Umarł w 2012 r. w wieku stu lat. Pracował dla największych – Williamsa, Genco czy Bally. Był ojcem współczesnych flipperów.
Bilard w trakcie swego żywota przechodził interesującą ewolucję. Już za czasów Ludwika XIV wymyślono, że stół można pochylić, a dodatkowo naszpikować go kołkami, których gąszcz nie pozwalał kuli toczyć się swobodnie. Urządzenie takie Francuzi nazwali „bagatelle”. Z biegiem lat zmieniano układ owych kołków, dodawano nowe funkcje. Cel pozostawał ten sam – tak uderzyć kulę, żeby przedarła się przez gąszcz kołków i wpadła do jak najwyżej punktowanego dołka.
Gdy więc nastała era elektryczności, w USA zaczęto produkować nowoczesne wersje stołów bilardowych. Centrum akcji znajdowało się w Chicago, gdzie w 1927 r. David Gottlieb uruchomił firmę nazwaną po prostu Gottlieb. Zaczął produkować maszyny określane mianem „pinball”. Słowo „pin”, oznaczające niewielki kołek pochodziło od elementów bagatelle. Z czasem pinballe wzbogaciły się o błyskające zderzaki oraz o tarcze, chowające się po tym, gdy dotknęła je kula.
I oto na arenę wkroczył syn polskich emigrantów, Steve Kordek. Olśnienie nadeszło na deszczowych ulicach Chicago, niczym w jakimś melodramacie. Młody człowiek nie miał parasola, więc schował się w najbliższym budynku. Akurat okazało się, że była to fabryka Genco Corporation, ówczesnego producenta pinballi. Zanim deszcz zelżał, Kordek miał pracę: został zatrudniony przy linii produkcyjnej fabryki pinballi ze stawką 45 centów za godzinę.
Wypuszczane przez Genco i innych maszyny miały wszakże pewną wadę: brakowało w nich interakcji. Wypuszczało się kulę, a ta odbijając się jedynie od „zderzaków” spadała nieuchronnie ku dołowi stołu. To zadziwiające, że przez dwadzieścia lat bujnego rozwoju tego sektora nikt wcześniej nie wpadł na pomysł jak to poprawić.
Dokładnie 25 października 1947 r. Kordek już pod skrzydłami Gottlieba zaprezentował coś, co zmieniło cały przemysł. Jego pinball nazywał się Humpty Dumpty. Wynalazek Kordka polegał na skonstruowaniu elektrycznych „łapek” (ang. flipperów), którymi można było odbijać kulę. Choć na takie maszyny nadal mówiono „pinballe”, w Polsce po latach utarła się nazwa „flippery”. W nich nie chodziło już tylko o odpowiednie wystrzelenie kuli, lecz o jej jak najdłuższe utrzymanie w teatrze gry. Kordek prostym w sumie zabiegiem zmienił wszystko. Wprowadził interaktywność, wydłużył też znacząco czas trwania zabawy.
Co ciekawe, w Humpty Dumpty (na zdjęciu) zainstalowane były trzy pary łapek, ale żadna z nich nie znajdowała się przy ujściu bili, popularnie zwanej „dziuplą”. Czyli utrzymywać bilę dawało się jedynie do pewnego momentu. Po przekroczeniu przez nią pewnej linii nie dawało się już nic więcej zrobić. Następcy Kordka szybko poprawili tę niedogodność, instalując łapki na samym dole stołu.
W tym samym czasie założona w 1943 r. przez Harry’ego Williamsa firma Williams Manufacturing opatentowała wynalazek „tiltu”, czyli zabezpieczenia maszyny przed próbami jej przechylania lub szturchania.
Flippery zdominowały zabawy w amerykańskich klubach i barach na kilka kolejnych dekad. Umożliwiały grę solo lub w kooperacji, stwarzały mnóstwo wariantów rozgrywki. I co ważne – pozwalały na rywalizację polegającą na tym kto zdobędzie więcej punktów. Tym samym stały się bliskimi krewnymi gier wideo, które w latach 70-tych zaczęły dominować w kawiarniach i salonach gier.
Źródło grafiki: theprattcave.blogspot.com
Flippery musiały siłą rzeczy ustąpić pola maszynom arcade, a potem wspólnie z tymi ostatnimi komputerom domowym. Ale po latach przechodzą trzecią młodość. Grywalność niektórych modeli jest totalna. Do tego wśród maszyn są często prawdziwe dzieła sztuki.
Z tego co widziałem, na portalu na „e” flippera można kupić za circa 1000 dolarów. Byłby tylko problem z odbiorem osobistym 😉
W PL sprawnego flippera można nabyć już za 2500 PLN – dotyczy to mniej udanych modeli pod kątem grywalności, często nieco zaniedbanych. Sprawne i grywalne tytuły można kupić za ok. 5000 PLN. Niestety wybór jest mocno ograniczony – u schyłku salonów arcade większość maszyn odpłynęła do… Australii. A w przypadku tych sprzętów kwestia odbioru i dostawy jest kluczowa:)
O, a skąd to info? Australia do dziś jest flipperowym potentatem czy po prostu era flipperów zaczęła się tam ileś lat po Ameryce i potem znikła?
Moim ulubionym flipperem był Solar Ride. Dzieliłem kasę pomiędzy niego a Centipede, Vanguarda i Vastara. Chciałbym kiedyś jeszcze w niego zagrać.
http://www.youtube.com/watch?v=1fJseD3Gfok
Rzeczywiście Solar Ride wygląda fajnie. Z praktycznego punktu widzenia najlepiej jednak kupować Williamsy / Bally – ze względu na najłatwiejszy (stosunkowo) dostęp do części i serwisu. Co do Australii – zgodnie tak twierdzą osoby, które były ich włascicielami w momencie zmierzchu salonów. Były masowo wyprzedawane zagranicę i popularne były kontenery wysyłane właśnie do Australii. Powód? Upadek producentów, a popyt ciągle istniał – w dodatku ceny z Europy Zachodniej były dla Australijczyków bardzo atrakcyjne w porównaniu np. z importem z USA.
..oczywiście Europy Wschodniej…
A do nas to chyba wszystko trafiało z Reichu, prawda?
Głównie tak