W 1975 roku rozpoczęła prace senacka komisja do zbadania ewentualnych nieprawidłowości związanych z działalnością CIA. Odpryskiem powróciła też sprawa zabójstwa JFK.
Owa komisja określana jest mianem Church Commitee, od nazwiska przewodniczącego, senatora Franka Churcha. Motorem do jej powołania była wciąż jeszcze świeża afera Watergate, w którą – co wyszło na jaw – okazali się uwikłani byli lub aktualni członkowie CIA. Komisja nie zawahała się zaprosić na zeznania wiele wpływowych postaci świata podziemi, takich jak John Roselli czy jeden z adwokatów mafii. Głośno zaczęto mówić o tym, że od początku lat 60-tych CIA podejmowała otwarte próby zamordowania Fidela Castro. Roselli opowiedział o kulisach operacji Mangusta, podczas której mafia współpracowała z CIA, padły również słowa o tym, że nawet prezydent Eisenhower planował zabójstwo Castro. Głównym efektem tych publicznych obrad stało się ogłoszone przez ówczesnego prezydenta Geralda Forda zarządzenie wykonawcze 11905, które explicite zabraniało CIA podejmowania jakichkolwiek prób zamachu na światowych przywódców.
Ale było coś jeszcze, coś co wypłynęło przypadkiem. Wspomina o tym numer 11/2013 Newsweeka Historia. Otóż podczas przesłuchań mafijnego adwokata, ów zeznał, że ojciec chrzestny Sam Giancana był znajomym Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Połączyć ich miała wspólna kochanka, Judith Campbell Exner (na zdjęciu), wówczas znana jeszcze bez tego ostatniego członu nazwiska. Według zeznającego, to Giancana miał umożliwić Kennedy’emu zwycięstwo w wyborach prezydenckich z 1961 roku. A potem, wiadomo co się stało. Giancana, jak i Santo Trafficante zostali odcięci od swych kubańskich interesów, zaś brat prezydenta, prokurator generalny Robert Kennedy, stanął nad mafią niczym kat. Amerykański światek przestępczy miał prawo w tamtym momencie czuć się oszukanym.
Judith Campbell Exner została wprowadzona do śmietanki towarzyskiej w 1960 roku przez Franka Sinatrę. Była wcześniej jego kochanką, teraz to on ją poznał z JFK. Szybko też stała się kochanką Sama Giancany. Choć zaraz po obradach Church Commitee zorganizowała konferencję prasową, podczas której wyparła się jakichkolwiek związków z JFK czy mafią, nieco później zmieniła zdanie. W 1977 roku wydała wspomnieniową książkę „My Story: Judith Exner”, w której opisała wydarzenia z lat 1960-63. Wraz z pikantnymi szczegółami zrelacjonowała jak wyglądały rzekome kontakty prezydenta z kochankami, które miał podejmować przeważnie w basenie. Twierdziła również, że podczas okresu swej wątpliwej chwały służyła jako skrzynka kontaktowa pomiędzy prezydentem a Samem Giancaną. Zeznania te rzuciły nowe światło na temat dotąd poruszany głównie przez nieortodoksyjnych autorów, a mianowicie, że Kennedy wygrał wybory prezydenckie z Richardem Nixonem dzięki wsparciu mafii.
Inną kobietą poruszającą się na styku polityki i tajnych służb była w tamtym czasie malarka Mary Pinchot Meyer. Prywatnie żona agenta CIA, Corda Meyera, zaś nieoficjalnie – jedna z kochanek JFK. W 1964 roku podczas spaceru oddano do niej z bliskiej odległości dwa strzały w sposób, który nie pozostawiał wątpliwości, że była to egzekucja. Judith Cambell Exner miała więcej szczęścia. Dożyła aż do 1999 roku, kiedy to przegrała walkę z rakiem płuc.
Źródło grafiki: nypost.com
Ojciec JFK dorobił się na handlu alkoholem w czasach prohibicji, i zarówno on jak i cały klan Kennedych mieli powiązania z mafią. Książki napisane przez J. Kennedy’ ego były tak wątpliwej jakości, że musiały być poprawiane przez ghostwriterów i kupowane po cichu w dużych ilościach przez jego ojca. Inaczej nie stałyby się bestsellerami. Sam Kennedy walczył w czasie II wojny światowej z Japończykami, ale najpierw ostro sprzeciwiał się przystąpieniu do wojny Ameryki z państwami Osi i w ogóle powstrzymania agresywnych zapędów Hitlera w Europie. W 1960 r. wygrał wybory prezydenckie w USA w dużej mierze dzięki pomocy mafii, która oczekiwała, że powiązany z nią JFK będzie jej sprzyjał i wspierał mafiosów. Przecież to dzięki nim zaszedł tak wysoko (z czołowymi gangsterami miał nawet te same kochanki).
Zamiast tego, Robert Kennedy, brat Johna, będąc prokuratorem generalnym zaczął walczyć z mafią. Obaj bracia wyłamali się więc z dawnych powiązań i zwrócili przeciwko tym, którzy wynieśli ich do władzy. Zapłacili za to wysoką cenę. Popularność wśród Amerykanów nie ocaliła ich przed zemstą przestępców.
zgadzam się całkowicie.
Chciał swoje Państwo uniezależnić od prywatnych banków, które dla USA drukowały i pożyczały pieniądze. Postanowił, że Państwo samo zajmie się drukiem pieniądza i zdążono nawet wydrukować 2 miliardy dolarów. Podobnie było z Lincolnem, który na wojnę pieniądze wydrukował sobie sam, gdy dowiedział się ile banki naliczą mu odsetek za pożyczkę i też go zabili. Co ciekawe-w dwóch oskarowych filmach o Lincolnie i Kennedym nie ma o tym ani słowa..