Konający na krzyżu Chrystus został przebity włócznią przez rzymskiego legionistę. Pytanie brzmi: co się potem stało z ową bronią, stanowiącą relikwię rangi Świętego Graala?
Od razu na początku wyjaśnijmy sobie: znajdująca się w Wiedniu Włócznia Świętego Maurycego zwana Lancą Cesarską ani tym bardziej spoczywająca na Wawelu jej kopia (na zdjęciu) podarowana Bolesławowi Chrobremu przez cesarza Ottona III, nie są tą oryginalną włócznią. Podobnie ma się sprawa z włócznią przechowywaną w Bazylice Świętego Piotra w Rzymie oraz kilkoma podobnymi artefaktami. Oryginalna włócznie nie należała do Maurycego, centuriona Legii Tebańskiej z prostego powodu. Ów żył w III wieku. Prawowitym jej właścicielem był rzymski centurion Kasjusz, znany także jako Longinus, które to imię przyjął po późniejszym nawróceniu się.
Był żołnierzem cenionym za męstwo, jednak postępująca katarakta zakończyła jego karierę wojownika. Namiestnik Judei, Poncjusz Piłat wyznaczył go do mniej odpowiedzialnej służby i od tej pory Longinus pilnował porządku na Górze Kalwarii, gdzie dokonywano straceń wszystkich w poważny sposób naruszających prawo rzymskie. Swą służbę Kasjusz wykonywał także pamiętnego piątku trzynastego, kiedy na krzyż prowadzono Jezusa Chrystusa wraz z dwoma złoczyńcami. Ponieważ w piątek wraz z nastaniem nocy zaczynał się szabas, podczas którego Żydzi nie mogli wykonywać żadnych prac, Piłatowi zależało, aby egzekucja zakończyła się jeszcze przed zachodem Słońca. Zadaniem Kasjusza było dopilnować, aby wszyscy trzej skazańcy byli jak najszybciej martwi. Wszystko co się od tego momentu dzieje, nie jest już stricte historią, lecz częścią Nowego Testamentu.
Dwóm złoczyńcom połamano golenie, przyśpieszając ich śmierć w wyniku uduszenia się. W przypadku Jezusa wydawało się, że jest on już martwy, lecz centurion na wszelki wypadek postanowił przebić go jeszcze włócznią, o czym wzmianka znajduje się wyłącznie w Ewangelii wg Świętego Jana. Krew z ciała Chrystusa wpada do oka Kasjusza, który zostaje cudownie uleczony z katarakty. Widzi, ale nie tylko otaczającą go rzeczywistość, lecz również przyszłość. Dostrzega w niej nadejście Mesjasza. Zostaje Chrześcijaninem i co ważne – jest pierwszym nieżydowskim Chrześcijaninem, ponieważ wszyscy uczniowie Chrystusa byli Żydami. Nawiasem mówiąc, fakt ten po latach próbowali wykorzystać naziści, których teolodzy wywodzili wymyśloną teorię o tym jak aryjski bohater Longinus próbował uratować równie aryjskiego Zbawiciela z rąk żydowskich prześladowców. Co zaś po wydarzeniach na Golgocie stało się z samym Longinusem?
Otóż porzucił służbę w legionach i przez 28 lat podróżował ze swą włócznią po całym Cesarstwie Rzymskim głosząc Ewangelię. Jako Rzymianin, w przeciwieństwie do większości apostołów, miał wolna rękę w tym względzie. Włócznia zaś stała się z biegiem lat symbolem zwiastującym nadejście Mesjasza. W końcu jednak Longinus popadł w konflikt z prawem i został aresztowany. Poddano go torturom, a po tym jak nie wyrzekł się swej wiary, skrócono o głowę, którą nabito na włócznię i zaniesiono do Jerozolimy.
Po śmierci Longinusa słuch o włóczni ginie na jakiś czas. Według tradycji w III wieku centurion Maurycy posiada tę właśnie włócznię, jednak należy traktować to jako część tradycji. Prawdziwa Włócznia Przeznaczenia stanie się niczym Święty Graal – nieuchwytnym mitem, legendą, a wreszcie Wiarą.
Źródło grafiki: polskakorona.eu
Po śmierci Karola Wielkiego, zwanego Charlemagne – jego następcy z dynastii Karolingów stali się cesarzami Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Jednak nieustanne waśnie, intrygi i podstępne zamachy sprawiły, że po śmierci zamordowanego cesarza Berengara I, tron władcy Europy został przez prawie 40 lat pusty. Bez silnej władzy Europa pogrążyła się w zamęcie. Wtedy to papież Jan XII zaproponował tron cesarski królowi Niemiec Ottonowi zwanemu później Wielkim. Od tego czasu to Niemcy tacy jak Fryderyk Barbarossa, Fryderyk II Hohestaufen, Otton III, stali się władcami Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które pod germańskim berłem łączyło ze sobą państwa Europy. Trudno się więc dziwić, że kiedy powstawała III Rzesza, Hitler chciał mieć w swoim posiadaniu Włócznię Przeznaczenia, którą kiedyś dzierżyli niemieccy cesarze jako symbol swojej władzy.
W czasie wojny Niemcy zabrali włócznię z Wawelu. Rzekomo do badań. Po pewnym czasie oddali. Powstało pytanie dlaczego w ogóle zwrócili, a jeśli zwrócili, to czy oryginał. Sprawami ze strony polskiej zarządzał kardynał Sapieha. Szwaby przy całym swym barbarzyństwie nie chcieli zadzierać z Kościołem i dlatego zwrócili. Badano potem artefakt w Polsce i stwierdzono, że ZAPEWNE do wawelskich zbiorów trafiła ta sama włócznia, którą szwaby „wypożyczyły” w 1939.
W powieści „Krzyżowcy” Zofia Kossak opisuje znalezienie włóczni w Antiochii. Nie wiedziałem tylko, że to ta sama włócznia 🙂
Warto przy okazji wyjaśnić jeden mit. W szkole uczono nas, że Otton III przyjechał do Gniezna i podarował Bolesławowi Chrobremu kopię Włóczni św Maurycego, ponieważ bał się końca świata w 1000 roku i chciał się zrobić dobrym. Otóż nie. On miał plan budowy cesarstwa niemieckiego włączającego do swego dominium Słowian. Kopie Włóczni podarował też kilku innym władcom.
Otton nie miał w planach utworzenia Cesarstwa Niemieckiego. Chciał odbudować Cesarstwo Rzymskie, skupiając tym samym wszystkie chrześcijańskie ziemie w Europie.
Według jednego z pierwszych przekładów Biblii na łacinę, Jezusa nie przebił rzymski legionista, tylko żołnierz wojsk pomocniczych, prawdopodobnie z Germanii.
Współcześnie nie ma zgody wśród historyków co do tego, czy włócznia przechowywana we wiedeńskim muzeum jest tą, którą Longinus przebijał bok Chrystusa. Większość badaczy przychyla się do tezy, iż w Hofburgu przechowywana jest zupełnie inna lanca – mianowicie taka, w której grocie umieszczony jest gwóźdź uznawany za relikwię Męki Pańskiej. To właśnie ona, zdaniem części historyków – należeć miała do rzymskiego centuriona Maurycego. W 2003 roku w dokumencie wyemitowanym przez telewizję BBC, brytyjski historyk i inżynier dr Robert Feather dowodził, iż włócznia przetrzymywana we Wiedniu pochodzi z VI bądź VII wieku n.e. Do jej ostrza przytwierdzony był gwóźdź, który ma identyczny kształt i taką samą długość, jak gwoździe używane w I wieku n.e. przez Rzymian. Oznaczałoby to, że we Wiedniu znajduje się zupełnie inny artefakt niż ten, którego z tak wielką pasją poszukiwali naziści.