Archeolog polskiego pochodzenia, Arthur Posnansky, badał najstarszą cywilizację Ameryki Południowej. Jego badania sięgnęły dalej niż innych, bardziej ortodoksyjnych naukowców.
Posnansky (1873-1946) urodził się w Wiedniu w rodzinie o polskich korzeniach. Pod koniec XIX wieku wyemigrował do Boliwii, by tam rozpocząć badania nad kulturami poprzedzającymi Inków. Główną jego uwagę skupiło Tiahuanaco. Rozpoczął tam najbardziej kompleksowe badania archeologiczne od czasu gdy odkryto to tajemnicze stanowisko.
Znajduje się ono obecnie około 20 kilometrów od wybrzeża jeziora Titicaca, kilkaset metrów ponad jego poziomem wód. Wydawało się to zastanawiające, ponieważ starożytne kultury miały to do siebie, że powstawały w sąsiedztwie zbiorników wodnych. Sprawdzając warstwy osadowe, Posnansky odkrył ludzkie szkielety tuż obok pozostałości po rybach i szczątkach roślin, które zwykle osiadają na samym dnie zbiornika. Po serii kolejnych badań opublikował książkę zatytułowaną „Tiahuanaco – the cradle of American man”, która wkrótce stała się ogólnoświatową sensacją. Pojawiła się w niej hipoteza, że Tiahuanaco zostało założone przez ocalałych z wielkiego potopu, którzy zbudowali ośrodek miejski w najwyższym punkcie okolicy, wystającym ponad sięgające wysoko wody.
Posnansky opierał się na dodatkowych argumentach. Zbadał dokładnie świątynię Kalasasaya, czyli centralny obiekt w całym mieście. Badając odchylenie jego osi od osi Ziemi, wysnuł wniosek, że obie osie idealnie nakładały się na siebie około 15,000 lat temu. Dorzucił do tego drugi argument, znacznie poważniejszy. Otóż odkrył kości toxodona, ssaka wymarłego 12,000 lat temu, znajdujące się na tej samej warstwie osadowej co ludzkie kości. W tym przypadku pomyłki ani nadinterpretacji nie mogło już być. Z badań archeologa wynikało, że Tiahuanaco mogło być najstarszym znanym miastem na Ziemi.
Konsekwencje badań prowadzonych przez Posnansky’ego były na tyle rewolucyjne, że archeologowi przyszyto metkę „kontrowersyjnego”. Do dzisiaj brakuje spójnej teorii wyjaśniającej powstanie miasta „dzieci słońca”, bo tyle jego nazwa oznacza w języku keczua. Najstarsze ludy indiańskie, Ajmara, nie byli niemal na pewno założycielami tego miejsca. Nie posiadali rzecz jasna takich umiejętności, żeby wykuć z jednego kawałka skały konstrukcję tak doskonałą jak Brama Słońca. Więc kto? Być może ci sami, którzy w okolicach 10,500 roku p.n.e. rozpłynęli się w różnych kierunkach i równolegle założyli cywilizacje w Azji, Ameryce i Afryce? To zbyt nieakademickie, by ktoś to głośno przyznał.
Źródło grafiki: pixabay.com
Posnansky jest postacią niezwykle barwną. Urodził się w Wiedniu w rodzinie o polskich korzeniach. Z wykształcenia był inżynierem i marynarzem. Jako podróżnik i przedsiębiorca stał się mecenasem sztuki; jego wielką pasją była archeologia i etnologia obszaru Andów i Amazonii. W 1896 roku, w wieku 23 lat, Posnansky udał się do Brazylii. Początkowo brał udział w różnych ekspedycjach, które badały górny bieg dorzecza Amazonki. Korzystając z trwającego boomu kauczukowego, założył firmę zajmującą się transportem rzecznym głównie w regionie Acre, na pograniczu brazylijsko – boliwijskim. Boliwia stała się drugą ojczyzną Posnanskyego, której obywatelstwo uzyskał w 1909 r.
Przełomowym momentem w życiu bohatera wystawy była wizyta w 1903 r. w słynnym dziś stanowisku archeologicznym Tiahuanaco, w trakcie której zapoznał się z wykopaliskami prowadzonym przez francuską ekspedycję kierowaną przez geologa Georges’a Courty. Tiahuanaco stało się od tego momentu pasją, a nawet pewnego rodzaju obsesją Posnanskyego, który starał się dociec początków oraz wyjaśnić przyczyny upadku tej fascynującej kultury. To dzięki jego staraniom zaprzestano używać ruin jako kamieniołomu, sprowadził też tam uczestników Kongresu Amerykanistycznego (ICA) w roku 1910, a następnie przez wiele lat zabiegał o powołanie parku archeologicznego Tiahuanaco i objęcie go opieką rządową.
W tej teorii jest jeden problem. Nie ma szans, żeby wody podniosły się na wysokość kilku kilometrów podczas domniemanego potopu. Co najwyżej mogło to być kilkadziesiąt metrôw. Według Posnansky’ego wody sięgały Titicaca.
Jest taka szansa. Teoria Charles’a Hapgood’a. Można ją znaleźć m.in tu: https://uwierzwewlasnyrozum.wordpress.com/. Jest to strona gdzie umieściłem zawartość uleszka.net. Przeczytaj. Jest tam wiele wyjaśnień ale jeszcze więcej pytań.
globu_s: To nie jeden problem: inny brzmi następująco: kto i w jaki sposób potrafił wówczas obrobić kamień z taką precyzją? Kto znał na tyle dobrze astronomię i matematykę?
Domniemanie stojące za badaniami Posnansky’ego jest takie, że to
a) obca cywilizacja
b) potomkowie Atlantydy
Innej opcji nie ma, poniewaz 10,000 lat temu cywilizacja opisana w podręcznikach historii nie byłaby w stanie dokonać takich konstrukcji architektonicznych. Więc możemy przyjąć do wiadomości powyższe albo odrzucić badania Posnansky’ego z założeniem, że musiał się gdzieś pomylić i w rzeczywistości Tiahuanaco powstało już po Chrystusie. Tylko jak wytłumaczyć kości ludzi i ssaków sprzed 10,000 lat na jednej warstwie osadowej? Kolejna pomyłka?
„Innej opcji nie ma, poniewaz 10,000 lat temu cywilizacja opisana w podręcznikach historii nie byłaby w stanie dokonać takich konstrukcji architektonicznych. ”
globu_s: a jednak ktoś to zrobił. Zauważ, że akademicy traktują różnie znalezione dowody w zależności od tego czy pasuje do ustalonego paradygmatu czy nie. Na przykład wspomniane przez Ciebie kości to dowody, które „muszą być” pomyłką, bo „zapewne doszło do przemieszania warstw” (standardowe wyjaśnienie). Gdy jednak znajdujemy obok siebie kości człowieka i zwierzęcia, które mogło żyć w jego czasach, nikt nawet nie pomyśli aby podważyć te dowody. Założenia Posnanskiego podważa się, bo nie pasują do ustalonej chronologii. A przecież znamy stanowiska archeologiczne, które są nawet starsze, np. Gobekli Tepe, czy szokująco stare i potwierdzone badaniami c14 Gunung Padang, sprzed 22 tys lat(!)
👍
Wszystko pięknie, tylke tylko, że Tiahuanaco datowane jest na ok 2500 lat, więc…
wg Poznanskiego ma 17 tys. lat –2500 to data wybrana by byla wiarygodna dla swiata naukowego —
W 15-metrowej piramidzie Akapana, należącej do największych budowli prekolumbijskich w Ameryce Południowej, znaleziono szczątki kapłana lub władcy sprzed 1,3 tys. lat. „Kości są w bardzo dobrym stanie. Ten dostojnik z pewnością należał do elity ówczesnego społeczeństwa. Byle kogo nie pochowano w piramidzie”, wyjaśnia boliwijski archeolog, Angel Cossio. W grobowcu znajdującym się w wykutej w budowli niszy odkryto także wspaniały królewski diadem oraz wisior wielkości pięści, wykonany ze szczerego złota. Obok ciała złożono ofiary jak również lamę, która być może miała zawieźć cień zmarłego króla na tamten świat. Odkrycie jest tym bardziej zdumiewające, że piramida Akapana była wielokrotnie łupiona, najpierw przez hiszpańskich konkwistadorów, potem przez różnego rodzaju poszukiwaczy skarbów. Na początku XX w. robotnicy wyrywali z podstawy Akapany kamienie, których użyto do budowy linii kolejowej łączącej miasto Guaqui z La Paz. „A jednak grób władcy w cudowny sposób przetrwał te grabieże, aby opowiedzieć nam o historii”, cieszy się Angel Cossio. Zdaniem archeologów, w kompleksie Tiahuanaco (w języku keczua) lub Tiwanaku (w języku ajmara) mieszkało w czasie największego rozkwitu około 100 tys. ludzi. Tiwanaku wzniesiono na wysokości 4 tys. m nad poziomem oceanu, gdzie powietrze jest rzadkie
Temat jest ciekawy, ale czy kiedykolwiek uda nam się poznać więcej faktów? Bo wygląda na to, że cywilizacja rozwijała się dużo bardziej skomplikowanie niż się wydaje, a gdy u nas krzemień był szczytem technologii, to gdzie indziej byli i tysiące lat rozwoju przed nami.