Gry, komiksy i filmy z legoludkami czarują kolejne pokolenia dzieciaków z taką samą skutecznością, jak czarowały nas, używając może jedynie nowocześniejszych środków wyrazu.
Fabuła pierwszego pełnometrażowego filmu z klockami Lego skupia się na Emmecie, najzwyklejszym ze zwykłych klockoludków, który z tysiącami podobnych sobie żyje od dnia do dnia, nie wyróżniając się absolutnie niczym. Kiedy światu z klocków zagrozi niebezpieczeństwo ze strony złego Lorda Biznesa, który nie tylko chce wybudować bariery pomiędzy poszczególnymi „zestawami”, ale też posklejać wszystkie klocki na zawsze za pomocą superglue, Emmet zostanie pomyłkowo wzięty za bohatera i zbawcę. Pierdołowata figurka dołączy do zakręconej drużyny, której misją będzie uratować legoświat od tyrana.
Zupełnie przypadkowo „Lego Przygoda” stała się jedną z moich ulubionych „bajeczek” ostatnich lat. Twórcy „Klopsików”, „Hotelu Transylwania” i świetnego nowego „21 Jump Street” dokonali rzeczy z pozoru niemożliwej: połączyli kilka różnych światów w jedną spójną, uruchamiającą wyobraźnię historię.
W „Lego Przygodzie” znajdziemy elementy z najróżniejszych serii klocków Lego, jakie wychodziły na przestrzeni lat. Najstarsi rozpoznają niebieskiego astronautę z pierwszych zestawów, całą gamę klocków LEGO CITY, a także szare rekiny, zielone krokodyle, specyficzne drzewa, klockowy ogień, słowem wszystko co kojarzy Wam się z dzieciństwem. Są też elementy LEGO WESTERN, LEGO PIRACI, są roboty, są Gwiezdne Wojny, jest klockowy Batman, Superman, Green Lantern, Wonder Woman, są zestawy dla najmłodszych dziewczynek, a nawet LEGO DUPLO. A wszystko to układa się w przezabawną i uroczą historię.
Film łączy pokolenia jednym wspólnym motywem klocków, najmłodszym serwując kolorową i dynamiczną akcję z rozpoznawalnymi bohaterami, starszym zaś fundując mnóstwo genialnych żartów, którymi postacie strzelają z ekranu szybko, celnie i całymi seriami. Nawiązań jest od groma – od Chewbacci i Hana Solo, przez oburzającego się na mylenie go z Gandalfem Starym Gandalfa Szarego, słowne przepychanki Supermana z Green Lanternem czy zgryźliwego Batmana zwisającego z latarni głową w dół i słuchającego w Batmobilu napisanych przez siebie przebojów o samotnym dzieciństwie. To przeogromny atut – naprawdę śmiesznych momentów jest w filmie bez liku. Zaufajcie mi, najgłośniej na sali śmiały się stare konie.
Humor nie jest tani i wymuszony, a i o morale twórcy nie zapomnieli. Mamy więc fajnie wyśrodkowany motyw główny (przeciętność wcale nie jest zła, ale i odrobina wyjścia przed szereg nie zaszkodzi), ale też interesującą autokrytykę na przemysł zabawkarski, który ma w sobie coraz mniej niewinności. Na każdego żółtego legoludka, którego tak kochaliśmy w dzieciństwie, przypada jeden smutny pan w szarym garniturze, który dokładnie analizuje zyski i straty każdej decyzji. To jednak krótka i zakończona optymistycznym wnioskiem refleksja, która nie psuje fenomenalnej zabawy, przeciwnie – dodaje jej dodatkowego, niegłupiego smaczku.
„Lego Przygoda” to zabawa dla całej rodziny. Niezależnie od wieku, film porwie Was i zauroczy humorem, genialnym dubbingiem, toną świeżych pomysłów, ukochanymi bohaterami z wielu różnych światów i przede wszystkich biletem na sentymentalną podróż w przeszłość, do czasów beztroskiego dzieciństwa. A ten bilet, w przeciwieństwie do kinowego, jest bezcenny.
Źródło grafiki: hollywoodreporter.com
Lego to dzieciństwo, zabawa, radość, a przede wszystkim przygoda. Genialna animacja i miło spędzony czas w kinie. Dla mnie, jako rodzica, fantastyczna podróż w przeszłość.
Zapraszam do przeczytania recenzji