Katastrofa gibraltarska ma mnóstwo niewyjaśnionych wątków. Historia bransoletki z kości słoniowej jest jedną z takich spraw.
Córka premiera i Naczelnego Wodza, generała Władysława Sikorskiego była osobą kontrowersyjną. W czasie II wojny światowej funkcjonowała jako wierna sekretarka ojca, znająca wszystkie jego sekrety, a co za tym idzie, sekrety Rzeczpospolitej. Władała językiem angielskim, będąc dla Sikorskiego tłumaczem. I na dodatek jawiła się jako osoba bardzo sympatyczna, kontaktowa, lubiana przez Aliantów z Churchillem na czele. Ale istniała też druga strona medalu: mężczyźni. Mąż Zofii, Stanisław Leśniowski prosto z frontu Kampanii Wrześniowej trafił do niemieckiej niewoli. Wokół Zofii kręciło się za to wielu kawalerów ze sztabu Sikorskiego. Na zdjęciu widzimy ją w Szkocji w towarzystwie dwóch oficerów. I oczywiście, niczego nie wiemy na pewno, niczego nie śmiemy domniemywać, aczkolwiek ta otwartość Zofii na długie spacery, grę w tenisa, wspólne zakupy z różnymi panami, budzi do dziś pewne zakłopotanie u wielu historyków zajmujących się Gibraltarem.
Tutaj dochodzimy do tajemnicy bransoletki. Czym była? Otóż wiosną 1943 r. oficerowie ze świty Sikorskiego wpadli na pomysł podarowania Zofii osobliwego prezentu. Kupili jej bransoletkę z kości słoniowej, zdobionej złotą klamerką, z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem obdarowanej. Ów prezent miał to do siebie, że można go było zdjąć z ręki jedynie po solidnym jej namydleniu i następnie pracowitym, powolnym procesie obluzowywania.
Zofia Leśniowska miała ową bransoletkę 4 lipca na Gibraltarze. Powiedział mi to osobiście historyk Tadeusz A. Kisielewski, który posiada w swoich zbiorach potwierdzające ów fakt zdjęcie. Według wersji oficjalnej, Zofia zginęła w katastrofie samolotu Liberator wraz z ojcem oraz 14 innymi osobami. Jej ciała nie odnaleziono. I choć wielu badaczy podnosi, że nieodnalezienie ciała w płytkich wodach przybrzeżnych otoczonych dodatkowo siatką (która wszakże miała dziury, bo jej zadaniem było blokowanie włoskich miniaturowych łodzi podwodnych) jest czymś zadziwiającym, to od razu podnosi się głos sceptyków powiadających, że prądy były tam tak silne, że ciało musiało zostać zniesione na otwarte morze. Zostawmy to, bo ważniejsze jest co innego.
Mianowicie, kilka dni po katastrofie do siedziby polskiego rządu w Londynie zadzwonił z Kairu polski poseł Tadeusz Zażuliński. Informował, że w służba hotelu Mena House dostarczyła mu bransoletkę Leśniowskiej. Znaleziono ją pod dywanem, w innym pokoju niż przebywała polska delegacja wylatująca 3 lipca na Gibraltar. Jakim cudem bransoletka zdołała przewędrować z dna Morza Śródziemnego do Kairu? Dla zwolenników wersji oficjalnej wydarzeń jest to pytanie bez odpowiedzi. Po prostu nie ma takiej kwestii. Błąd, nieważny czynnik, kompletnie poboczne zdarzenie.
Chcąc jednak odpowiedzieć, co się naprawdę wydarzyło na Gibraltarze, trzeba odpowiedzieć również na to co się stało z bransoletką. Jedyną możliwością do rozważenia jest przyjęcie, że ktoś bransoletkę przewiózł z Gibraltaru do Kairu w ciągu owych kilku dni. Tymczasem jedynym samolotem, jaki opuścił Skałę lecąc w tamtym kierunku, była maszyna sowieckiego ambasadora w Wielkiej Brytanii, Iwana Majskiego. Był na Gibraltarze w momencie śmierci Sikorskiego, wyleciał kilka godzin później. Dało to asumpt niektórym badaczom, zwłaszcza wspomnianemu Tadeuszowi Kisielewskiemu do wysnucia hipotezy, że Leśniowska nie weszła na pokład Liberatora i została oddana w ręce Majskiego. Ten ją miał przez Kair wywieźć do Moskwy, gdzie trafiła do specjalnie chronionej willi. Znajdując się w Mena House, próbowała rzekomo pozostawić ślad, ostatni krzyk rozpaczy.
Tadeusz Kisielewski pisał mi latem, że „lada miesiąc” zagadka gibraltarska zostanie wyjaśniona, bo pracują nad tym odpowiedni ludzie.
Perfidia Rosjan,dochodzenie do oczekiwanych celów politycznych,każdymi możliwymi środkami,nieliczenie się przy tym z niczym i nikim były tak dla carskiej jak i sowieckiej Rosji charakterystyczne/,martyrologia narodu polskiego okresu rozbiorów i powstań,wywózki na Sybir po 17 września 1939,Katyń,Starobielsk,Ostaszków,zamach na Jana Pawła II/.Poznaj historię własnego kraju,a poznasz wroga/ów/.Rola Anglii w tej zbrodni była co najmniej dwuznaczna .Mataczenie,ukrywanie po dzisiejszy dzień prawdy,ukrywanie dokumentów,fotografii tyczących tej zbrodni jednoznacznie dowodzi winy.Jest to sprawa bezdyskusyjna.Los Córki Generała był na pewno straszny i powinien być dowodem wiarołomstwa/drugiego z kolei,pamiętaj wrzesień 1939/naszego sojusznika.Sojusznika w obronie,którego tylu naszych rodaków i żołnierzy zginęło
Dla mnie nielogiczne w hipotezie porwania Leśniowskiej jest to dlaczego Anglicy mieliby się zgodzić oddać ją ruskom. Widzę to tak, że Leśniowska sama pozbyła się tej bransoletki będąc w Kairze.
To już żadna tajemnica. W dniu katastrofy córka Sikorskiego została uprowadzona i umieszczona w samolocie ambasadora ZSRR Iwana Majskiego, który miał międzylądowanie w Gibraltarze. Leśniowska zasygnalizowała swoje uprowadzenie zostawiając dyskretnie, kilka dni po katastrofie, w kairskim hotelu „Mena House” bransoletkę (z osobistą dedykacją). Anglicy zostali powiadomieni przez personel hotelowy i przejęli ten przedmiot. Sprawa katastrofy gibraltarskiej została przez Anglików utajniona na 50 lat a niedawno przedłużyli jej utajnienie na dalsze 50 lat. Niektórzy starzy agenci jednak „sypią” bo nie mogą z tym umrzeć (podobnie zresztą jak w przypadku uprowadzenia kasjera III Rzeszy Martina Bormanna, który za ujawnienie tajemnic kont szwajcarskich uniknął procesu i stryczka). Sikorski był zagrożeniem dla Anglików bo nagłaśniana przez niego sprawa Katynia mogła doprowadzić do rozłamu w koalicji antyhitlerowskiej i zawarcia separatystycznego rozejmu Sowietów z Niemcami. Brak frontu wschodniego dawałby Hitlerowi miażdżącą przewagę na froncie zachodnim.
W jednej z audycji radiowych też w latach 90 usłyszałem tezę, która mówi, że córka generała była swoistą zakładniczką porozumienia „aliantów” w sprawie mordu generała Sikorskiego. Sikorski jako jedyny prawowity spadkobierca ciągłości rządu polskiego był ostatnią przeszkodą w podziale Europy po II Wojnie Światowej. Oczywiście musieli dokonać tego Anglicy, ponieważ wywiad polski dość dobrze zabezpieczał generała od strony sowieckiej. Gdyby Anglicy i Amerykanie nie wywiązali się z tego układu, to Sowieci ujawniliby, że za śmiercią generała stoją Anglicy. Córka generała dobrze wiedziała, kto zmordował jej ojca i w wyniku jakiego porozumienia. Po podpisaniu porozumień jałtańskich i poczdamskich córkę generała zlikwidowano.
Otóż, w latach 70-tych wydano w PRLu drukiem pamiętniki Majskiego, który do 1943 roku był ambasadorem sowieckim w Londynie. Majski w III tomie pisze, że kończąc swą misję, wracał do Sowietów samolotem przez Gibraltar, Kair, Teheran do Sojuza. 3 lipca był w Gibraltarze. W swych pamiętnikach pisze, że w związku z tym, że „mijał” się z Sikorskim, (który wracał do Anglii po wizytacji jednostek, które Anders wyprowadził z Sowietów), jego samolot lądował w Tangerze, aby on, czyli Majski, nie musiał spotkać się z Sikorskim. Sowiety nie uznawały rządu RP, czyli rządu Sikorskiego, a więc, jak pisze Majski, przerzucono jego samolot na południową stronę Cieśniny Gibraltarskiej. Czyli pisze, że 4 VII był nieobecny w Gibraltarze. Tymczasem jest kilkadziesiąt relacji polskich, że samolot Majskiego w nocy z 3 na 4 lipca 1943 roku na lotnisku w Gibraltarze był i „zaparkowany” był całkiem blisko Liberatora polskiego premiera. Dlaczego więc Majski kłamie? Można powiedzieć: ciekawe pytanie.
Jego twierdzenie, że przerzucono go na 1 dzień do Tangeru, aby nie musiał spotykać się z Sikorskim, jest absurdem. Dyplomacje wszystkich państw, a także wytrawna dyplomacja brytyjska, potrafi tak działać, aby przedstawiciele państw nie uznających się, czy będących w stanie wojny, nie zetknęli się na terenie kontrolowanym. To żadna trudność. Wyznacza się „strefy” zamknięte, dla jednej i drugiej strony i do spotkania nie dochodzi. To elementarz dyplomatyczny. A więc dlaczego Majski kłamie w swych pamiętnikach? Ciekawe prawda?