To żeński duch z irlandzkich opowieści, a jego zawodzenie oznacza, że ktoś wkrótce zginie. To także nazwa nowego serialu, wzięta od miejscowości w której się rozgrywa.
Bezimienny więzień (Antony Starr) wychodzi wreszcie na wolność. Przez piętnaście lat wyobrażał sobie ten dzień, a kiedy nadszedł, nie do końca spełnił wszystkie oczekiwania. Wkrótce dogania go kilka osiłków i usiłuje go zabić. To dlatego, że przed odsiadką wykiwał ich szefa, Rabbita. Chciał zwiać ze wspólniczką i diamentami. Udałoby się, gdyby nie wpadka, po której on poszedł do paki, a ona została na wolności.
Ucieka do miejscowości Banshee, gdzie żyje jak się okazuje już była dziewczyna (Ivana Milicevic), obecnie szczęśliwa mężatka z miejscowym prokuratorem i matka dwójki dzieci. Brak widoków na odzyskanie dziewczyny boli, jeszcze bardziej boli, że nici z jego działki pieniędzy. Przy próbie sprzedaży diamentów dziewczyna została wykiwana przez serbskich paserów.
Na koniec wdaje się w bójkę w barze, w wyniku której nie z jego winy ani ręki ginie nowo przyjezdny szeryf, Lucas Hood. Posłał po niego z innego stanu burmistrz, który potrzebował człowieka z zewnątrz, żeby zrobić porządki w mieście w całości znajdującym się w kieszeni miejscowego biznesmena, Kaia Proctora (Ulrich Thomsen). W wyniku zbiegu okoliczności nasz więzień wciela się w rolę Hooda i zostaje nowym szeryfem miasteczka.
Zawiązanie akcji jest cokolwiek naciągane, natomiast po ilości wątków, zależności i zazębień między postaciami widać, że będzie się dużo działo. Serial jest brutalny i obfituje rozbudowane sceny walk, natomiast ogląda się go gładko. Jak w Westernie wiadomo kto jest dobry, kto jest zły, przy czym tu ten dobry jest złodziejem i wieloletnim wychowankiem systemu penitencjarnego. Hood znajduje się między młotem w postaci Rabbita i kowadłem w osobie Proctora, klarownie zarysowanych czarnych charakterów, ale sądząc z pierwszych odcinków sam nie jest w ciemię bity i da sobie radę z przeciwnościami.
Źródło grafiki: fastcocreate.com
Dla mnie serial super, chociaz tak samo na poczatku po prostu był genialny – ta akcja z autobusem super zrobiona, czułem się jak w kinie. Potem tez fajna walka w barze i zajebista akcja z butelką + strzalem w reke tego prawdziwego szeryfa. Myslalem, ze wkoncu ogladam cos perfekcyjnego, zrobionego od deski do deski z dbaloscią o kazdy szczegol. Nie bylo to takie proste jak w tych zalosnych filmach akcji – strzelam, jezeli jestes zły to dostajesz kulke gdziekolwiek i giniesz a jezeli dobry z Ciebie gosc to dostajesz 5 kul i tak przezyjesz no chyba, ze ma sie poruszyć widownie to przezyjesz ale na pare minut zeby wyglosic monolog. Niestety potem zaczelo byc tak jak wszedzie – przewidywalnie, niemozliwie i przesadnie. Chociaz i tak bede ogladal, bo 90% serialu nadal pozostaje bardzo dobre i powiedzcie mi gdzie mozna jeszcze cos takiego ekstra wzrokowo ogladac procz gry o tron i paru innych produkcji ;] ooo i ta akcja z samochodem policji zajebista gdy uciekali z Anastazją, jak z Mr i Mrs Smith – z tymze ten drugi to mial budzet 20x wiekszy pewnie niz Banshee na 10odcinkow ;d