Jak na Brytyjczyka urodzonego w hrabstwie Yorkshire przystało, dobrze się nosił, ale był rasistą. Uważał, że Jamajczycy zamieszkujący jego dom są brudni, hałaśliwi i wulgarni.
Ponadto chcieli mieć dostęp do ogrodu, na który wychodziły okna jego położonego na parterze apartamentu. Na to Christie (na zdjęciu w XXI-wiecznej karykaturze) nie miał najmniejszej ochoty i to bynajmniej nie tylko z powodu umiłowania samotności. Pewnego jednak dnia, 21 marca 1953 r., musiał wyjechać z miasta. Podczas nieobecności gospodarza jego obawy potwierdziły się. Nowi lokatorzy – Jamajczycy – okazali się tak bezczelni, jak przypuszczał. Naruszyli jego prywatność bez cienia wstydu, otwierając wszystkie drzwi i zaglądając we wszystkie kąty. W ogrodzie znaleźli ciała Ruth Fuerst i Muriel Eady, w szafie – trzy następne (Rita Nelson, Kathleen Maloney i Hectorine MacLennan), a pod podłogą, na honorowym miejscu, zwłoki samej pani Ethel Christie, której mąż najwyraźniej pragnął zaoszczędzić niedomagań późnego wieku.
Christie został aresztowany przez miejscowego konstabla. Podczas procesu próbował ze względów taktycznych przypisać sobie niedokonane morderstwo, symulował również chorobę umysłową. Sąd nie przychylił się do tych argumentów i w 1953 r. skazał go na karę śmierci przez powieszenie. Jego przypadek stał się przyczynkiem do zniesienia w 1965 r. kary śmierci na terenie Zjednoczonego Królestwa.
Słownik zabójców Rene Reouvena
Źródło grafiki: Damnkidtrails
Na profesora socjologii to on nie wyglądał…
to chyba zdjęcie ze wspomnianego ogrodu :)))
Mi on przypomina mojego agenta ubezpieczenowego.
A mi byłego partnera Anety Kręglickiej 🙂
Nie wiem dlaczego automaty spamowe upodobały sobie właśnie ten post. Akurat John Reginald Christie ich zaciekawił. Walą w niego jak w bęben. Na szczęście odbijają się od moderacji jak od gumowej ściany.
Nie ma wątpliwości, że od chwili zamordowania żony, której obecność stanowiła poważną przeszkodę w zaspokajaniu potrzeb seksualnych, był on opanowany jedną myślą. Kierował nim wewnętrzny przymus, i byłby z całą pewnością zabijał nadal, gdyby tylko miał okazję, ponieważ był to jedyny sposób zaspokojenia popędu. I tak na przykład pewna kobieta, która często widywała Christiego w kawiarni w pobliżu jego domu, opowiadała, że dwukrotnie zapraszał ją do siebie, by poddała
się „leczeniu kataru”. Na szczęście dla niej, za każdym razem wizytę u Christiego uniemożliwiały jakieś przypadkowe okoliczności…
Z drugiej jednak strony pośpiech, z jakim Christie wybierał kolejne ofiary po śmierci żony, wskazuje wyraźnie, że zdawał sobie sprawę, jak mało czasu ma do dyspozycji, zanim rodzina żony z Sheffield zainteresuje się jej stanem (należy pamiętać, że bardzo często ich odwiedzała). Nie zakopywał już zwłok w ogrodzie, mając świadomość tego, że w kredensie zostaną szybko odkryte. Następnie, gdy uznał, że nie powinien dłużej pozostawać w domu, uciekł. Wydaje się, że przez te tygodnie żył opanowany jedną myślą skorzystać jak najwięcej, póki nikt się nim nie zainteresuje…