 10,000 innych neuronów, a więc łączna ilość połączeń w dorosłym mózgu wynosi mniej więcej biliard, czyli dziesięć do piętnastej potęgi. To dużo, bardzo, bardzo dużo połączeń.
Teraz spójrzmy na ilość informacji w „projekcie budowlanym” naszych organizmów, czyli łańcuchu DNA, który określa jak budowane są białka we wszystkich tkankach w naszym ciele, w tym w mózgu. Nasz genom kodowany jest na czterech parach zasad (A-T, T-A oraz G-C, CG) w łańcuchu, w którym jest ich mniej więcej 3 miliardy, co daje łącznię 12 miliardów możliwości opisu budowy białek, czyli około dziesięciu do dziewiątej potęgi.
Wszystkie mózgi wyglądają podobnie, mają te same obszary i pełnią te same funkcje, więc pełny opis budowy mózgu musi uwzględniać zarówno budowę samych neuronów, jak i połączeń między nimi. Nawet gdyby całą „pojemność” DNA zużyć na opis architektury mózgu, co nie ma miejsca w naturze, ma ono wielokrotnie za mało miejsca niż powinno do pełnego opisu, około milion razy za mało.
Skoro DNA zawiera tylko część potrzebnej informacji do budowy mózgu, to gdzie podziewa się brakująca reszta?
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
A nie siedzi to w RNA?
Jednym z ciekawszych aspektów działania naszego mózgu jest to, że ucząc się czy też w inny sposób „ćwicząc” nasz organ (fachowo nazywa się to neuroplastyczność) nadmiernie – zabijamy DNA. Bardzo mocno upraszczając, to tak jakby strzeliło w krzyżu podczas podnoszenia zbyt ciężkiego pudła.
DNA na szczęście „odrasta” w ciągu mniej dwudziestu czterech godzin. Co to oznacza w praktyce? Ano to, że w kontekście powyższych badań, jeżeli kiedyś uznane zostaną za wartościowe i prawdziwe, można by pomyśleć o zmianie systemu edukacji na „co-dwudniowy”. Ucieszyliby się zwłaszcza krytycy coraz gorszego stanu zdrowia naszych pociech oraz rosnącej epidemii otyłości; po prostu wtorki i czwartki byłyby w całości przeznaczone na bezmyślny „wuef”. 🙂
Problem w tym, że dziś trudno oderwać dziecko (a i niektórych dorosłych) od internetu, a internet to ciągły kontakt z wiedzą, słowem pisanym; nawet rzekomo głupawe memy, które nastolatki wysyłają sobie przez Facebooka też w swej prostocie czegoś uczą.
Tak więc, drogi anonimowy czytelniku mojej wypowiedzi, musisz sobie teraz zrobić dwadzieścia cztery – a dla pewności dwadzieścia pięć – godzin wolnego od czytania. Tylko co robić przez ten czas? Może dystans Iron Man? 😉
„Skoro DNA zawiera tylko część potrzebnej informacji do budowy mózgu, to gdzie podziewa się brakująca reszta?”
Dobrze, że zacząłem od końca i nie straciłem cennych sekund na czytanie całej reszty. Może jednak warto odpuścić sobie pisanie artykułów o mózgu bez znajomości tak elementarnych zjawisk jak emergencja?