Wygląda jak sterowiec z dziurą w środku albo fantazyjny dziecięcy balonik, a w rzeczywistości jest jednym z przedstawicieli nowej generacji fruwających elektrowni wiatrowych.
Aerostat BAT, skrót od Buoyant Airborne Turbina (Lotna Trubina Powietrzna) zaprojektowała fima Altaeros, utworzona w kolebce wielu innowacji technicznych, Massachusetts Institute of Technology. Elastyczna szczelna powłoka aerostatu jest wypełniona helem, który zapewnia siłę nośną, konstrukcja fruwa na uwięzi cienkich i mocnych lin, które sparowane są z kablami, którymi „spływa” na dół prąd.
Tradycyjne elektrownie wiatrowe, którymi usiany jest krajobraz również w Polsce na Pomorzu, stoją na wielkim słupie. Im wyżej, tym lepiej, bo więcej wiatru oraz stabilniejszy przepływ, co oznacza więcej wytworzonego prądu. Typowe tradycyjne „wiatraki” mają około 120m wysokości, tyle co 30 piętrowy wieżowiec. Budowa takich kolosów nastręcza pewne trudności, wśród których przekonanie sąsiadów do pomysłu nie jest wcale największą.
A jak na tym tle wygląda fruwająca elektrownia? Można ją obecnie wynieść na maksymalną wysokość 600 metrów, choć w przyszłości możliwe że i dwa razy wyżej. Turbina jest mniejsza, mimo to w takiej kombinacji wysokości i wielkości wirnika prototyp wytwarza 30KW prądu. To mało w porównaniu z mocami typu 3MW dużych tradycyjnych elektroni wiatrowych, ale inny jest cel, a także koszty.
Fruwającą elektrownie można postawić właściwie wszędzie, również w rejonach trudno dostępnych. Producent zapewnia, że wszystko co jest potrzebne do uruchomienia nadmuchiwanej elektrowni wiatrowej mieści się w dwóch standardowych kontenerach. Instalacja nie wymaga kłopotliwego transportu segmentów słupa, budowania fundamentów, pracy dźwigu budowlanego. Moc rzędu 30KW pozwala zasilić zgrubnie licząc 12 domów, a cena wytwarzanego w ten sposób prądu ma być o połowę tańsza, od naziemnej elektrowni wiatrowej.
Samo uruchomienie BAT od dostawy na miejsce do generowania prądu trwa poniżej 24 godzin, więc sprzęt może być również przydatny w dostarczaniu prądu ekipom ratunkowym w przypadku klęsk żywiołowych. Nadmiarowy udźwig urządzenia pozwala wynieść na górę nie tylko turbinę, ale też dodatkowy sprzęt, kamery, czujniki meteorologiczne, urządzenia telekomunikacyjne. Prototyp aerostatu zawieszony na 300m przechodzi obecnie wielomiesięczne testy na Alasce.
Źródło grafiki: ieee.org