Miliard dolarów przychodu w ciągu kilku dni od premiery, sto tysięcy sprzedanych sztuk w Polsce – oto popkulturowy gigant, który znokautował bonzów z Hollywood.
O sukcesach kasowych trąbią tuby głównego nurtu, ale nie podają już informacji, że w Grand Theft Auto V wirtualni protagoniści uprawiają całkiem regularny seks! Autorzy gry z Rockstar Games mieli już przykre doświadczenie z podobnymi tematami. W 2004 r. wydano GTA San Andreas, w którym znalazła się sekcja nazwana „hot coffee”, czy „gorąca kawa”. Otóż po uruchomieniu dostępnej w Internecie modyfikacji ujawniała się opcja uprawiania seksu na ekranie. W normalnej wersji podczas seksu z koleżanką widać było z daleka jej dom. Modyfikacja pozwoliła graczowi przedostać się do jego wnętrza, by zobaczyć z bliska, co się dzieje. Można było operować poczynaniami ciemnoskórego bohatera podczas stosunku z białą partnerką. Nic zostało to pokazane bezpośrednio, a mimo to zapachniało niezłą awanturą.
Rockstar Games, a zwłaszcza jego wydawca Take-Two Interactive, zaczęli mieć problemy, gdy San Andreas otrzymało certyfikat AO, czyli „tylko dla dorosłych”. Wszystkie największe sieci sprzedaży w Stanach Zjednoczonych wycofały grę z półek. Rockstar zaczął dostarczać nowe metki z symbolami AO, uruchomił produkcję poprawionych wersji gry, wypuścił też łatkę likwidującą możliwość uruchomienia „gorącej kawy”. Wystosowywanie pism do odpowiednich urzędów, procesowanie się, przyjmowanie sklepowych zwrotów i tłoczenie nowej edycji spowodowało tyle zamieszania i konieczność poniesienia strat, jakich w przeszłości doznała mało która firma.
Po latach odpoczynku od seksu, temat powrócił ze zdwojoną silą. Zaczyna się co prawda od niewinnej kopulacji sympatycznego brytana wabiącego się Chop (na zdjęciu), ale potem do akcji wchodzi łysiejący bandzior o imieniu Trevor, który dopada swoją partnerkę na stole kuchennym i po minucie załatwia swoją potrzebę fizjologiczną. Inny z bohaterów spółkuje w ogrodzie, korzystając z pozycji zwanej z angielska „doggy style”. Jest to seks pokazany w całości, bez żadnych zasłonek ani cięć. Ani razu bohaterowie nie odsłaniają przy tym swoich narządów płciowych, nie można więc Rockstarowi zarzucić explicite uprawiania pornografii, ale czy pokazanie wijących i pocących się ludzi, rzucających przy okazji mniej lub bardziej sprośnymi uwagami, już pod to pojęcie się nie kwalifikuje?
Zabawne jest to, że z powodu owych scen nie ma równie gorącej dyskusji jak 9 lat temu. Na GTA V zarabiają wszyscy, zdołano więc przetrącić kręgosłup zawodowym strażnikom moralności. I nie należy się spodziewać, żeby jakiś wariat wyskoczył z propozycją wstrzymania sprzedaży tej zacnej i edukacyjnej gry.
Artykuł w Guardianie o twórcy sukcesu serii GTA, Danie Houserze
Źródło grafiki: screenshot
Różnica jest taka, żd teraz ów sex przypomina fikołki z softcorowych filmików. W San Andreas wacka było widać. Teraz Rockstara stać na najlepszych prawników i doradców.
Scenę w kuchni warto zobaczyć na yt, bo jest rzeczywiście mocna. W sensie egzystencjalnie obrzydliwa.
Ostatnie tango w Los Santos….
Gra jest świetna , ale co do diabła oni zrobili z modelem kolizji. Mieli praktycznie idealny model z GTA IV wystarczyło go tutaj przerzucić…
Miałem okazję zagrać na PS3. Po 3h grania odnoszę wrażenie, że system destrukcji niektórych aut jest taki, gdybyśmy wjechali czołgiem w betonowe ogrodzenie… Ogrodzenie jest uszkodzone, ale autko praktycznie niedraśnięte. Na szczęście tych pojazdów rzekomo jest nie wiele 😉 Grę oceniam 8,5/10