Wydawać by się mogło, że możliwość podróżowania w czasie dałaby nam większą wolność, natomiast równie dobrze mogłaby jeszcze bardziej wtłoczyć nas w utarte koleiny losu.
Kinowe „Przeznaczenie” (Predestination) porusza trudny i w gruncie rzeczy niewdzięczny temat paradoksów związanych ze skokami w czasie, choć trzeba przyznać wychodzi z tej próby obronną ręką. Bohaterem filmu jest bezimienny agent (Ethan Hawke) niejawnego rządowego biura do naprawiania historii. Odkąd wynaleziono maszynę czasu, oczywiście utajnioną, możliwe stały się wypady w pobliskiej okolicy czasoprzestrzennej, kilkadziesiąt lat w przód oraz kilkadziesiąt lat wstecz. Skoki powodują u agentów degeneracje organizmu, tym większą im dalej w strumień czasu zostają rzuceni. Z tego powodu szef biura, pan Robertson (Noah Taylor) ściśle dawkuje skoki temporalne, wszelkie wykroczenia i nieautoryzowane skoki są surowo ścigane. Jednocześnie agent ma określoną misję do wykonania, musi starać się minimalnie wpłynąć na zdarzenia danej teraźniejszości. Agent ma dopaść złoczyńcę, który notorycznie podkłada bomby w Nowym Jorku i go wyeliminować.
Rzecz zaczyna się powoli i ospale w pewnym barze w roku 1975. Barman, który jest faktycznie podróżującym w czasie agentem, zagaduje przypadkowo spotkanego faceta o imieniu John, który przyszedł się napić. W tym momencie trzeba przetrwać dłużyznę, która jest konieczna do nakręcania spirali zdarzeń, ale warto, bo napędza ona wszystkie następujące, jak również poprzedzające działania. Podróże w czasie nieuchronnie prowadzą do paradoksów, czego tutaj również doświadczamy. Stają się również przyczynkiem do odwiecznego pytania. Gdybyśmy mogli cofnąć się w przeszłość, czy to cokolwiek by zmieniło? Czy byśmy byli w stanie wytłumaczyć swojej młodszej wersji, że wiemy lepiej jak ma postępować? Patrząc na relacje rodzic dzieci byłoby to bardzo trudne. Każdy rodzić myśli, że wie lepiej, ponieważ ma więcej doświadczenia życiowego. Każde dziecko jest również przekonane o tym, że wie lepiej, ponieważ ma bardziej adekwatne doświadczenia, odnoszące się do własnego, indywidualnego punktu widzenia. Wolimy z reguły własne decyzje, nawet jeśli doradzałby nam ktoś, kto widział już efekt ich działania i się nim z nami podzielił. Inna sprawa, że w przypadku wielu zdarzeń ciężko jest o jednoznaczną ocenę czy były dobre, czy złe. Życie jest bardzo wielowymiarową układanką, z której każdy kawałek ma wpływ na inne kawałki, czasem pośredni, czasem odroczony w czasie. Nawet osoba która wie co się stanie, zna tylko pewien wycinek z całości zdarzeń.
„Przeznaczenie” daje ciekawy wgląd w taką układankę. Choć początkowo nie znamy ich związku, pokazuje jak się zazębiają poszczególne kawałki. W myśl tytułu im bardziej bohaterowie się szarpią z okowami przeznaczenia, tym bardziej zdają się wpadać w ustalony determinizm zdarzeń, choć do końca im samym wydaje się, że jest inaczej. Tak jak nam wydaje się, że postępujemy samodzielnie, podejmujemy własne decyzję, na pewne sprawy ma niby wpływ ślepy traf, ale generalnie podążamy w obranym przez siebie kierunku.
Źródło grafiki: boxofficebeyond.com
Jak lubię zabawy z czasem, tak Predestynacja średnio mi się podobała – pewnie dla tego, że po Primer (Wynalazek) nic już nie jest takie samo. Poleciłbym jeszcze Triangle (Piąty Wymiar) i Coherence.