W tym serialu nie ma komputerów ani spektrometru masowego, jest za to wciągająca, choć mroczna historia, którą detektywi rozwiązują metodami starymi jak świat.
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, iż w rzeczywistości telewizyjnej wystarczy grudka gliny, by precyzyjnie określić skąd w okolicy została pobrana lub płatek lakieru samochodowego, by na poczekaniu uzyskać model i rok produkcji pojazdu. Jest to efektowne, skutkuje szybkim tempem akcji, dzięki czemu seriale takie jak Kryminalne Zagadki Las Vegas potrafią w niecałą godzinkę rozwikłać trzy sprawy.
'Detektyw’ wyprodukowany przez HBO jest skrajnie inny, dużo bliższy prawdziwej, mozolnej robocie policyjnej ze wszystkimi jej pułapkami i problemami. Kiedy na prowincji, w Luizjanie dochodzi do makabrycznego morderstwa z charakterystycznym upozowaniem zwłok, sprawa trafia do miejscowego wydziału zabójstw. Detektyw Martin Hart (Woody Harrelson) jest przyzwoitym facetem i wykonuje swoją robotę najlepiej jak potrafi. Nie wzlatuje za bardzo ponad przeciętność, wierzy w Boga i konstytucję, w domu czeka na niego żona i dorastająca córka, jest lubiany przez kolegów w pracy. Jego partnerem zostaje Rust Cohle (Matthew McConaughey), nowy nabytek wydziału. Oczytany, bardzo inteligentny, błyskotliwie kojarzący fakty, choć obciążony swoimi demonami, korzystaniem ze wspomagaczy, nihilizmem. Nie grzeszy też zdolnościami interpersonalnymi, czym zraża do siebie wszystkich naokoło.
Obaj dokonują wizji lokalnej, przeprowadzają wywiady ze świadkami, po godzinach grzebią w kartotekach i mikrofilmach by powiązać zdarzenie z innymi podobnymi. Wydarzenia widzimy w dwóch różnych czasach. Oryginalne wypadki związane ze śledztwem, które rozpoczęło się w roku 1995 przeplatane są z przebitkami, gdzie widzimy bohaterów dwadzieścia lat później, kiedy są przesłuchiwani przez inną parę detektywów. Fantastycznie wręcz jest zrobiona charakteryzacja głównych bohaterów, która odzwierciedla upływ czasu. Hart łysieje, zmienia się na twarzy, Cohle zapuszcza włosy i siwieje, wygląda to bardzo wiarygodnie. Doświadczenia życiowe zostawiają piętno nie tylko na ich aparycji. Hart dalej jest w policji, choć już rozwiedziony i nie tak cieszący się z życia jak niegdyś. Cohle odpala papieros za papierosem, stoczył się w alkoholizm, a jego poglądy stały się jeszcze bardziej dołujące. Coś się zdarzyło między nimi, co spowodowało ich zawodowe rozstanie się. Na domiar złego w sprawie, którą w końcu rozwiązali, złapali nie tego człowieka co trzeba.
Zarówno Harrelson, jak i McConaughey są kasowymi aktorami kinowymi. Szczególnie akcje tego ostatniego szybują teraz w górę, po tym jak zgarnął najbardziej prestiżowego Oscara za główną rolę męską. Panowie postanowili wspólnie stworzyć ambitny serial, który stylistyką przypomina bardziej produkcje kinowe, niż telewizyjne i trzeba przyznać, że to im się udało.
Źródło grafiki: www.parada.com
Serial jest wyjątkowy również dlatego, iż Prawdziwymi Detektywami są nie tylko Cohle i Rust, ale my sami. Przynajmniej ja – bo ja też dałem się wplątać w pułapkę obrazków, teorii i nawet jeśli w jakiś sposób finał mógłby mnie nie usatysfakcjonować to zabawa w trakcie oglądania, te domysły, koncepcje to najlepsza zabawa od czasów Lost. Myślę, że dobrze jest tutaj zestawić Breaking Bad i True Detecitve i porównać do jazdy samochodem. Dla przykładu Breaking Bad był rozpędzoną akcją w której się jechało „szybko i wściekle” i było pięknie. Tutaj w TD jest okazja jechać wolniej, może nawet czasem za wolno, za to z możliwością kontemplowania okolicy i podziwiania piękna widoków za oknem, które obserwujesz i chciałbyś dowiedzieć się o nich więcej.