Twarz miał lisią, wyglądającą jak maska. Na dodatek dysponował piskliwym, lekko kobiecym głosem. Spekulowano nawet, że jest gejem. Taki był archanioł zła, kat Pragi, Reinhard Heydrich.
Gdy zaczęła się II wojna światowa, Heydrich miał zaledwie 35 lat. Był człowiekiem Heinrincha Himmlera oddelegowywanym do wyjątkowo, nawet jak na standardy nazistów, brudnej roboty. W Polsce zajmował się eksterminacją inteligencji. Po inwazji na ZSRR odnosił sukcesy w mordowaniu Żydów na podbitych przez SS terenach. Pragnąc rozszerzyć swoje pole władzy, zwołał na początku 1942 r. sławetną konferencję w Wannsee, podczas której dyskutowano o opcjach „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
Trudno powiedzieć co w tym człowieku było tak odrażającego, że nazywano go archaniołem zła. Nie był sadystą i zbrodniarzem większym niż Mengele, Dirlewanger czy Himmler. A jednak to właśnie jego nienawidzono tak jak tylko nienawiść może być mocna. Prawdopodobnie chodziło o to, że Heydrich mieszał prawdziwą sztukę, artyzm ze skrajnym obłąkaniem. Słuchał koncertu fortepianowego, a zaraz potem wydawał rozkazy mordowania. Jako człowiek wysportowany, walczył w turnieju szablistów, a potem szedł dyskutować o tym kto jest pół Żydem, a kogo należy uznać za ćwierć Żyda. Na dodatek uwielbiał dzieci i często się z nimi fotografował. Czy odnajdziemy większego schizofrenika w czasie II wojny światowej? Chyba nie.
Tuż przed Sylwestrem 1941 r. w Czechach wylądowali dwaj cichociemni, Jozef Gabczik i Jan Kubisz. Wyszkoleni w Anglii przez speców od dywersji z SOE, przybyli z jasno określoną misją: zlikwidować Heydricha. Wiedzieli, że nie zrobią tego za tydzień ani za miesiąc. Dostali odpowiednio dużo czasu, żeby się przygotować do akcji, dokonać odpowiedniej obserwacji i zwerbować pomocników. Mocarstwa zachodnie, zwłaszcza państwo dowodzone przez Churchilla naciskały od pewnego czasu na władze Czech, żeby ci przeprowadzili jakąś spektakularną akcję dywersyjną. Wmawiano im, że przez bierną postawę sprawiają wrażenie jakby sprzyjali koalicji hitlerowskiej. Skoro więc dotąd nad Wełtawą było tak spokojnie, ktoś zaplanował, żeby uderzyć w najwyższy możliwy filar hitlerowskiego reżimu. Tym filarem był Heydrich, od 1941 r. pełniący funkcję protektora Czech i Moraw.
Lato 1942 r. było w Czechach wyjątkowo ciepłe. Heydrich z przyjemnością jeździł czarnym mercedesem do swojego biura na Hradczanach. Samochód miał numer rejestracyjny SS-3, co miało oznaczać, że jego właściciel czuł się numerem 3 w Rzeszy, zaraz po Hitlerze i Himmlerze. Wspinał się brukowanymi uliczkami, czując się całkowicie bezkarnie w tym mieście. Czesi nie wydawali się waleczną nacją, bez problemów – jak to ujął Joseph Goebbels – łykali wszystko co im mówił Heydrich. Grał z Czechami w kotka i myszkę, nie wiedział jednak, że Gabczik i Kubisz mają już gotowy plan zamachu na niego.
I tak nadchodzi 27 maja. Czarny mercedes dojeżdża do ostrego zakrętu, zwalnia. Nagle kierowca dostrzega przed maską człowieka z wycelowanym w niego karabinem maszynowym. Krzyczy do siedzącego z tyłu Heydricha, żeby się schylił. Obaj padają na siedzenia, ale nie słychać żadnego strzału. Samochód staje. Do dziś pozostaje zagadką dlaczego adiutant Heydricha nie dodał gazu do dechy i nie uciekł z miejsca akcji. W każdym razie kierowca wychyla się i dostrzega, że intruzowi zaciął się karabin. Do lufy stena dostała się karma dla królików, bowiem zanim karabin Gabczika znalazł się pod jego płaszczem, leżał rozłożony w jego pełnej zielska teczce. Heydrich powstaje, wyjmuje z kabury pistolet i wypala do czeskiego bojownika. Po chwili eksplozja – to nadbiegający Kubisz rzuca granatem, który wybucha pod prawym tylnym kołem mercedesa. Heydricha zgięło, poczuł ranę na plecach, ale wysiada z samochodu i ze wściekłością celuje w Kubisza. Zaczynają wzajemnie do siebie strzelać, podczas gdy szofer goni uciekającego Gabczika. Heydrich zaczyna się zataczać i w pewnym momencie osuwa się na karoserię mercedesa. Ale nadal żyje.
Do szpitala pomagali mu się dostać sami Czesi. Po przewiezieniu na salę operacyjną stwierdzono, że rany protektora nie są poważne. On sam był cały czas przytomny. Dopiero prześwietlenia wykazały, że w śledzionie Heydricha tkwią metalowe odłamki oraz włosie z siedzenia samochodu. Wezwano jednego z najlepszych praskich internistów, który przeprowadził operację. Ale nie zabezpieczył on należycie rany i do organizmu wdała się infekcja. Nie pomógł już wówczas nawet przysłany z Berlina osobisty lekarz Himmlera. Po kilku dniach nastąpiło zakażenie krwi i Heydrich zasłabł podczas spożywania śniadania. Zaraz po tym zmarł. Ten pechowy, niecodzienny zamach jednak się powiódł!
Rozpoczęło się polowanie na bojowników. Wydał ich kamrat za nagrodę miliona marek. Siły specjalne otoczyły Gabczika wraz z Kubiszem w prawosławnej cerkwi Cyryla i Metodego, co mogliśmy oglądać w komiksie zamieszczonym niegdyś w magazynie Relax. Po kilkugodzinnym oblężeniu Czesi popełnili samobójstwo. Wioskę z której pochodzili zrównano z ziemią. Hitlerowcy w typowy dla siebie sposób zamordowali w ramach represji kilka tysięcy ludzi.
A mimo to Heydrich nie żył. Na stanowisko protektora Czech i Moraw przysłano po nim Wilhelma Fricka. Został powieszony po procesie w Norymberdze, podobnie sami Czesi obeszli się z człowiekiem, który wydał Gabczika i Kubisza.
Źródło grafiki: 2incidunyasavasi
Będąc nastolatkiem pojechał na wakacje do Świnoujścia. Tam postanowił wstąpić do marynarki wojennej. Są tacy, którzy twierdzą, że decyzja by wynieść się z rodzinnego domu była podyktowana tym, że miał dość rodziców. Ojca, który przymuszał go do kariery muzycznej, i matki, gorliwej katoliczki chcącej, by syn podzielał jej wiarę i poglądy. W szkole kadetów nie był lubiany. Jego przełożony, Wilhelm Canaris, od czasu do czasu wzywał go, aby umilił oficerskie wieczory grą na skrzypcach. A to oznaczało, że miał u dowódcy przywileje. Kadeci nie mogli też znieść, że wzorowy kolega bije ich również podczas zawodów pływackich i turniejów szermierczych.
Heydrich zjednał sobie zręczną polityką czeską ludność, przez co czeski rzad w Londynie poczuł się zagrożony i wydal na niego wyrok. Przy okazji, udało mu się też rozbić prawie całkowicie komunistyczny ruch oporu i mocno osłabił ruch oporu kierowany przez Czechosłowacki Rząd Emigracyjny w Londynie.
Zamach na Heydricha to wydarzenie bezprecedensowe w skali II.W.S.
W zamachu zginął najbliższy człowiek Hitlera, przez niektórych, znawców tematu uważany za jego następcę. Heydrich był człowiekiem tyleż bezwzględnym co inteligentnym, zdolnym i przedsiębiorczym. To dzięki takim ludziom jak Heydrich III-cia Rzesza podbiła Europę, co wcześniej udało się nielicznym. Tak więc zgładzenie tego człowieka było bardzo silnym ciosem jaki otrzymała III-cia Rzesza – Hitler podobno zapłakał jak się o tym dowiedział, stąd odwet w Lidicach. Terror jaki po nim nastąpił spowodował lawinę zdarzeń i w zmienił stosunek Czechów do Niemiec. A sami Niemcy musieli odtąd z Czechami się liczyć, bo ci pokazali im że nie są bezwolną populacją, o co posądza ich niesłusznie wielu naszych rodaków. Tym zamachem Czesi pokazali inne sposoby na prowadzenie wojny, być może skuteczniejsze od otwartej walki w polu, zwłaszcza gdy ta z góry skazana jest na klęskę.
Powód zamachu był prosty. Czesi żyli wygodnie pod okupacją i ani myśleli o walce z Niemcami. Zabito Heydricha po to, żeby wywołać represje Niemców wobec Czechów co z kolei miało sprowokować Czechów do odwetu na Niemcach, potem odwetu Niemców na Czechach, odwetu Czechów na Niemcach i tak miała się nakręcić spirala i w efekcie wywołać w Czechach wojnę przeciwko Niemcom. Efekt, na szczęście dla Czechów, był niewielki, ruch oporu był słaby a w porównaniu do Polski – praktycznie żaden. I nie mieli powstania w Pradze, bo to co było w maju ’45 to było nic.
Autorem koncepcji zamachu na Heydricha byl wylacznie premier Eduard Benes. Przygotowanie i realizacja operacji byly objete najscislejsza tajemnica. Czesi wchodzacy w sklad SOE byli pod bezposrednimi rozkazami ich dowodcy, pplka. Frantiska Moravca, ktory byl podporzadkowany wylacznie premierowi Benesowi. Czesi, bardzo wazliwi na punkcie niezaleznosci dzialania, nie mieli zwyczaju dyskutowania z innymi stronami o swoich akcjach – a szczegolnie juz o dzialaniu ich ruchu oporu w Protektoracie. To, ze ich ludzie byli szkoleni przez SOE, to, ze informacje z kraju byly uzytkowane przez SIS (Secret Inteligence Service) nie mialo zadnego wplywu na decyzje podejmowane przez Benesa i Moravca.
Tak, ale ta decyzja nie była tak jednoznaczna. Czytałam, że Heydrich nie był typem biurkowego mordercy, jak na przykład Himmler. Heydrich lubił osobiście nadzorować „prace” w swoim resorcie, był potworną maszyną do eksterminacji, jednak jego perfekcjonizm i wielka ambicja doskonale współgrały z Himmlerem i jego zimnymi planami, które Reinhard potrafił świetnie realizować. Z ciekawostek – Heydrich bardzo lubił latać, w czasie wolnym od zajęć często obsługiwał myśliwce na froncie wschodnim (był człowiekiem wszechstronnym, wysportowanym, bardzo odważnym), gdyż posiadał licencje pilota Luftwaffe. Pewnego razu został zestrzelony, musiał przedzierać się przez rosyjskie linie do swoich kamratów. po tym incydencie Hitler osobiście zakazał mu latania, ponieważ był dla niego zbyt cennym człowiekiem. Sepp Dietrich na pogrzebie Heydricha powiedział: „Wreszcie ktoś zabił tą paskudną świnię.”
Pierwsze spotkanie Heydricha z Himmlerem odbyło się w czerwcu 1931 r. i było wynikiem nieporozumienia. Himmler zamierzał stworzyć służby wywiadowcze SS i poszukiwał odpowiedniego kandydata na ich szefa. W czasie rozmowy okazało się, że Heydrich, pracujący wcześniej w marynarce, był radiooficerem, a nie – jak sądził Himmler – oficerem wywiadu. Jednak Himmler dał mu szansę. „Ma pan dwadzieścia minut” – powiedział. A Heydrich, który był bez pracy i zrozumiał, że w sprawach wywiadu Himmler jest bardziej niekompetentny od niego, przypomniał sobie, że jako kilkunastoletni chłopiec zaczytywał się w powieściach szpiegowskich. Zaczął blefować, mnożył zagadkowe terminy, a nawet szkicował diagramy. Himmler był zdumiony jego wiedzą. Przedstawił Heydrichowi warunki finansowe – raczej skromne – i poprosił, by przeprowadził się do Monachium. Jakkolwiek by to dziwnie brzmiało, Heydrich, człowiek, którego naziści nazywali „mózgiem Hitlera” i który odegrał potem kluczową rolę w „ostatecznym rozwiązaniu”, nie żywił wtedy żadnych nazistowskich sympatii. Wstąpił do NSDAP tylko dlatego, że taki był wymóg ubiegania się o nową pracę. Kilka miesięcy wcześniej nawet nie słyszał o istnieniu „Mein Kampf”, Hitlera nazywał pogardliwie „czeskim kapralem”, a Goebbelsa „pokurczem”.
Ukazała się książka Gerwartha o Heydrichu. Książka ta jednak, jak ktoś naprawdę wgłębił się w Heydricha, wcale taka idealna nie jest. Jednak obecnie o Heydrichu nie znajdzie się nic lepszego bądźmy szczerzy (choć dla mnie Deschner i tak jest numero uno w tej dziedzinie, ale jego biografia ma już parę lat i wiele dokumetów wyleciało na światło dzienne od tego czasu) U Gerwartha Noc Długich Noży potraktowana została przez autora bardzo po macoszemu. Gdzie jest afera z Tuchaczewskim? Gdzie sukcesy Heydricha jako wioślarza w marynarce? Nie ma, a jak coś jest o tych sprawach to bardzo małe wzmianki. To mnie trochę boli i pozostawia spory niedosyt. Dodatkowo są i błędy rzeczowe. Ciotka Heydricha nie nazywała się Iza Jarmy, ale Boriska Lobstein (można by też wspomnieć o niej więcej, szczególnie o jej tragicznej śmierci, ale Gerwarth temat urywa) a widać, że informację tą ściągnął ze starej francuskiej książki o Heydrichu (Skrzypek śmierci tytuł na polski) i nie sprawdził w drezdeńskim archiwum wiarygodności źródła (a mają tam przecież mnóstwo wiadomości o Krantzach, no ale tak się sprawy kończą jak korzysta się tylko z IFZ, Bundesarchivu i archiwum miejskiego w Halle [swoją drogą i tu autor pominął parę ciekawostek] a Drezno zostawia się, bo po co). Nie przeczę, że to książka dobra, ale późniejsze rozdziały jakoś mało opowiadają o Heydrichu, a zamieniają się w dosyć beznamiętny podręcznik na temat drugiej wojny światowej. Nie tego oczekiwałam, mało jest o jego pracy w Monachium… A na to też bardzo liczyłam. I Protektorat też jest wg mnie zrobiony na odwal no się. Nie ma prawie nic o tym jak przeprowadzał szkolenia u Einsatzgruppen… Rozumiem, że nie wszystko da się ująć w jednej książce i, że Gerwarth próbował, ale jak dla mnie jeszcze parę biografii musi zostać napisanych, żeby opus magnum Heydrichowe powstało.