Pojawili się w meksykańskim kongresie we wrześniu 2023 roku i z miejsca zbudzili skandal. Mimo że nie żyją i nie wiadomo, skąd pochodzą.
Sprawcą całego zamieszania jest kontrowersyjny badacz, poszukiwacz sensacji, południowoamerykański Daniken, Jaime Maussan. Twierdzi on, że w 2017 roku odkopał w Peru, w jaskini nieopodal Cuzco, coś, co wyglądało jak zmumifikowane ciała niewielkich humanoidalnych istot. Zwróćmy uwagę, że jest to miejsce pełne inkaskich ruin, przeniknięte duchem Kukulkana. Maussan twierdził na podstawie datowania metodą węgla C-14, ustalił, że artefakty miały około 1000 lat, co by oznaczało, że musiały tam być w miejscu znalezienia już około 1000 roku po Chrystusie. Co ciekawe, imperium inkaskie powstało kilka stuleci później, niedługo przed najazdem konkwistadorów, ale zaczątki Cuzco, jak i pojawienie się pierwszych wodzów Inków to mniej więcej ten okres. Także wtedy narodził się ich język keczua, tak brutalnie obecnie firmujący odzież firmy Decathlon.
Znalezione szczątki przypominały trochę humanoida z Atacamy. Miały dwoje oczu, usta, dwie ręce, dwie nogi, różni je wydłużona czaszka i po trzy palce u rąk. Wzrostem oscylowały w okolicach pół metra, czyli były sporo większa od znaleziska z Atacamy.
Maussan przez kilka lat nie miał pomysłu, co zrobić ze znaleziskiem, aż wreszcie – zapewne po słynnych debatach na temat UFO w amerykańskim kongresie – udało mu się doprowadzić do wystawienia dwóch gablot z ciałami rzekomych kosmitów w meksykańskim kongresie. Eksponaty zyskały nawet imiona – ochrzczono ich jako Clarę i Mauricia! Po pierwszym szumie i tonie prymitywnych, ironicznych, ale także czołobitnych komentarzy, w których sceptycy starli się z radykałami, nadszedł czas na ciekawsze wnioski. W międzyczasie peruwiański minister kultury Leslie Urteaga uruchomił dyplomatyczną awanturę, słusznie dopytując, jakim prawem te artefakty – jego zdaniem nie będące ciałami ludzi – opuściły jego kraj?
Już we wrześniu Maussan opublikował raport zatrudnionych przez niego specjalistów od DNA, którzy mieli twierdzić, że 30% DNA rzekomych istot nie na nic wspólnego z ludzkim genomem. Kryje się za tym sugestia, że owa jedna trzecia materiału genetycznego jest pozaziemska. W październiku okazy badał Jose de Jesus Zalce Benitez, dyrektor naukowej organizacji medycznej, którego ustalenia wskazywały, że rzekomi obcy składali się z konglomeratu ludzkich i zwierzęcych kości zlepionych klejem syntetycznym. Następnie do akcji weszli ufolodzy, przychylający się do teorii, że są to ciała istot pozaziemskich, albo wyśmiewający meksykańską sensację, przypominając, że Maussan już wcześniej dopatrywał się obcych w czymś, co ostatecznie okazało się… obdartą ze skóry małpą. Potem z nietoperza chciał uczynić demona, co także z pewnością nie przydało mu wiarygodności. Ale czy to nie tacy właśnie szaleńcy w powiewie dzikiego przypadku mają szansę odkryć Nieznane? Sprawę warto śledzić, a fakt, że takie artefakty zostały pokazane w parlamencie, już sam w sobie jest bezprecedensowy. Maussan zeznawał w kongresie pod przysięgą, że znalazł artefakty w jaskini pod Cuzco, więc jeśli ostatecznie zostałoby potwierdzone, że zostały one sfabrykowane, poniósłby konsekwencje prawne.
Źródło grafiki: NBC News