W „Spectre” twórcy wykonują szpagat pomiędzy nowoczesnością a przeszłością, łechtając różne pokolenia widzów. Taka figura na dłuższą metę nie przystoi Bondowi.
Bondy zawsze wyróżniały się rozbudowaną czołówką. Czołówka Bonda to był zawsze taki mini film w filmie, z wysmakowana stylizacją wizualną. Często muzyka z tychże czołówek trafiała na pierwsze miejsca list przebojów. To oczywiście kwestia gustu, ale czołówka „Spectre” rozczarowuje.
Ostatnie Bondy obfitowały w przemycane reklamy produktów różnych firm. W „Spectre” na szczęście odbywa się to z dużo większym wyczuciem. Reżyser Sam Mendes i odtwórca głównej roli Daniel Craig wręcz odrzucili 50 milionów dolarów od Samsunga, który chciał reklamować swoje smartfony, bo nie podobało im się skojarzenie Bonda z systemem Android. Z tego samego powodu Bond nie nosi w filmie smartfonu Sony, choć film wyprodukowany został przez Sony Pictures. Bond używa tylko najlepszych rzeczy. Zalicza się do tego supersamochód Aston Martin DB10, szwajcarskie zegarki Omega oraz garnitury zaprojektowane przez Toma Forda.
Bodajże pierwszy raz dziewczyną Bonda została kobieta w podobnym do niego wieku. Monica Bellucci, której rola w „Spectre” jest krótsza od typowego bloku reklamowego w telewizji, jest właściwie od Daniela Craiga cztery lata starsza. Dla odmiany druga dziewczyna Bonda, aktorka Lea Seydoux, która gra pierwszoplanową rolę, jest od niego siedemnaście lat młodsza. Zgodnie z tradycją starego Bonda, jedyną dziewczyną, która nie idzie do łóżka z Bondem jest Moneypenny, asystentka szefa wywiadu.
Akcja „Spectre” ma miejsce we współczesnym świecie z całym dobrodziejstwem inwentarza, komputerami, internetem, dronami, globalnym terroryzmem i całą resztą, choć od niego uparcie ucieka. Wspaniałe kadry parady z okazji Święta Zmarłych w Meksyku w tle przenoszą nas w zupełnie inny świat, podobnie podróż luksusowym pociągiem po Afryce, gdzie w miejscowym „Warsie” panowie brylują w smokingach, a panie w sukniach wieczorowych. Zresztą obie sceny są echami podobnych scen w dawniejszych filmach serii. Cudownie anachroniczna jest baza głównego złoczyńcy umiejscowiona w środku starego krateru na pustyni oraz sposób w jaki z wyszukaną kurtuazją podejmuje Bonda, po to by się przed nim przechwalać swoimi osiągnięciami. Christoph Waltz jako Blofeld jest wiarygodny do momentu, kiedy pozostaje skryty w półcieniu. Potem czar pryska, nawet ze szramą na pół twarzy ma po prostu zbyt sympatyczną aparycję.
To pewnie ostatni film, w którym w rolę Bonda wciela się Craig i chociażby z tego powodu warto go obejrzeć. Do tego jest to najdroższy film serii i wypas wizualny widać na ekranie. Pościgi w Rzymie i Londynie po zupełnie pustych ulicach, plenery filmowe rozsiane po całym świecie, luksusowe samochody i ciuchy zmieniane co pięć minut, to wszystko musiało kosztować. No i prawa do nazwy Spectre, która ze względu na toczące się procesy nie była używana w poprzednich filmach, a teraz wylądowała od razu w tytule.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Jeśli istnieje coś takiego jak zimnowojenna architektura – jest to architektura baz. Najwyraźniej przedstawiono to w Doktorze Strangelove Stanleya Kubricka. Film dzieje się w jednostce wojskowej i odciętym od świata zewnętrznego pokoju narad wojennych. Tu jako okna funkcjonują projekcje map strategicznych z wykresami trajektorii rakiet. Scenografię do filmu zaprojektował Ken Adam, znany również z serii o 007. Tam bazy mają nowoczesną architekturę, cechują je jednoprzestrzenne wnętrza z wieloma poziomami i mobilnymi urządzeniami. Filmy z Bondem ukształtowały w sposób znaczący wyobrażenie Zachodu o miejscach, w których rozgrywa się Zimna Wojna.