Właściciel praw do „Strażników”, wydawnictwo DC Comics chętnie sprzedawało prawa do ekranizacji komiksów Alana Moore’a, mimo że on sam nie chciał mieć z tymi filmami nic wspólnego.
Przełomowe, choć nie w stosunkach autora z wydawnictwem, okazały się lata 2009-10. Po pierwsze, do kin trafił film „Watchmen Strażnicy” w reżyserii Zaca Snydera. Sam obraz nie był kasowym hitem, sprawił jednak, że komiksowy oryginał powrócił na szczyty list bestsellerów. Po drugie, w DC nastąpiła zmiana warty – wydawnictwo zostało kupione przez Time Warner, właściciela wytwórni Warner Bros., i przemianowane z DC Comics na DC Entertainment. Ze stanowiska ustąpił wieloletni prezes, Paul Levitz, który do tej pory zagorzale bronił „Strażników” przed jakąkolwiek ingerencją. Nowi szefowie, Dan DiDio i Jim Lee mieli do klasyka inne podejście. Zachęceni wybuchem popularności dzieła Moore’a i Gibbonsa w 2010 roku zwrócili się do tego pierwszego z propozycją oddania mu praw do komiksu, jeżeli tylko zgodzi się na powstanie serii prequeli i sequeli. Ten jednak odpowiedział, że nie chce komiksu z powrotem, a na pewno nie na takich warunkach, i jego oświadczenie po raz kolejny zablokowało prace nad nowymi projektami. Do czasu.
Ciężka sytuacja na rynku komiksów, których sprzedaż systematycznie spadała, wymogła na DC odważne posunięcia. W sierpniu 2011 ogłoszono, że zrestartowane zostaną wszystkie 52 tytuły DC, w tym „Justice League”, do której należą między innymi Batman, Superman, Wonder Woman i Zielona Latarnia. Wprawdzie cofanie cykli do samych początków i pisanie ich od nowa nie jest niczym nowym – Marvel ma chociażby serię „Ultimate” – w tym wypadku wrażenie robi jednak skala. Celem było przyciągnięcie do serii nowych czytelników, zainteresowanych komiksami ze względu na coraz liczniejsze ekranizacje, którzy jednak nie chcieli sięgać po toczące się od kilkudziesięciu czy nawet kilkuset odcinków historie.
Nie może się to jednak równać z ogłoszonym 2 lutego 2012 roku projektem „Before Watchmen”. Po 25 latach od ukazania się zbiorczego wydania „Strażników”, bohaterowie tego komiksu powracają w serii prequeli, przy czym ich autorami nie są ani Alan Moore (na zdjęciu), ani Dave Gibbons. Z pierwszym nikt nie rozmawiał, bo – jak podkreślano – nie chciał mieć z DC nic do czynienia, drugiemu zaproponowano udział, ale odmówił. Jedynym z oryginalnych twórców, który zgodził się pracować przy nowym projekcie jest Jack Higgins. Razem z Lenem Weinem (redaktorem oryginalnej serii) stworzył historię „Curse of the Crismon Corsair”, nawiązującą do zawartego w „Strażnikach” komiksu o czarnym okręcie, która – w dwustronicowych odcinkach – została dołączona do wszystkich zeszytów z serii.
Nietrudno się domyślić, jaka była reakcja Alana Moore’a. „Before Watchmen” odbiera jako gorliwe zapewnienie, że wydawca wciąż jest zależny od jego pomysłów sprzed 25 lat. W wywiadzie dla „The New York Times” określił pomysł jako „absolutnie bezwstydny”, dodał także: „Nie chcę pieniędzy. Jedynym, czego pragnę jest to, aby projekt nie doszedł do skutku.” Dla niego „Strażnicy” stanowią przypomnienie „drakońskich kontraktów”, jakie przed laty podpisał z DC, dlatego w domu nie ma nawet egzemplarza komiksu i jakiś czas temu zażądał usunięcia swojego nazwiska z okładek kolejnych dodruków, na co jednak nie wyrażono zgody.
Before Watchmen na stronie DC Comics
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Alan Moore wygląda obecnie na wymagającego pomocy człowieka. Przez lata nie zrobił dobrego komiksu. Opus magnum ćwierć wieku temu. Potem pretensje i konflikty. Smutne.
Ohmigod! Jaskiniowiec się z niego zrobił. I te umęczone oczy. Wcześniej to był zbuntowany hippis, a obecnie bida, panie, bida.
Pełen wywiad z Alanem Moore http://www.youtube.com/watch?v=EuBFd1rlWWA
Przygnębiający wywiad. Upadły twórca.