Oto jedno z najciekawszych spostrzeżeń na jakie stać współczesną naukę. Dzięki niemu wszystko co się dzieje we Wszechświecie zdaje się mieć sens.
Termin „zasada antropiczna” został po raz pierwszy użyty w 1973 r. przez Brandona Cartera, a miało to miejsce w Krakowie (!) podczas obchodów pięćsetnej rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika.
Punktem wyjścia do sformułowania zasady antropicznej była analiza fundamentalnych stałych fizycznych, kształtujących rozwój Wszechświata. Chodzi o takie wielkości jak stała Plancka, stała grawitacji czy prędkość światła. Zaczęto tworzyć modele teoretyczne, w których próbowano o ułamki ułamków procent zmieniać wielkość którejś z tych stałych. Co się okazywało za każdym razem? Otóż w każdym z tych modeli okazywało się, że wówczas powstanie życie byłoby niemożliwe. Wszechświat rozwijałby się bowiem w taki sposób, że nie powstałby niezbędny składnik życia, czyli węgiel, albo nie powstałyby w ogóle planety.
Zasada antropiczna powiada więc mniej więcej tyle: Wszechświat został tak zaprojektowany, żeby mogło zrodzić się w nim życie. Przez kogo? Na to pytanie oczywiście ani Brandon Carter, ani nikt inny nie zna odpowiedzi.
Ów stwórca nazywany jest ostrożnie „obserwatorem”. Oczywiście, cofając rozumowanie, można przyjąć, że skoro człowiek powstał, to musiały zaistnieć odpowiednie warunki i implikacja nie musi zachodzić wcale w drugą stronę. Tylko że wówczas, przy założeniu istnienia jednego wszechświata, jakiż niebywały przypadek musiałby sprawić, żeby niezamierzenie stałe fizyczne powstały w takich a nie innych korzystnych proporcjach. Więc pozostaje albo przyjęcie istnienia nieskończenie wielu światów z różnymi stałymi fizycznymi, albo jednego – świadomie zaprojektowanego przez obserwatora. Fred Hoyle nazywał go superintelektem.
Zasada antropiczna opisana w Encyclopedia Britannica
Źródło grafiki: (C) Piotr Mańkowski
Bogiem w zasadzie antropicznej jest Kosmos.
Tylko gdyby wskaźniki były inne, nas by nie było. Inaczej – ponieważ istniejemy, to możemy to rozważać.
Jak to przez kogo został zaprojektowany!? Też dziwne pytanie.
Oczywiście, że przez Boga Izaj.44.24
Powstanie takiego życia jak na naszej planecie jest obarczone bardzo niskim prawdopodobieństwem. Wiąże się to z tak wieloma „przypadkami”, jak czas obrotu planety w okół własnej osi, czy słońca, gęstość planety jej rozmiar i masa, obecność odpowiednich pierwiastków, a to tylko podstawowe kwestie. Z drugiej strony „natura” ma to do siebie, że wciąż eksperymentuje i „tworzy” życie tam gdzie nie można by się go spodziewać. Jeśli jednak mówimy o formie życia, z którą można się komunikować, to musi być przynajmniej podobna do naszej rasy… na ten temat można by pisać całą noc.
Tak, to przypadek, wyjątkowa sprawa. Jednak nie zadawalibyśmy sobie pytania o nasze pochodzenie, gdybyśmy nie żyli na tej konkretnej, planecie i nie powstali w tym konkretnym szalenie przypadkowym dziele narodzin życia. Zasada antropiczna paradoksalnie może mówić więcej na temat życia w kosmosie w ogóle, niż o życiu ziemskim.
Ta niezwykłą przypadkowość może mówić nam to, że tak na prawdę jesteśmy sami. Kosmiczny wyjątek, który zdarzył się tylko raz na całe miliardy lat. Dopóki nie odnajdziemy na istnienie życia poza Ziemią, ten wniosek jest całkowicie uprawniony.
Nie do końca jest tak jak piszesz. Przypadkiem była kreacja Wszechświata. Powstanie życia było już tylko prostą implikacją powyższego.
Prostą implikacją powinien być ( o ile najpierw zgodzimy się z tą tezą ) fakt olbrzymiej ilości życia, życia w każdej postaci. Tymczasem nie obserwujemy nikogo oprócz nas. Nie mówiąc już nawet o prostym życiu organicznym.
Albo odwrotnie: życie zrodziło się bo taki jest wszechświat.Jjakby był inny to by się nie zrodziło. Ale taki jest i się zrodziło. Czy można wnioskować, że wszechświat został stworzony dla życia? Nie. To tak jakby wnioskować, że skoro deszcz spada z góry na dół, to grawitacja powstała po to, żeby tak właśnie spadał deszcz.
Błąd w twoim rozumowaniu polega na tym, że spadający deszcz i miliony innych rzeczy dzieją się dlatego, że tak działają prawa Wszechświata. Byłyby trochę inne, to działyby się nieco inaczej. Tymczasem życia by w ogóle nie było, gdyby te prawa byłby tylko ździebko inne. Poza tym życie jest największą anomalią w skali Wszechświata i porównywanie go do deszczu to polemiczna wpadka.
Okazuje się przy tym, że gdyby po pierwszej sekundzie życia Wszechświata energia kinetyczna była zaledwie o jedną milionową większa od potencjalnej, to później energia kinetyczna ekspansji zdominowałaby energię potencjalną tak dalece, iż uniemożliwiłoby to powstanie galaktyk, ponieważ całkowita energia obłoków będących „zarodziami” galaktyk byłaby dodatnia. W takim modelu również gwiazdy nigdy nie mogłyby powstać i nie zostałyby wytworzone pierwiastki ciężkie, bez których nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie życia.
Osobiście nie jestem entuzjastą zasady antropicznej, zgadzam się owszem z faktem o koincydencjach, jednak równie dobrze jak wspomniana zasada może je tłumaczyć czysty przypadek. O ile przypadkowość jest integralną częścią mechaniki kwantowej trudno mówić jednak o przypadkowości w znacznie większych skalach. Zakładając jednak poprawność przewidywań teorii strun mamy do wyboru 10^500 możliwych wszechświatów. Operując na tak dużych liczbach można dojść do wniosków, że obecne w naszym wszechświecie wartości stałych mogły się wziąć z przypadku. Jednak również ta odpowiedź nie jest zadowalająca.
Mogę się mylić w swoich poglądach i nie wstydzę się do tego przyznać, jednak zasada antropiczna moim zdaniem nie spełnia kryteriom satysfakcjonującej odpowiedzi. Prawdą jest to, że w momencie gdy otrzymamy odpowiedź na to elementarne pytanie, z całą pewnością nas ona zadziwi. Oddają to słowa Arthura Eddingtona, które chyba nigdy się nie zestarzeją „Wszechświat nie jest tak dziwny jak sobie wyobrażaliśmy, jest dziwniejszy niż moglibyśmy sobie wyobrażać”.
Widząc trzcinę na brzegu jeziora nie można pytać „A jak to się stało ze trzcina rośnie akurat tu? W tak dobrych dla siebie warunkach. Dlaczego nie próbuje rosnąć przy drodze, w górach, w lesie, w morzu?”.
Otóż próbuje! Wszędzie próbuje rosnąć i wszędzie wysyła swoje potomstwo. Ale tylko tam gdzie warunki są sprzyjające trzcina się rozwinie. Tak samo jest z życiem i nami. Pytanie o to czemu akurat na Ziemi są takie super warunki dla nas jest bez sensu. Po prostu spośród miliardów miliardów możliwych środowisk żyjemy tu ponieważ tu warunki na to pozwoliły, a tam gdzie nam na życie nie pozwalały nas nie ma i nikt o to nie pyta. Zasada antropiczna w interpretacji którą i ja preferuję.
Nauka nie mogła tak całkiem zignorować otrzymanego rezultatu. Jakoś należało się do tego ustosunkować. Próbowano oszacować czysto przypadkowego doboru takiego zestawu stałych fizycznych, który warunkuje znaną nam postać świata. Niezależnie od podejścia do tych oszacowań otrzymywano prawdopodobieństwo tak absurdalnie małe (rzędu 10-230) , że praktycznie nie nadające się do żadnych sensownych rozważań. Innym wybiegiem zastosowanym zwłaszcza w kosmologii były koncepcje wielu światów. Powstało wiele wariantów tych koncepcji, których wspólnym mianownikiem była myśl, że obserwowany przez nas wszechświat nie jest jedynym możliwym i istniejącym. W każdym z nich (a może ich być w zasadzie nieskończenie wiele) może realizować się inna fizyka z innymi prawami i stałymi fundamentalnymi. Modele kosmologiczne opisujące najwcześniejsze fazy tzw. Wielkiego Wybuchu zawierają w sobie, przynajmniej teoretycznie, takie możliwości. Nie chcę tu opisywać szerzej wszystkich pomysłów związanych z multiversum, trochę więcej na ten temat znaleźć można np. w tekście M. Kaku — „Co było przed wielkim wybuchem” zamieszczonym w niniejszym serwisie a także w jego książce „Hiperprzestrzeń”.
A skąd pewność, że w całym wszechświecie fizyka działa identycznie? Skąd pewność, ze w multiwszechświecie jego poszczególne wersje działają tak samo? A z punktu widzenia teorii symulacji skąd pewność, ze poza symulacją fizyka jest taka jak w wersji symulowanej?