Czy można stworzyć metropolię na nagiej ziemi? W miejscu gdzie nigdzie wcześniej nie istniały siedliska ludzkie? Historia uczy, że można.
Na czerwonym, suchym płaskowyżu powstało miasto ze snu zdeklarowanego surrealisty. Twórcy Brasilii miejsce pod budowę nowej stolicy kraju wybrali dokonując rekonesansu z powietrza. Zatwierdzono miejsce w którym sawanna na rozległym obszarze pozbawiona była pagórków czy wąwozów. Prezydent Juscelin Kubitschek de Oliveira dał znać: budujemy. Przyleciały więc samoloty dostarczające materiały budowlane, a także inżynierów oraz siłę roboczą. Wielu marzyło o budowie miasta z niczego, próbował tego dokonać na początku wieku sam Henry Ford, ale dopiero Brazylijczykom się to udało. Stworzyli miasto unikatowe, które nawet po latach zadziwia.
De Oliveira wygrał wybory w 1956 roku. Jego jedną z pierwszych obietnic było dokonanie w pięć lat półwiecznego rozwoju. Symbolem tych zmian miała być nowa stolica kraju, przenoszona tutaj wprost z Rio de Janeiro. Miasto sterylne, uporządkowane, będące dumą narodową. Budowa ruszyła już rok później i trwała siedem lat. Zatrudniono triumwirat artystów w swoich fachach, którzy mieli zadbać o nieziemski obraz miasta. Podział miasta na sektory opracował urbanista Lucio Costa. Miasto rozciął na pół ciągnącą się na sześć kilometrów Osią Monumentalną. Ulice, poza kilkoma głównymi oraz placami, nie uzyskały nazw, lecz jedynie numery. Za zieleń oraz stworzenie sztucznego jeziora Paranoa odpowiedzialny został Burle Marx. Najważniejszą postacią, architektem który zaprojektował wszystkie najważniejsze budynki, był zaś legendarny Oscar Niemeyer (1907-2012). Tak, to nie pomyłka – ten rodowity mieszkaniec Rio żył 105 lat! Do końca życia, choć stworzył wiele innych budowli na różnych kontynentach, był głównie pytany o Brasilię. Jego artystyczne korzenie ugruntowało spotkanie przed II wojną światową z francuskim architektem Le Corbusierem. Historycy sztuki podkreślają, że to właśnie wtedy narodził się niezwykły, oparty na modernizmie, ale przesiąknięty utopią styl Niemeyera.
Niemeyer zastosował zaskakującą metodę – pozbawił budynki linii prostych i kątów. W jego filozofii bryła miasta miała symbolizować brazylijską duszę: kształty wijącej się meandrami Amazonki, pagórki, chmury, a także krągłe ciała tutejszych kobiet. W jego działalności tkwiła też pewna subtelność – jako komunista z przekonań, musiał zaprojektować takie twory budowlane jak katedry, które w katolickiej Brazylii stanowią jedne z najważniejszych obiektów. Zaprojektował, tyle że awangardowa katedra znalazła się pod ziemią. Dosłownie. Jej betonowe kolumny miały przywoływać obraz korony cierniowej, zaś zamiast ścian zamontowano ogromne witraże.
Patrząc z góry na Brasilię, wszystkie najważniejsze budowle oraz urzędy umieszczone zostały na planie przypominającym samolot. Jest kadłub, którego przekrój wyznacza Oś Monumentalna, dookoła której znajdują się banki, ambasady oraz cały sektor rozrywkowy i konsumencki. Kadłub samolotu to urzędy z budynkiem sądu mającym wodospad na fasadzie. Skrzydła zaś samolotu obsadziły dzielnice mieszkaniowe z budynkami, które biły na głowę powstające w podobnym czasie warszawskie osiedle Za Żelazną Bramą.
Obecnie Brasilia jest mekką dla miłośników architektury i designu. Jest trudna do zwiedzania, gdyż wydaje się być nieprzystosowana dla pieszych. Nie ma plaż, omija ją też główny nurt karnawału. I najważniejsze – w kraju przeżeranym przez korupcję Brasilia jawi się jako jedyne miejsce, w którym można zrobić karierę w uczciwy sposób. W konkursach na posady w administracji państwowej wygrywają ponoć najlepsi. Dlatego do stolicy przyjeżdżają młodzi ludzie z całego kraju, by próbować spełnić tu swoje marzenia. Za dnia pracują niczym mrówki w licznych urzędach państwowych, zaś wieczorami tańczą w klubach sambę. Bo Niemeyer zaplanował Brasilię jako miasto marzeń. Dosłownie i w przenośni.
Oficjalna strona miasta Brasilia
Źródło grafiki: pixabay.com
Miasto idealne można owszem zaplanować. Ale nie można go zrealizować. Brasilia – zaprojektowana dla pół miliona ludzi – ma obecnie 2 miliony mieszkańców. Rzeczywiście udało się wciągnąć rzesze w głąb kontynentu: tyle, że początkowo byli to fachowcy i robotnicy pracujący przy budowie, a z czasem biedota szukająca lepszego życia. Te „nadprogramowe” półtora miliona gnieździ się teraz w powstających wokół miasta – satelitach. Wad jest zresztą więcej. A najważniejsza jest chyba ta, że Brasilia to miasto obce kulturowo, zrodzone z europejskiej utopii.
Miasto jest na pewno ciekawą propozycją nowego języka architektonicznego. Poszczególne obiekty można uznać za bardzo dobre, ale całość razi swym nieuzasadnionym ogromem, zagubieniem ludzkiej skali. Odnosi się wrażenie, ze to miasto nie zostało zbudowane dla ludzi, w każdym razie nie dla tych, którym przyszło dzisiaj w nim mieszkać. Brak tłumu i ścisku, puste narożniki uliczne, anonimowość miejsc i twarzy, otępiające monotonią środowisko, przygnębiające jednostajnością wrażeń – to tylko niektóre objawy brasilitis – nowej choroby, na którą cierpią mieszkańcy miasta. Podzielenie funkcji miejskich na sztucznie określone sektory się nie sprawdziło – mieszkańcy Brasilii mają wszędzie daleko, prawie nie istnieje tam „przestrzeń publiczna”, miejsca, gdzie spotykają się mieszkańcy. Dla wielu Brasilia okazała się przestrzenią do cna ogołoconą z cech ludzkich – z wszystkiego, co czyni życie wartym życia.
Miasto zostało wybudowane wyjątkowo szybko – w 3,5 roku, pomimo wielu problemów z dostawą materiałów budowlanych do środka dżungli. Sama architektura nawiązuje do trendów popularyzowanych przez Le Corbusiera. W 1960 r. ludność miasta wyliczono na podstawie spisu powszechnego – populacja osiągnęła ok. 140 tys. mieszkańców. Docelowo plan zakładał, że Brasilia będzie w stanie przyjąć w przyszłości nawet 500 tys. ludzi. Przyrost ludności był jednak dużo wyższy niż przewidywały badania i już w 1970 roku miasto liczyło 537 tys. mieszkańców. Konieczna zatem była szybka rozbudowa stolicy poprzez planowanie nowych miast satelitarnych dookoła, co lekko zaburzyło pierwotny „samolotowy” plan miasta. Obecnie miasto liczy ponad 2 mln mieszkańców i jest otoczone licznymi satelitami osadniczymi.