Wzbudził spore oczekiwania jako adaptacja kultowej serii gier wideo, która zachwyca fanów połączeniem postapokaliptycznego klimatu, czarnego humoru i głębokiej narracji.
Choć produkcja Amazon Studios ma swoje momenty i stara się oddać ducha oryginału, nie obyło się bez potknięć, które mogą osłabić wrażenie nawet u najbardziej wyrozumiałych widzów.
Serial rozpoczyna się od klasycznego dla serii motywu: mieszkańcy Vaulta zmuszeni są opuścić bezpieczne schronienie i zmierzyć się z niebezpieczeństwami pustkowi. Historia, choć solidnie osadzona w uniwersum Fallout, momentami wydaje się zbyt zachowawcza. Zamiast eksplorować bardziej oryginalne wątki, twórcy podążają znanymi tropami, co sprawia, że niektóre zwroty akcji wydają się przewidywalne. Jednocześnie trzeba przyznać, że serial dobrze radzi sobie z budowaniem atmosfery. Mamy tu zarówno mroczne, dramatyczne momenty, jak i przebłyski charakterystycznego dla serii czarnego humoru. Niestety, balans między tymi tonami nie zawsze jest idealny – niektóre sceny dramatyczne tracą na sile przez zbytnią dosłowność lub zbędne wtrącenia komediowe.
Bohaterowie serialu to mieszanka nowych postaci i archetypów znanych z gier. Choć niektóre z nich mają potencjał, ich rozwój często jest zbyt powierzchowny, by w pełni zaangażować widza. Aktorstwo stoi na solidnym poziomie, ale trudno wskazać występ, który naprawdę wyróżniałby się na tle innych. Brakuje tu postaci na miarę ikonicznych bohaterów z serii, takich jak Dogmeat czy charyzmatyczny przedstawiciel Enklawy.
Wizualnie serial robi dobre wrażenie, choć i tu nie obyło się bez mankamentów. Twórcom udało się oddać klimat retro-futurystycznego świata, pełnego zniszczonych miast, mutantów i technologii rodem z lat 50. Jednak niektóre efekty specjalne, zwłaszcza w dynamicznych scenach akcji, wydają się niedopracowane, co może wybijać z immersji. Na plus zasługuje jednak muzyka, która umiejętnie korzysta z klasyków oraz oryginalnych kompozycji.
Fallout stara się znaleźć równowagę między zadowoleniem fanów a przyciągnięciem nowych widzów. Dla tych, którzy znają gry, znajdzie się tu sporo smaczków i nawiązań, które mogą wywołać nostalgię. Z kolei nowi odbiorcy, choć początkowo mogą czuć się nieco zagubieni, mają szansę wciągnąć się w unikalny świat przedstawiony.
Generalnie jest to produkcja, próbująca uchwycić esencję gier wideo, i choć nie zawsze osiąga ten cel, warto dać jej szansę. Jest to solidna adaptacja, która, mimo pewnych niedociągnięć w fabule i realizacji, potrafi zaintrygować i zapewnić rozrywkę. To może nie rewolucja w adaptacjach gier, ale całkiem przyzwoity krok w kierunku uczynienia tego gatunku bardziej popularnym. Fanom i nowicjuszom polecam podejść do tego serialu z otwartym umysłem – być może znajdą tu coś dla siebie.
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Mogliśmy dostać naprawdę różne wersje tego serialu. Fallout mógł zostać nieudaną próbą repliki filmowych przerywników z gier, próbujących podążać za śladami gotowej już fabuły. Mogliśmy otrzymać coś co Falloutem byłoby tylko nazwy, a jedyne co łączyło by gry z serialem to motyw zagłady nuklearnej, krypty i czcionka w tytule. To co otrzymaliśmy jest chyba jedną z najlepszych możliwych opcji, bo to udana próba rozbudowania i popchnięcia do przodu historii z gier połączona z absolutnie wiernym oddaniem wszystkiego co na poziomie estetyki, stylu i charakteru może się z oryginałem łączyć. Cóż, okazuje się, że aby osiągnąć sukces wystarczy tylko tyle i aż tyle. To serial stworzony z miłością, ze zrozumieniem i z całkowitą świadomością przez ludzi, którzy tak zwyczajnie rozumieli z jakim materiałem mają do czynienia. Powiedziałbym, że już się nie mogę doczekać zapowiedzianego drugiego sezonu, ale tak naprawdę, to ja już nie mogę doczekać się re-watchu pierwszego, bo bliżej ideału być już chyba nie można.