Czy poza znanymi granicami Układu Słonecznego leży jeszcze jedna planeta? Nie, nie chodzi o mityczne Nibiru, lecz o rozpracowywanego za pomocą obserwacji Tyche.
Dyskusja w sprawie hipotetycznej planety rozpoczęły się w 2010 roku, gdy w na orbicie okołoziemskiej został umieszczony teleskop NASA o nazwie WISE, czyli Wide-field Infrared Survey Explorer (na zdjęciu). Kosztował 320 milionów dolarów. W ciągu trwającej rok działalności wykonał on ponad 2 miliony zdjęć, koncentrując swą uwagę na planetach oraz brązowych karłach. Następnie zaczęło się analizowanie nadesłanych danych. Jednym z bardziej sensacyjnych odkryć okazało się wykrycie planetoidy trojańskiej o średnicy 300 metrów, poruszającej się po orbicie dookoła Ziemi.
Znacznie większe poruszenie wzbudziła dyskusja o tym co może się znajdować w leżącym poza granicami Układu Słonecznego Obłoku Ooorta. Jest to znajdujący się daleko za Plutonem sferyczny twór składający się z pyłu, kawałków materii i planetoid krążących dookoła Słońca. Gdy teleskop NASA zajrzał w jego serce, rozpoczęło się polowanie na gazowego giganta o masie czterokrotnie większej od masy Jowisza, oddalonej od Słońca ponad 300 razy dalej niż Pluton. Potencjalna planeta składa się z wodoru i helu, zaś jej atmosfera – niczym na Jowiszu – wypełniona jest różnobarwnymi chmurami chmurami. Możliwe jest również, że owa planeta posiada własne księżyce, zaś temperatura na jej powierzchni wynosi około minus 70 stopni Celsjusza.
No dobrze, ale skąd w ogóle wiadomo, że taka planeta może się tam znajdować? Naukowcami postulującymi taką tezę są Amerykanie z University of Louisiana z Danielem Whitmire’em na czele. Po analizie danych z WISE doszli do przekonania, że w Obłoku Oorta znajduje się duże ciało niebieskie. Nazwali je Tyche, od greckiej bogini przypadku. Według naukowców, jest to zapewne opisana powyżej planeta, ale nie wykluczają również, że może to być brązowy karzeł, czyli tak zwana „nieudana gwiazda”, w trakcie formowania której kosmiczna ewolucja poszła nietypową drogą i w efekcie nie powstała gwiazda podobna do naszego Słońca, tylko ciemny, zapadnięty twór.
Przesłanek do istnienia w Obłoku Oorta masywnego ciała niebieskiego dostarczyły również obserwacje komet, o których ostatnio głośno na pierwszych stronach serwisów informacyjnych. Whitmire wraz z kolegami obserwowali trajektorie ponad 100 komet i doszli do wniosku, że co najmniej co piąta z nich została wypchnięta z Obłoku Ooorta – wystrzelona niczym z procy. Według nich takie zjawisko może jedynie powodować silna grawitacja znajdującego się tam ciała niebieskiego.
Istnienie Tyche nie jest obecnie potwierdzone. Fizycznie go nie zaobserwowano. Jednak podobnie ma się rzecz na przykład z czarnymi dziurami, których nie sfotografowano na żadnym ze zdjęć kosmosu, a jedynie dostrzeżono ślady ich działalności w postaci strumieni zasysanej materii. Podobnie może się mieć sprawa z Tyche. Jeszcze kilka lat obserwacji Obłoku Oorta być może wypracuje consensus wśród astronomów i fizyków, że faktycznie musi się w nim znajdować potężna masa. W 2013 roku WISE został wybudzony z uśpienia i ponownie skierowany do pracy. Może odkryje jeszcze coś ciekawego.
Źródło grafiki: spacenews.com
Po raz pierwszy istnienie Tyche zostało zaproponowane przez profesorów Matese i Whitmire, by wyjaśnić dlaczego wiele z tych długookresowych komet nadlatywało ze złego kierunku. W ich najnowszym opracowaniu, opublikowanym w Ikarusie (międzynarodowym magazynie nt. badań Układu Słonecznego), podają, że od 1898 roku zaobserwowano o 20 procent więcej komet długookresowych nadlatujących pod wyższym kątem z pasa okrążającego niebo niż by to wynikało z teorii przyciągania galaktyki.