Gra, która swą nowoczesnością przebiła nawet Hobbita, ukazała się pierwotnie w wersji na komputery BBC Micro. Wkrótce potem trafiła na ZX Spectrum oraz inne platformy.
Do dziś w różnych plebiscytach ów tytuł jest wymieniany za jeden ze słupów milowych w rozwoju gier. Chodzi oczywiście o Elite z 1984 roku, wypuszczone przez Acornsoft.
Twórcy wyceniali ją bardzo wysoko – kosztowała w sklepach prawie dwa razy więcej niż przeciętnie. Elite reklamowano jako program dający pełną swobodę postępowania. Można było w tej grze prowadzić żywot uczciwego hurtownika, ale również zostać międzygalaktycznym piratem. Pomysł został zapożyczony z legendarnej planszówki Star Trader z 1974 r., znanej także w Polsce, gdzie firma Encore wydała ją jako Gwiezdnego kupca. Wszechświat składający się z ośmiu galaktyk po 256 planet każda został rozpisany przez Davida Brabena (na zdjęciu) oraz jego ówczesnego przyjaciela, Iana Bella. Nie mieli wystarczająco dużo miejsca w pamięci komputera, by „upchnąć” w niej wszystkie te światy, więc napisali algorytm, który generował je losowo wraz z każdą nową grą.
Bell do dziś uważa 32 KB oryginalnego kodu gry za swoje największe techniczne osiągnięcie. Zresztą kod Elite jest powszechnie postrzegany jako perełka, w której nie ma jednego zbędnego znaku. Co więcej, oprócz nieodłącznego elementu każdej gry ekonomicznej, czyli ekranów ze statystykami, w Elite występowała również grafika wektorowa jak z normalnego symulatora lotu. Wcześniej taka grafika była znana wyłącznie z konsol lub automatów typu Battlezone lub Star Wars – dzięki Brabenowi pojawiła się również na komputerach domowych. Gracz swoim wiernym pojazdem Cobra Mk III poruszał się pomiędzy galaktykami, wybierając kurs na daną planetę, co pod każdym względem było rozszerzeniem znanych dotychczas środowisk gier praktycznie do nieskończoności. Najwięksi fanatycy przemierzali owo uniwersum na tyle dokładnie, by odkryć żart programistów – samotną planetę o nazwie Arse [Dupa].
Na BBC Micro, komputerze popularnym wyłącznie w Wielkiej Brytanii, sprzedało się około 150 tys. kopii Elite – niemal jedna sztuka na każdą maszynę! Dystrybutor, firma Acornsoft, stanowiła programistyczne ramię Acorn Computers, czyli producenta BBC Micro. Podobnie jak w Commodore czy Apple, rozumiano tu, że dobra gra może napędzić sprzedaż sprzętu bardziej niż użytkowe aplikacje.
Jak na obszerną treściowo produkcję przystało, Elite zostało wydane w odpowiednio dużym pudełku. W środku znajdowała się instrukcja, mapa, pocztówka oraz powieść zatytułowana Dark Wheel. Edycja pod względem wydawniczym stanowiła nowość jak na swoje czasy, przyczyniając się do fenomenalnego wręcz sukcesu kasowego gry.
W ślad za wersją na BBC Micro powstały konwersje na ZX Spectrum oraz inne popularne platformy, dzięki czemu z dziełem Davida Brabena oraz Iana Bella miał okazję obcować niemal każdy gracz. Do dziś w plebiscytach na grę wszech czasów, Elite zajmuje jeśli nie pierwsze miejsce, to zawsze lokuje się w ścisłej czołówce.
Zręcznościową wersję Elite, nawiązującą też mocno do Star Wars, stanowiło 3D Starstrike (1984, Realtime Games Software). W „CRASH” pisano, że w stosunku do pierwotnej wersji, ta końcowa „przebyła bardzo długą drogę, zupełnie jakby wydostała się z najgłębszych, najciemniejszych czeluści kosmosu”. Warto dodać, że obie wersje dzieliły mniej więcej dwa miesiące – co pokazuje, w jak krótkim czasie potrafiono napisać de facto nowy program.
Źródło grafiki: gamernate
Elite Dangerous to jest coś! Najlepszy symulator kosmicznego pilota ever. To nie jest gra, która prowadzi za rączkę. Tak jak w życiu i to mi się podoba. Trzeba samemu zdecydować czym się chcemy zająć. Od zwykłej eksploracji kosmosu i odkrywania nowych planet po bycie gwiezdnym łotrem lub łowcą nagród, a to tylko przykłady. Gracze tworzą sobie nawet własne nietypowe zajęcia oraz grupy przykładowo grupa „Fuel Rats”, która dostarcza paliwo graczom w potrzebie 🙂 Zapierające dech w piersiach widoki, niesamowita imersja i „czucie” naszego gwiezdnego statku. Gra nie jest dla każdego, bo takie latanie trzeba po prostu lubić. Czasem przez długi czas po prostu latamy z miejsca na miejsce, niektóre zajęcia mogą być dla niektórych mniej pasjonujące, a dla niektórych bardziej. Tak jak w życiu jeśli jednak jesteś fanem symulatorów, szczególnie tych kosmicznych ten tytuł to perełka. Czekam co pokaże Star Citizen, ale już wiem, że będę grać w obie na razie z naciskiem na Elite (po pograniu trochę w Star Citizena, bo Elite mimo wszystko wydaje mi się bardziej spójną i przemyślaną grą zakładającą dziesięcioletni rozwój gry. Star Citizen nie będzie mieć tak długiego rozwoju i dostarczy więcej contentu w krótszym czasie, dlatego martwię się o jego ostateczną jakość, ale jestem dobrej myśli). Wspierajcie te gry i ich twórców! Dziś trudno o tak zacne produkcje! Miejmy nadzieję iż sukces obu tych ambitnych symulatorów pokaże siłę gwiezdnych symulatorów, które żyją i mają się dobrze!