Kodak dostarczył zwykłym ludziom narzędzie, dzięki któremu zaczęli utrwalać rzeczywistość. Malarze realiści mogli w tym momencie pakować swoje sztalugi.
Kodaka założył w 1881 r. amerykański wynalazca George Eastman. Słowo „kodak” nic nie oznacza. Zostało według Eastmana wymyślone w taki sposób, by przez swą konstrukcję kojarzyć się ze słowem „migawka” (ang. shutter) – oba były „zwięzłe i szorstkie aż do granicy grzeczności, dosłownie ucięte z obu stron przez mocne, nieustępliwe spółgłoski”. Eastman stworzył nazwę Kodak po to, by w 1888 r. za jedyne 25$ dać szerokim masom pierwszy w historii komercyjny aparat fotograficzny. Zwał się on Kodak No. 1. Wszedł na rynek w momencie, gdy umarła już dagerotypia, a nowe często niedoskonałe techniki fotografowania wciąż były dostępne tylko dla profesjonalistów.
Zrobienie zdjęcia nie przedstawiało się aż tak trywialnie. Trzeba było wykonać trzy czynności: przewinąć błonę, otworzyć migawkę i wcisnąć przycisk. Żadnych wizjerów, więc aparat trzeba było bardzo starannie ustawić w stosunku do fotografowanego obiektu.
Aparat był naładowany błonami zdolnymi pomieścić 100 zdjęć. Po zakończeniu sesji trzeba było spakować cały sprzęt i wysłać pocztą do fabryki Kodaka. Ludzie Eastmana wywoływali zdjęcia w formie okrągłych pocztówek o średnicy niecałych 8 cm, po czym ładowali na nowo aparat i odsyłali użytkownikowi. Kodaka No. 1 traktowano wówczas jeszcze jako gadżet, co wcale nie przeszkadzało jego twórcy. Krzyczał on w reklamach: „Naciśnij przycisk, a my zrobimy resztę”. Robili na tyle rzetelnie i skutecznie, że w ciągu 20 lat fotografia stała się największą technologiczną nowinką przełomu wieków.
Historia Kodaka na oficjalnej stronie firmy
Źródło grafiki: petapixel.com
Dodam, że pierwszy aparat cyfrowy zobaczyłem na oczy w 1996 r. Pokazał mi go Marcin Turski z ówczesnej firmy Digital Media Group. Fotografował nim targi E3 w Atlancie. Sprzęt był malutki, ale robił niezbyt dobrej jakości zdjęcia. Było na nich zbyt dużo niebieskiego, tak jak na źle zrobionych slajdach. Poza tym rozdzielczość była marna. Istniała wówczas niepewność czy ta technologia w ogóle się przyjmie. Jak pamiętam, pierwszy na rynek ostrzej wszedł Olympus, bo analogowi giganci, tacy jak Canon czy Nikon, długo się jeszcze wahali przed przenoszeniem się na format cyfrowy.
Kodak był właściwie bankrutem, dopiero w tym roku, po sprzedaży większości praw patentowych stanał na nogi. W dobrych latach Kodak był właściwie monopolistą z udziałem w rynku sięgającym 90%, ale jak wiele firm którym się udało obrósł tłuszczem i przegapił moment w którym rynek się zmienił. Zresztą nie jest powiedziane, że dzisiejsi wielcy, nie podążą jego śladem. Nikon i Canon obniżają obecnie ceny tradycyjnych aparatów cyfrowych, bo w ich rynek wgryzają się coraz bardziej wypasione smartfony.
Tak, ostatnie lata dla Kodaka to straszliwy czas. Zdaje się, że jeszcze ciągle bronią się przed bankructwem. Ale zobacz, że z Koniką i Minoltą działo się podobnie. Pamiętam, że gdy zaczynała się epoka cyfrowa, tak na dobre, gdzieś około 2000 roku, to Kodak miał w ofercie jedynie jakieś idiotyczne głupawki. Nic ze średniej półki, nie wspominając o wyższej. Tak ja to pamiętam jako użytkownik. Nie twierdzę, że być może coś takiego miał w ofercie, tyle że kompletnie tego nie było widać na rynku. A jak się przespało erę cyfrową, to można już tylko tak jak Leica odpalać w galeriach handlowych odpicowane salony i sprzedawać akcesoria dla hipsterów i profesjonalistów 🙂
O masowości produkcji Kodaka świadczy fakt, że dzisiaj na ebay te stare aoaraty (nie no 1 ale kolejne modeke chodzą po 50$. Trochę mało jak na technologiczne cacka sprzed wieku.
Na targu staroci kupiłem kiedyś aparat Kodak 35, jeden z pierwszych (jak nie pierwszy) popularny aparat na film 35mm. Około 50PLN. Po numerze na obiektywie znalazłem w necie informację, że został wyprodukowany w 1946 roku. Działam w rekonstrukcji historycznej U.S. Army, więc aparat jest klimatyczny i z epoki. Zdjęć z tego aparatu nie da się podrobić żadną cyfrówką czy magicznymi programami.
A co do ceny aparatów na eBay znaczenie może mieć ich ilość. Stany to nie Europa – tam jak czegoś jest dużo, to… jest naprawdę dużo 😉 A przy wczesnej fotografii to sam aparat nie był chyba cudem techniki, tylko bardziej to co z niego wychodziło. Ot, pudełko z kluczem od zegara i korkiem z wanny…
Dokładnie tak! Samego no 1 nie widziałem na żadnej aukcji, ale już modele z 1910 w przyzwoitym stanie zachowania chodzą po 10$. Wydaje mi się, że z Kodakami no 1 jest trochę tak jak z Black Penny w filatelistyce – każdy, nawet neofita, chce to mieć i już. Dlatego nawet jeśli wyprodukowano dużo egzemplarzy, obecna cena może być bardzo wysoka. A kolejne modele są już tanie jak barszcz.
Mieli kluczowy patent na fotografię cyfrową i olali sprawę. Sami sobie ukręcili stryczek.