Skoro miałyby istnieć w kosmosie czarne dziury, to w zasadzie dlaczego nie rozważać również istnienia ich lustrzanego przeciwieństwa?
Czarna dziura to postulowany obiekt o takim zagęszczeniu masy, że jego pole grawitacyjne wsysa wszystko w zakresie umownej granicy zwanej horyzontem zdarzeń, spoza której nic nie jest w stanie się wydostać na zewnątrz, nawet światło. Istnienie czarnych dziur można póki co dowodzić tylko pośrednio, poprzez ich wpływ na otoczenie. Postuluje się, że z czarnej dziury nie wydostanie się nawet światło, stąd nie da się ich po prostu zobaczyć. Teoria czarnych dziur powstała pod w latach 60-tych XX wieku i choć nikt bezspornie nie udowodnił ich istnienia, udało im się zagnieździć w wyobraźni masowej. Oswoiliśmy się z tym konceptem na tyle, że w zasadzie bezkrytycznie wierzymy, że gdzieś tam są.
Mniej więcej w podobnym okresie nauka zaczęła rozważać istnienie obiektów niejako symetrycznych do hipotetycznych czarnych dziur. O ile z czarnej dziury nie można się wydostać na zewnątrz, o tyle w przypadku białej dziury nie można by przedostać się do jej wnętrza. Czarna dziura pochłania okoliczną materię, z kolei biała dziura nieustannie wyrzuca materię na zewnątrz. Czarna dziura dusi w sobie wszelkie światło, a biała dziura świeciłaby jak kosmiczna choinka. Czarna dziura to niewyobrażalna kompresja materii, w stanie którym podejrzewamy iż przestają obowiązywać znane nam prawa fizyki. Biała dziura to równie abstrakcyjna dekompresja, z chaosu wyłaniający się matematyczny porządek.
Symetria niekoniecznie byłaby zupełna. Czarna dziura może trwać wieczność, biała dziura prawdopodobnie trawałaby krócej. Chociaż ciężko dyskutować o upływie czasu w okolicy takich osobliwości. Niektórzy naukowcy postulują, że czarne dziury po osiągnięciu punktu krytycznego zagęszczenia masy, zamieniają się właśnie w białe dziury. Inni snuja domysły, że Wielki Wybuch, któremu nauka przypisuje stworzenie naszego wszechświata, był właśnie objawem aktywności takiej właśnie białej dziury.
Po raz pierwszy hipotetyczne istnienie białych dziur przewidział radziecki kosmolog Igor Nowikow w 1964 roku na podstawie wzorów równania Einsteina zawartych w ogólnej teorii względności. Biała dziura pojawiła się w filmie „Interstellar” Christophera Nolana z 2014 roku. Scenarzyści stworzyli tam tunel czasoprzestrzenny łączący białą dziurę z czarną dziurą. W tym pomyśle wyprzedzili fizyków teoretycznych i nawiasem mówiąc, byli krytykowani za zbytnie popuszczenie wodzy fantazji. Co oczywiście nie oznacza, że białe dziury nie istnieją we wszechświecie.
Źródło grafiki: pixabay.com
Gwiazdy nie odpychają tylko utrzymują w swojej grawitacji. Odległość ciał niebieskich od niej jest w miarę stała. Co do samego pomysłu o białej dziurze, gdy cokolwiek spada w białą dziurę, otrzymywać powinno ogromny zastrzyk energii i wykazywać bardzo wyraźne przesunięcie ku fioletowi, dusząc w ten sposób osobliwość w obszarze nazywanym niebieską warstwą, szybko przechodzącą w czarną dziurę. A nawet zakładając że biała dziura była powodem powstania wszechświata, skąd ona się niby wzięła jak tam nie było czasoprzestrzeni?